wiesz co, ja miałam od 3 tygodni zaplanowaną wizytę u lekarza wtedy, dwa tygodnie przed nią zaczęłam plamić i ustały mi wszystkie objawy ciążowe, tydzień później dostałam koronawirusa i mi już w głowie zapaliła się czerwona lampka, że to za dużo jak na płód i chcę to sprawdzić wcześniej. Jeszcze w pracy nie chcieli mi dać urlopu na dzień planowanej wizyty, ale okazało się, że jednak mogę na niej być, to poszłam. Szczególnie, że na tym pierwszym USG robiła to pani, która była tylko sonografem i mogła tylko stwierdzić co widzi, czyli serduszko, rozmiar itd, ale nie mogła odpowiedzieć na pytania związane z koronawirusem ani plamieniami, to poszłam na ten drugi się upewnić do zwykłego lekarza. Co lekarz to inne zdanie (chyba nawet Ci opisywałam gdzieś tam co mi powiedział w związku z covidem), że jeżeli dojdzie do płodu, to raczej nie ma szans na przeżycie, ale szanse są w jakichś 10-25% i boją się go w późniejszych etapach ciąży, bo szansa na przeniknięcie do łożyska jest większe. I polecił na prenatalnych dopytać o serce, nerki i płuca z tego powodu, bo na tym etapie nie może nic powiedzieć.
to może macie w Polsce inaczej (i całe szczęście). Ja, gdyby nie prywatne USG, miałabym tutaj w UK pierwsze dopiero tego 01.09, czyli 12+6, na prenatalnych. Potem następne jest dopiero w 20 tygodniu i chyba (ale pewna nie jestem) w 36. I tyle. Zwariowałabym do tego czasu i przez tyle czasu