Witajcie dziewczyny
my staraliśmy się prawie 4 lata o fasolkę, przez rok ginekolog mówił że wszystko będzie dobrze, w końcu zostaliśmy skierowani do Poznania, jeździliśmy tam prawie 2 lata, badania męża, moje, tabletki, zastrzyki, leczenie po którym przytyłam 30 kg
miałam mieć robione badanie na drożność jajowodów, ale w dniu kiedy wypadał zabieg był nagły pogrzeb mojego dziadka, nie pojechałam.. później okazało się, że mam za wysokie OB i nie mogą zrobić mi tego zabiegu.. Chodziłam i myślałam od czego to OB może być takie wysokie, w końcu pewien lekarz stwierdził, że być może od migdałków - i tak w wieku 26 lat miałam wyrywane migdałki
później już nie jeździliśmy do Poznania, powiedziałam mężowi, że muszę odpocząć psychicznie od tego wszystkiego bo te wyjazdy mnie wykańczały - prawie ze sobą nie rozmawialiśmy po drodze, seks na zawołanie - to nie dla mnie. Odpuściliśmy na jakiś czas. W styczniu tego roku stwierdziliśmy, że walczymy dalej.. Umówiłam się na wizytę na 25 marca, po świętach miałam iść do kliniki na badania i zamierzaliśmy przygotowywać się do inseminacji a tu..... niespodzianka
spóźniał się okres, 5 marca test wyszedł negatywny (a może nie zauważyłam bardzo słabej kreseczki?), 7 marca dwie słabe kreseczki, 10 dwie konkretne :-) 11 marca byłam na USG, serduszko już biło, jestem cholernie szczęśliwa