myfa u mnie po oliwce straszna buzia była...:-( a jem wszystko normalnie w zasadzie. ale zmieniłam oliwkę na krem i przeszło małej. ma krosteczki ale małe i w zasadzie nie widoczne tak bardzo. poz tym wędrujące ale w porównaniu do tego co było jest o niebo lepiej i buzia wygląda bardzo dobrze. zmieniłam oliwkę na krem hippa do pielegnacji (nie ten z cynkiem tylko ten drugi) bo jest bez parafiny i olejów mineralnych... acha no i smaruję małej buzię tylko przed wyjściem na spacer a jak wracam do domu to przemywam jej buziaczka przegotowana wodą. tak poradziła połozna i działa...
mam kilkudniowe zaległości ale nawet nie zamierzam nadrabiać,bo zwykle zanim nadrobię to juz się robi późno i jestem zbyt zmęczona, żeby odpisywać... więc tym razzem nie nadrabiam - przynajmniej nie wszystko.
mnie m też wkurza. wraca na weekendy tylko do domu i jakoś i tak go nie ma.
wiem, że pracuje a pieniądze są ważne ale w zasadzie przecież nie najważniejsze... na szczęście do Zu ma fajne podejście, tylko strasznie do niej krzyczy...
jak moda nie widzi tatusia 5 dni a potem zjawia się takie krzyczące coś w jej otoczeniu to musi być niezły szok dla dziecka...
zjedliśmy razem kolacje wec w sumie nawet nie jestem taka zła, chociaż mój m bardziej w tv zapatrzony niż we mnie...
no cóż, przyjdzie koza do woza
wzięłam się za siebie. od wczoraj robie brzuszki, chociaż po cc to wcale nie takie proste... ciagnie wszystko jak nie wiem. byłam u gina i pozwolił ćwiczyć tylko lojalnie uprezedził, że będzie bolało. boli. przynajmniej na razie. a w ogóle wchodze do gabinetu a on mnie pyta który mamy tydzień... myslałam, że z krzesła spadnę.!!
na szczęście wiem, że jest strasznie zakręcony chociaz patrząc na mój brzuch mozna się pomylić czy jestem w ciąży cz nie... mówił, że ostrzegał mnie że za dużo tyję. a ja tylko 15 kg przytyłam, z czego zostało na razie 4.5. no cóż, ae faceci to faceci. musze się jednak wziąć za siebie bo brzuchol mi wisi okropnie i powiem wam,, że naprawdę zaczyna mi to przeszkadzać. a lekarzowi zaniosłam w podziękowaniu za opiekę fiołki (nie chciałam go obrażać kupując mu prezent, nie chciałam, żeby pomyslał że to łapówa) i powiedziałam, że miały byc czekoladki ale ponieważ mi zabronił jeść w ciąży to on teraz też nie dostanie. niech ma fiołki. uśmieał się strasznie:-)
a z takich mniej przyjemnych spraw to powiem wam, że dziwnie się układa mi z przyjaciółmi. niby normalnie i wszystko ok ale wiekszośc moich znajomych nei ma rodzin i jakoś przestajemy mieć o czym ze sobą gadać...:-( ostatnio odwiedziły mnie moje kolezanki i okazało się, że nie tylko raczej nie mamy o czym gadać, ależe niespecjalnie chciały usłyszec co mam im do powiedzenia. przykre. ja wiem, że matka co siedzi w domu niewiele ma do powiedzenia poza opowieściami o dziecku ale i tak mi przykro, ja słucham zawsze, staram się doradzić a tu klops. jakoś mnie dziewczeta nie chciały wysluchac albo zbywały byle"acha" i znowu swoje:-( dziwnie tak. któraś z was mnie rozumie??
ach! no i postanowiłam nie być tylko matką karmicielką... wybrałam się do fryzjera, obciełam włosy na krótko - tak jak 7 lat temu kiedy naprawdę dobrze się czułam ze swoimi włosami, a do tej pory nie obcinałam krótko bo m nie lubi krótkich. teraz nawet mu się podoba.
i odpuściłam na kilka dni kompa bo wieczorami znów czytam książki. nie mogę ugrzęznąć przeciez w pieluchach bo mój mózg zamieni się w iemowlęca kupę jak tak dalej pójdzie. w końcu jetem intelektualistką, muszę czytać żeby żyć, a dzieci nie powinny tego zmienić. dlatego też nie nadrabiam już, muszę znaleźć czas na wszystko
a na spacerach nie poczytam, bo jak zatrzymam wózek to Zu sie budzi.
w końcu mam dostęp do albumu więc nareszcie mogłam zobaczyć wasze dzieci... i niedługo postatm się wkleić też Zu.