barmanko i slonko - bardzo dobrze rozumiem relacje z Waszymi mamami. U mnie teraz jest już w porządku, ale aby taki stan zaistniał musiało upłynąć sporo czasu.. Moja mama jest ode mnie starsza o 20 lat. 8 lat temu zachorowała na SM (stwardnienie rozsiane). Praktycznie z chwilą wykrycia u niej choroby nastąpił rzut, który położył ją na stałe do łóżka.. Przez 3-4 lata tylko ona i jej problemy się liczyły. Ci co mieli raka - byli wg niej zdrowsi bo mogli chodzić!!! Ja byłam "ZŁA", bo ciągle ją "objeżdżałam" za to, że sie poddaje i nie widzi żadnych popraw (a te małymi kroczkami pojawiały się co jakiś czas...). Na szczęście - w końcu uwierzyła w siebie i wzieła się w garść.
Teraz cieszy ją wszystko dookoła, a różnica w jej sprawności polega na tym, że nie chodzi tylko jeździ (a robi praktycznie wszystko sama w domku!!!). Myśle, że i Wasze mamy powrócą na normalny tor - czego Wam z całego serca życzę ))
Teraz cieszy ją wszystko dookoła, a różnica w jej sprawności polega na tym, że nie chodzi tylko jeździ (a robi praktycznie wszystko sama w domku!!!). Myśle, że i Wasze mamy powrócą na normalny tor - czego Wam z całego serca życzę ))