Hej Kochane, podobnie jak annie nie mam ostatnio weny, dni mi lecą jeden za drugim, zaczynają dopadać mnie lekkie nerwy i generalnie jestem na etapie nie siedzenia przy kompie bo mi niewygodnie :/
Więc dziewczyny czuję się podobnie, wczoraj spontanicznie rano stwierdziliśmy że jedziemy na działkę.
Wielkie słowo "działka" 250 m trawy z paroma drzewkami i rozpadającą się chatką. Problem nr jeden dla mnie - brak sanitariatu. Po przyjeździe ręce do boga składałam że trawa wysoka i sąsiadów nie ma bo mogłam spokojnie chodzić w krzaczki. Niestety, pół wyjazdu siedziałam w aucie z rozłożonym siedzeniem i nogami na desce bo M kosił, mama z siostrą biegały z sekatorami żeby poprzycinać krzaki które rozrosły się niebotycznie. Okazało się że nie ma leżaczka więc siedzenie na ławeczce typu spod parasola z piwem doprowadziło mnie do bólu pleców i brzucha, na koniec wyjazdu od niewygodnego siedzneia i powstrzymywania sie od siku dostałam skurczy. Wróciliśmy koło 21 i wszyscy już nakręceni że w sobotę jedziemy znów a ja chyba odpuszczam, nie mogłam usnąć do 3 nogi tak mnie rwały po dniu spędzonym w pozycji siedzącej do tego brzuch mnie boli i generalnie przyznam że się czuję jakby mnie coś przejechało. Może za tydzień zapomnę o tym i z chęcią się przejadę znów ale przyznam że sikanie po krzakach gdy mam problem z kucaniem jest marnym pomysłem :/
a szkoda bo tak posiedzieć na świeżym powietrzu było super :/ jakby jeszcze jeden wyjazd się tak przemęczyć to może na wypłatę jakiś tani leżaczek bym sobie kupiła i chociaż na zamknięcie wakacji bym skorzystała z uroków grillowania
Tak czy inaczej mama + aparat równa się 70 zdjęć z wyjazdu na 7 godzin ) i jak wieczorem się zobaczyłam to się załamałam :/ waleń to mało powiedziane, z resztą mój M również się przestraszył sam siebie i stwierdził że musi się odchudzić - z tym też się zgodzę ale nie umiem od dawna go zmobilizować :/
no i najlepsza była moja mama stwierdzeniem - bardzo Ci urósł ten brzuch ostatnio, masz jeszcze jakieś ubrania w które wchodzisz?
Nie k... zawijam się w koc i tak siedzę w domu
Zaczęłam prać ubranka małej, nie mam jakiejś zastraszającej ilości tych ubranek, raczej sądzę że jest to takie ciut ponad minimum ale przyznam że pranie tego , rozwieszanie itd, daje mi taki wewnętrzny spokój. Po tej historii z silnymi bólami brzucha chcę jak najszybciej zkompletować torbę do szpitala, poprałam koszule, kupiłam najtańszą szczoteczkę, odłożyłam jedną pastę, mały żel pod prysznic, oby do wypłaty - wtedy zamówię tą część poporodowych gadżetów i będzie spokój.
Od jakiegoś czasu zauważyłyśmy z mamą że moja ciąża przebiega bliźniaczo do jej ciąż, wszystko to samo, tyjemy identycznie, nawet zachcianki podobne, każdy efekt uboczny ciąży wprost idealnie do siebie pasuje od refluksu/zgagi przez to rwanie nóg i podtrzymywanie od wczesnych tygodni. No i tu mi się pojawia mój nerw bo moja siostra była urodzona w 32 tygodniu pomimo leków i jakoś tak się denerwuję, że tak liczymy ten czas do terminu a to wcale nie musi być połowa listopada a wręcz raczej na pewno nie będzie i mam z tyłu głowy tą datę - wiem że to niczego nie przesądza, ale podświadomie staram się żeby wszystko było do tego 32-34 tyg gotowe i drażni mnie M który się ociąga z dokańczaniem remontu, okna nadal nie są po remoncie pomyte, z wózkiem czekamy do początku września aż mama jakąś kasę ma dostać, M miał mi drzwi wyszorować i klamki nowe pomontowac i w łazience sufit poprawić bo zaczął odpadać - nic dziwnego ostatnio mi powiedział że jego rodzice od '83 roku to w zasadzie tylko nowe warstwy farby kładli bez wyrównywania powierzchni (no dramat jakis.... :/). I tak mam wrażenie że do niego nie dociera że to kwestia nawet zaledwie 8 tygodni aż mała tu będzie a wtedy mi nie wyleci z wiertarą żeby przykręcić karnisz i tak k.. zostanę bez niczego w oknach - w kuchni czekam od września ubiegłego roku!! Nie mam siły go opierdzielać, naprawdę..strasznie pilnuje zeby poziom nerwów był w miarę stabilny bo ostatnio jak się zdenerwowałam to Ala odpowiedziała momentalnie i skurcze się naisliły... a mój M co? No BETON normalnie z niego czasem:/ Wydawało mi się że na tej osstatniej prostej to i on dostanie skrzydeł, nie wiem co bardziej może mobilizować niż stojące puste łózeczko, żona która potrzebuje pomocy przy wychodzeniu z wanny i dziecięce śpioszki na suszarce...
I tak o..
Jak na brak weny to się rozpisałam, co?
edit aga z biodrami mam to samo, przeszywający ból i ni się położyć ni usiąść - do tego jak siedzę bez oparcia pod plecami to mała momentalnie zaczyna kopać gdzie popadnie i szybko mobilizuje mnie do zmiany pozycji :/
a co do apetytu...przyznam szczerze, w nocy się budzę i z głodu mi niedobrze, jadłabym chyba w zasadzie co chwilę :/ jak widzę że przesadzam to się staram zastąpić jedzenie wodą i oszukać żołądek pomidorami, nektarynkami itp :/ ale najbardziej mam chęć na dużo, kalorycznie i niekoniecznie zdrowo
Więc dziewczyny czuję się podobnie, wczoraj spontanicznie rano stwierdziliśmy że jedziemy na działkę.
Wielkie słowo "działka" 250 m trawy z paroma drzewkami i rozpadającą się chatką. Problem nr jeden dla mnie - brak sanitariatu. Po przyjeździe ręce do boga składałam że trawa wysoka i sąsiadów nie ma bo mogłam spokojnie chodzić w krzaczki. Niestety, pół wyjazdu siedziałam w aucie z rozłożonym siedzeniem i nogami na desce bo M kosił, mama z siostrą biegały z sekatorami żeby poprzycinać krzaki które rozrosły się niebotycznie. Okazało się że nie ma leżaczka więc siedzenie na ławeczce typu spod parasola z piwem doprowadziło mnie do bólu pleców i brzucha, na koniec wyjazdu od niewygodnego siedzneia i powstrzymywania sie od siku dostałam skurczy. Wróciliśmy koło 21 i wszyscy już nakręceni że w sobotę jedziemy znów a ja chyba odpuszczam, nie mogłam usnąć do 3 nogi tak mnie rwały po dniu spędzonym w pozycji siedzącej do tego brzuch mnie boli i generalnie przyznam że się czuję jakby mnie coś przejechało. Może za tydzień zapomnę o tym i z chęcią się przejadę znów ale przyznam że sikanie po krzakach gdy mam problem z kucaniem jest marnym pomysłem :/
a szkoda bo tak posiedzieć na świeżym powietrzu było super :/ jakby jeszcze jeden wyjazd się tak przemęczyć to może na wypłatę jakiś tani leżaczek bym sobie kupiła i chociaż na zamknięcie wakacji bym skorzystała z uroków grillowania
Tak czy inaczej mama + aparat równa się 70 zdjęć z wyjazdu na 7 godzin ) i jak wieczorem się zobaczyłam to się załamałam :/ waleń to mało powiedziane, z resztą mój M również się przestraszył sam siebie i stwierdził że musi się odchudzić - z tym też się zgodzę ale nie umiem od dawna go zmobilizować :/
no i najlepsza była moja mama stwierdzeniem - bardzo Ci urósł ten brzuch ostatnio, masz jeszcze jakieś ubrania w które wchodzisz?
Nie k... zawijam się w koc i tak siedzę w domu
Zaczęłam prać ubranka małej, nie mam jakiejś zastraszającej ilości tych ubranek, raczej sądzę że jest to takie ciut ponad minimum ale przyznam że pranie tego , rozwieszanie itd, daje mi taki wewnętrzny spokój. Po tej historii z silnymi bólami brzucha chcę jak najszybciej zkompletować torbę do szpitala, poprałam koszule, kupiłam najtańszą szczoteczkę, odłożyłam jedną pastę, mały żel pod prysznic, oby do wypłaty - wtedy zamówię tą część poporodowych gadżetów i będzie spokój.
Od jakiegoś czasu zauważyłyśmy z mamą że moja ciąża przebiega bliźniaczo do jej ciąż, wszystko to samo, tyjemy identycznie, nawet zachcianki podobne, każdy efekt uboczny ciąży wprost idealnie do siebie pasuje od refluksu/zgagi przez to rwanie nóg i podtrzymywanie od wczesnych tygodni. No i tu mi się pojawia mój nerw bo moja siostra była urodzona w 32 tygodniu pomimo leków i jakoś tak się denerwuję, że tak liczymy ten czas do terminu a to wcale nie musi być połowa listopada a wręcz raczej na pewno nie będzie i mam z tyłu głowy tą datę - wiem że to niczego nie przesądza, ale podświadomie staram się żeby wszystko było do tego 32-34 tyg gotowe i drażni mnie M który się ociąga z dokańczaniem remontu, okna nadal nie są po remoncie pomyte, z wózkiem czekamy do początku września aż mama jakąś kasę ma dostać, M miał mi drzwi wyszorować i klamki nowe pomontowac i w łazience sufit poprawić bo zaczął odpadać - nic dziwnego ostatnio mi powiedział że jego rodzice od '83 roku to w zasadzie tylko nowe warstwy farby kładli bez wyrównywania powierzchni (no dramat jakis.... :/). I tak mam wrażenie że do niego nie dociera że to kwestia nawet zaledwie 8 tygodni aż mała tu będzie a wtedy mi nie wyleci z wiertarą żeby przykręcić karnisz i tak k.. zostanę bez niczego w oknach - w kuchni czekam od września ubiegłego roku!! Nie mam siły go opierdzielać, naprawdę..strasznie pilnuje zeby poziom nerwów był w miarę stabilny bo ostatnio jak się zdenerwowałam to Ala odpowiedziała momentalnie i skurcze się naisliły... a mój M co? No BETON normalnie z niego czasem:/ Wydawało mi się że na tej osstatniej prostej to i on dostanie skrzydeł, nie wiem co bardziej może mobilizować niż stojące puste łózeczko, żona która potrzebuje pomocy przy wychodzeniu z wanny i dziecięce śpioszki na suszarce...
I tak o..
Jak na brak weny to się rozpisałam, co?
edit aga z biodrami mam to samo, przeszywający ból i ni się położyć ni usiąść - do tego jak siedzę bez oparcia pod plecami to mała momentalnie zaczyna kopać gdzie popadnie i szybko mobilizuje mnie do zmiany pozycji :/
a co do apetytu...przyznam szczerze, w nocy się budzę i z głodu mi niedobrze, jadłabym chyba w zasadzie co chwilę :/ jak widzę że przesadzam to się staram zastąpić jedzenie wodą i oszukać żołądek pomidorami, nektarynkami itp :/ ale najbardziej mam chęć na dużo, kalorycznie i niekoniecznie zdrowo
Ostatnia edycja: