Witajcie kochane mamusie, nie odzywałam się wczoraj, bo Maja miała strasznie marudny dzień, do tego wszytskiego ta cała tragedia, jestem strasznie sentymentalna, uczuciowa i poprostu tak mnie to przygnębiło, że szok! Aż powiedziałam do męża , że musimy gdzieś wyjść bo nie wytrzymam dłużej takiego nakręcania się :-
-
-(. Nie jestem jakąś zwiolenniczką polityki, ale szkoda mi ludzi na myśl o ich rodzinach poprostu się rozklejam :-
-
-( Dobra nie smuce już....
Wiecie dziś byliśmy w kościele i ksiądz pięknie powiedział "jeszcze parę dni temu wyzywaliśmy prezydenta od kurdupli, próbowano z niego robić najgorszego, a dziś go opłakujemy, powinniśmy się zastanowić nad swoim zachowaniem na codzień, nad miłosierdziem dla drugiego człowieka, powinniśmy życ z miłościa w sercu"
A tak w ogóle to chciałam się pochwalić, że Majunia zrobiła sama 2 kroczki wczoraj
Ankzoc....Witaj:-) Jak zdrówko?
Doczytałam właśnie że kupiłaś wózeczek
Ja dzisiaj miałam pożyczoną Arie od kumpeli....i szczerze to troszkę sie zawiodłam
Dziękuję, że pytasz :-) u mnie już troszkę lepiej, boli mnie głowa w zasadzie codziennie ale nie po tyle godzin! Oj przykro mi,że się zawiodłaś na wózeczku, ja jestem ze swojego super zadowolona. Jak chcesz jakiś informacje albo fotki to chętnie ci udzielę :-)
No wiec jak zadzwoniliśmy po pogotowie to kazali szykować się na płukanie żołądka.Na szczescie opatrzność boza czuwa nad naszym synem i po badaniach i konsultacji toksykologicznej okazało się,że w torebce były silikonowe kulki(Żel krzemionkowy) a nie chiński silnie toksyczny granulat.Nawet nie chce mysleć co by było gdyby przy ospałosci naszej służby zdrowia(karetka 1,5 km pokonywała w 25 min
)w torebce było to drugie
.Z zaleceń obserwacja,uprzedzenie o skutkach ubocznych:biegunka(oczywiście pojawiła się jak tylko wyszliśmy ze szpitala) i wymioty(dwa piękne pawie prosto w mamine ramiona
).w poniedziałek mamy zgłosić sie do poradni po skierowanie na badanie krwi.I muszę wam powiedzieć,że pierwszy raz w życiu zobaczyłam fioletowa kupkę(przepraszam mamy wrażliwe za tą dygresję
)
Od powrotu ze szpitala nie spuszczam z niego oka.
.Poważnie zastanawiam się nad metoda przywiązania dziecia do kaloryfera
.
Adamowi wypadła paczka z kieszeni spodni,które wisiały na kojcu(bałaganiarstwo eMa
)a Filip włozony do tegoż kojca w chwili mojej nieuwagi (wyjscie do łazienki)skorzystał z okazji.
Roxy wpadłam w taka panikę ,że wszystko mi z rak leciało.Dobrze,że Adaś był niedaleko od domu
jeny kochana można powiedzieć o szczęsciu w tym całym nieszczęsciu!
Dobrze, że z Filipkiem już dobrze!
bo Maja to też, tylko muzyczka ją intersuje i tańczy jak tylko usłyszy. :-)
a tu filmik apropo tańca:
[video=youtube;NgEovw-tnFU]http://www.youtube.com/watch?v=NgEovw-tnFU"]http://www.youtube.com/watch?v=NgEovw-tnFU[/video]
jeszcze miałam dla mmatysi wrzucić Mikołaja w garniturku, ale widzę że beznadziejnie wyszły. :-(
Martuś no nie mała poprostu jest rewelacyjna, aż mój m oglądał - mała tancereczka, a synuś no no mały przystojniaczek ;-)
Nina, co do tego wybuchu, to bardzo możliwe, że pomyliłam samoloty.
Nie zmienia to faktu, że nasz rząd posiada dwa najbardziej awaryjne na świecie jednostki latające. Zawsze się z nas (z Polski) śmiano, że tak jest. Piloci pilotujący maszyny w liniach lotniczych nie mogli w to uwierzyć. Mój kolega który lata w Gdańsku nie raz był świadkiem startu jednego i drugiego i mówił , że coś się w nim działo jak widział jak ta maszyna obciążona pasażerami ledwo co wznosi się w powietrze i jakby nie może oderwać się od ziemi.
A jeśli chodzi o tę pierwszą część, że zawinił człowiek ... Tak zawinił. Tylko wiesz, chodzi o to, że normalnie w procedurach jest tak, że lądować w takich warunkach po prostu nie można. Pilot ma obowiązek lecieć na inne lotnisko. Tym bardziej że usłyszał taką komendę z wieży kontrolnej. Pilot nie ma prawa podjąć dezcyzji o ponownym lądowaniu. On tylko wykonuje rozkaz i taki rozkaz właśnie dostał. I czy lądowaliby 2 razy, czy 4, czy 12 prawdopodobnie szans na lądowanie na lotnisku bez systemu ils nie było. Chyba że fartem.
To są oczywiście nie moje słowa, tylko słowa profesjonalnych, doświadczonych pilotów. Jeden z nich lata w straży granicznej. Zna dobrze wojskowe procedury latania. Coś takiego po prostu wydarzyć się nie mogło!
Powtórzę myśl która chodzi mi po głowie dziś cały czas i nie mogę się z nią pogodzić ... "wystarczyło polecieć nad inne lotnisko ...."
Niewyobrażalna tragedia,
Byłam dziś z rodzicami pod Pałacem Prezydenckim. Przyjechali z Radomia zapalić świecę ... rodzice są strasznymi antypisowcami, ale jak już niejedna z nas tu wspomniała - to się nie liczy, liczy się ogrom strat ludzkich, tyle utraconych żyć, każdego z osobna. Nie patrzymy dziś przez pryzmat polityki. Patrzymy na ludzkie nieszczęście. Na tragedię chorej matki która straciła ukochanego syna ... który jeszcze kilka dni temu zatroskany o jej zdrowie nie spodziewał się, że odejdzie z tego świata przed dnią ... Na tragedię córki która straciła obydwoje rodziców i dziadków swoich dzieci ... Na tragedię rodzin reszty pasażerów i całej załogi. Niektórzy to byli młodzi ludzie, mieli jeszcze małe dzieci, zostawili po sobie wielką pustkę ... nagle ich życie i życie ich rodzin pękło jak bańka mydlana ...
A teraz ... co z naszym Państwem? Co z rządem? Ile tajemnic zabrał ze sobą prezydent i jego doradca? Co z wojskiem? Zginęli najważniejsi dowódcy armii. Tyle wojskowych sekretów i zamiarów pozostało z Nimi ...
Ogromna tragedia na wielu płaszczyznach.
.... a wystarczyło wykonać zwykłą standardową procedurę - lądować na innym lotnisku ...
to nie była tragedia nie do uniknięcia ... to była tragedia na czyjeś
własne życzenie ...
z szacunku dla śmierci tych wszystkich osób na tym poprzestanę
Jestem wstrząśnieta i łączę się w bólu z rodzinami ofiar
monika- po przeczytaniu twojego posta, poprostu się popłakałam, pięknie napisałaś nic dodać nic ująć! poprostu nie ma odpowiednich słów, żeby opisać ten dramat! I nie ważne czy był on z winy pilota, czy z rozkazu, bo nikt ani nic nie zwróci już zycia tym ludziom :-
-
-(
Powiem Wam że my dwa razy mieliśmy nieprzyjemny lot... :---(
Raz z powodów wielkiej mgły (cała Polska była spowita we mgle) zamiast w Łodzi lądowaliśmy w Berlinie. Samolot krążył nad Łodzią, ale niestety nie udało się wylądować, przelot na inne lotnisko w Polsce stało pod wielkim znakiem zapytania, pogoda zmieniała się na coraz gorszą, dlatego podjęto decyzję o wylądowaniu w Berlinie...
Drugą razą podczas lądowania samolot prawie usiadł na ziemi (warunki pogodowe - dżdżysto, lekka mgła), wydawało mi się że zostało się raptem pare centymetrów by wylądować.. i nagle samolot z wielką siłą wniósł się w górę... zatoczyliśmy kółko i pilot jeszcze raz wykonał manewr lądowania..tą razą bez niespodzianek..
pasażerowie o niczym nie byli informowani dlaczego tak się stało... ale powiem że pierwszy raz w życiu w samolocie serce podeszło mi do gardła... ogólnie nie boje się latać, ale tamtą razą miałam ogromnego stracha...
Wystarczy jedna mała chwileczka aby wszystko stracić...
o kurcze kochana....... dobrze, że wszytsko skończyło się szczęśliwie, my lecieliśmy raz nad burzą i były straszne turbulencje myślałam, ze umrę ze strachu :-(
Witajcie w ten ponury dzionek, jest mi tak niesamowicie smutno że nawet nie mam weny aby pisać, ale muszę troszkę po nadrabiać zaległości.
U nas w rodzince też żałoba w czwartek zmarła siostra mojego teścia :-( bardzo lubiłam tą ciotunię, i ciężko mi jest się pogodzić z jej śmiercią, zwłaszcza ze odeszła nagle, na nic nie chorowała, zmarła we śnie. Najgorzej przeżywa chyba to moja teściowa bo ja znalazła..... Jeszcze nie zdążyliśmy cioci pochować a tu taka tragedia narodowa..... Już mi się nawet odechciało tego wesela ......:-
-
-(
To by było na tyle.... a jeszcze jedno u nas z kaszelkiem już lepiej mały praktycznie nie kaszle i już tak nie dyszy, w środę wizyta u alergologa i sie okaże czy 19 kwietnia polecimy do Norwegii do mojej sis.... choć teraz boję sie latać
Zapomniałam składam wszytkim solenizantom spóżnione życzenia :-):-):-)
oj kochana strasznie mi przykro :-(Dobrze, że ze zdróweczkiem Wiktorka już lepiej
Hallo!
ale chyba już lepiej... noc przespała już dobrze i od rana ani jednej kupy i ani razu nie zwymiotowała... mam nadzieję, że to tylko jakieś zatrucie było i już jej przeszło... oby, bo się denerwuje...
Marzenko dobrze, że z Nataszką już lepiej :-)
Witajcie ...
słowo "dzień dobry" nie mogłoby mi dziś przejść przez usta :-(
Obudziłam się rano i uświadomiłam sobie, że to jednak nie był zły sen ...
Boże, co za okropna tragedia, nie mogę się z tym pogodzić.
W ogóle nie spodziewałam się, żebym mogła tak bardzo ten fakt przeżywać.
Jest mi strasznie źle. Chyba tym bardziej, że jestem sama. M wyleciał przedwczoraj a ja siedzę z dzieckiem i z własnymi myślami. Nie ma mnie kto zagadać i sprawić żebym choć na moment zapomniała :-(
Ciekawa jestem co się będzie działo na lotnisku, bo akurat kiedy ma przylecieć samolot ze zwłokami prezydenta, K ma leci z Rzeszowa i ma lądować na Okęciu ...
idę sobie zrobić kawę ...
oj kochana wierzę Ci, że czujesz się starsznie przygnębiona i wcale Ci się nie dziwię, bo ja sama wczoraj miałam okropnego doła, może weź Lili i przejdz się na spacerek!