Wiecie co? Ja ostatnio wymiękam z tym moim terrorystą... Trzeba się nim zajmować CAŁY CZAS. Nawet jak śpi, to ja leżę z nim, bo inaczej pośpi 30 minut a potem pada ze zmęczenia. Dzisiaj spał ok. 40 minut rano na mnie (usnął jak go nosiłam i już nie chciałam go ruszać, tylko usiadłam z nim w fotelu - chwila spokoju jest na wagę złota;-)), 2 godziny od 11:30 do 13:30 (spałam z nim) i 40 minut na spacerze (specjalnie wychodzę jak jest śpiący, bo inaczej nie chce leżeć). A jak nie śpi, to najbardziej jest zadowolony na rękach, a jak się chce posiedzieć, to trzeba się nieźle naprodukować (grzechotki, gadanie, miny, łaskotanie, husianie na kolanach, ciągle coś nowego, bo się zaraz nudzi). Dopiero jak idzie spać wieczorem, to mam trochę czasu dla siebie. Na szczęście teściowa mi trochę pomaga, na przykład chodzi z nim na spacery, ale ostatnio ma problemy ze zdrowiem i dzisiaj musiałam sama sobie radzić. Myślicie że go rozpieściliśmy? Nie był wcale ciągle noszony, zasypiał wcześniej na swoim miejscu, a nie na rękach... Nie wiem, czy mam go jakoś "wychowywać", czy po prostu taki jest i trzeba się z tym pogodzić. Jak myślicie?