reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

...::Mamusie grudniowe 2013::.. :)

Ło matko współczuję wymiotów. Ja tę ciążę znoszę o dziwo jak na razie bardzo dobrze. Wymiot miałam jeden kilka tygodni temu przy myciu zębów :tak: Mdłości może ze 2 razy kilku sekundowe. W poprzedniej ciąży to miałam jazdy, dzień bez pawika był dniem straconym.
Współczuję również 4 piętra. Wiem co mówię, bo przez 3 lata też mieszkałam na 4 piętrze i to w kawalerce. Jak zaszłam w ciążę to na gwałt szukałam mieszkania na zamianę. Niestety na kawalerkę raczej starsi ludzie chcą się zamieniać i nie pójdą oni na 4 piętro. Na szczęście znalazł się kupiec naprawdę napalony na nasze mieszkanie i to za cenę za jaką wystawiłam (mój mąż pukał się w czoło że nie znajdę kupca za tyle kasy), zniósł trudy załatwiania wszystkich formalności bankowych (mieliśmy kredyt we franku który w tamtym czasie z dnia na dzień szedł do góry). 3 lata spłacania kredytu a do interesu musieliśmy jeszcze dopłacić ok 20 tyś (frank szedł w górę a mieszkania ostro w dół). Ale to był ostatni dzwonek bo nikogo innego chętnego nie było. :wściekła/y: W tym samym czasie znalazłam mieszkanie 3 pokojowe na 2 piętrze, puste. Kupiliśmy (czyt. wzieliśmy drugi kredyt), zrobiliśmy kapitalny remont. To całe szaleństwo trwało od czerwca, w październiku do wykończonego mieszkanka doszedł mały lokator :-) Także da się ale ile nerwów mnie to kosztowało i łez to tylko ja wiem. Eh. Jeszcze użeranie się z "fachowcami" od remontu, którzy w poniedziałek nie przychodzą bo są skacowani, czasami we wtorek też nie, w piątek wcześniej wychodzą bo przecież nie będą skracać sobie weekendu. Tragedia. A te ich fuszerki i niedoróbki... Grrr. Kawalerkę robiliśmy własnymi rękami z pomocą teścia i tam wszystko było dopieszczone. Tutaj musieliśmy zdać się na pomoc ekipy bo byśmy się nie wyrobili. Łazienka, wc i kuchnia plus wylewki w całym mieszkaniu miało im zająć 2 tygodnie, siedzieli 2 miesiące. Brrr. Pacany.
Teraz żałuję, że nie szukałam mieszkania na 1 piętrze (noszenie wózka i dziecka odbiło się na kręgosłupie) oraz w innej dzielnicy. Tej, w której teraz mieszkam szczerze nienawidzę :-( W tym roku myślałam o poszukiwaniach nowego mieszkania (małż załamał ręce ale stwierdził że mam sobie robić co chcę) bo przez to osiedle wpadam w depreche, no ale pojawiła się fasolka i zostajemu tutaj ;-)
 
reklama
heloł
no, zjadłam śniadanie, owsiankę se dzisiaj zapodałam

Karpula, ja to miałam tylko ohydny smak po jedzeniu i w ogóle też, teraz tylko po niektórych potrawach. i to mnie wykańczało. jakby do tego jeszcze rzyganko.... ło ludzie:szok: szczerze współczuję, życzę, oby szybko przeszło
jedna moja znajoma wymiotowała całą ciążę włącznie z pobytem na sali porodowej. nie zdecydowała się już na drugie dziecko i w sumie to się jej nie dziwię

Gabiczek, moja mama właśnie na 4tym p. bez windy mieszka. jak ona se dała radę z wózkiem, to nie wiem. z tym że moja siostra starsza ode mnie ponad 5 lat, więc nie miała dwoje maleństw.
a z mieszkaniem jest szansa, że już sprzedacie, a macie czas do opróżnienia ileś tam miechów nawet. kwestia ugadania i oczekiwań kupującego. trochę szukania i szczęścia. a chłop niech nie będzie taki wybredny, bo to nie on będzie nadwerężał kończyny, kręgosłup i mózgowie, jak się przemieścić z maluchami te 4 piętra bez wypadku.

co do mieszkania z teściami, to nigdy nie chciałam. do dnia ślubu się broniłam, ale co niby miałam za wybór? mieszkanie z mamą na 45 m2 (na tym 4p bez windy właśnie, hehe, poza tym z mamą też nie chciałam mieszkać) albo w piętrowym domu z teściami. na własne nie mieliśmy szans, nie stać nas było nawet na wynajem pokoju przy rodzinie. szalało bezrobocie, a jak ktoś złapał robotę, to za minimalną kasę. a najczęściej się łapało inwestując wolontariatem, czyli zero kasy, a za dojazd trza było bulić. mąż wtedy robił na cały etat mając umowę na 1/2, zarabiał 4 stówy, za dojazd obojga płaciliśmy niewiele mniej, bo i sieciowy autobusowy i kolejowy x2 (mamy 50 km do pracy). to za co żyć i jeszcze mieszkania szukać. łykałam łzy i korzystałam z pomocy teściów, co innego miałam robić. inna sprawa, że mąż jedynak wychowany na słowach "to wszystko twoje, momy cie jednego, a my już starzi, musisz się nami opiekować"... a ja alternatywy nie miałam.
po latach, był taki moment, że chciałam wynająć mieszkanie w mieście, gdzie pracujemy. mąż mnie olał, chciałam sama, ale pokój przy rodzinie kosztował pół mojej wypłaty, do tego jeszcze opłaty... znowu pokonały mnie finanse.
szczerze, to jakbym wiedziała, jak moje życie się potoczy, to raczej bym nie dała się poderwać przez niego. teraz mam wygodne życie, to prawda, bo chociaż zarabiamy nadal poniżej średniej krajowej (mąż ma dodatkowe zatrudnienie w grancie europejskim, dzięki temu mogę być na wychowawczym), w tej chwili siedzę sobie przy kompie, żarcia w lodówie pełno, owoców, słodyczy, za drzwiami ogród, psy mają gdzie biegać, mała z teściem (o, właśnie ich widzę przez okno, wracają z placu zabaw), potem przejmie ją teściowa... obiadu gotować nie muszę, gołąbki są z wczoraj:-D
z zewnątrz wygląda fajowo... ale jest to okupione latami stresu i stanem małżeństwa takim, że najlepiej jest, kiedy on jest w pracy, albo na innym piętrze, nie umiemy się dogadać. po ostatniej akcji, kiedy mąż mnie przyłapał na próbie wyprowadzki, zgodził się iść do psychologa. babka stwierdziła, że jesteśmy ze sobą związani, a potrzebne nam są warsztaty komunikacji. byliśmy kilka razy, ale co z tego, skoro to też trzeba ćwiczyć w domu, nie chce mi się go już prosić, więc jest jak jest, dupiato po prostu... pytanie, skąd ciąża? to długa, trudna historia :-(
 
synke - współczuję.
Ja z moimi teściami mieszkałam 2 miesiące i były to najgorsze dwa miesiące mojego życia. Na szczęście mój M był po mojej stronie i nie wytrzymał gderania swojej mamuśki i nas w jeden dzień wyprowadził z tego bagna...
Podziwiam wszsytkich którzy mieszkają z rodzicami, nie ważne czy u swoich czy u teściów. Według mnie to wpływa bardzo destrukcyjnie na małżeństwa.
Najgorsze jest to, że mimo pracy ludzie nie mogą sobie pozwolic na własne mieszkanie.
 
Współczuję wymiotów.Dramat jakiś przeżywacie.Ja w pierwszej ciąży też się mocno męczyłam.W ogóle mieszkanie kupowaliśmy i ślub braliśmy.Strasznie dużo stresu było.Młody bardzo płaczący był.W ogóle w wózku nie jeździł,bo płakał.Musiałam go nosić prawie 7 miesięcy.Nigdy nie spał dłużej niż 15 minut.Dosłownie cały dzień na rękach.Koleżanka mi życie uratowała i chustę przyniosła do noszenia dzieci,bo ja śniadania nie mogłam zrobić,ani zjeść nie słysząc jak on płacze. Moja ginekolog mówi:spokojna i zdrowa mama,to spokojne i zdrowe dziecko.Tak,więc teraz relaksuję się,ile się da.Zdrowo jem.Oddycham,mam wszystko i wszystkich gdzieś.Liczę się ja i moje dzieci.I mdłości nie mam żadnych.Czuję się rewelacyjnie.
 
Dziewczyny, myślałam, ze tylko ja jestem taka 'mało społeczna'- tydzień z teściową i cała chodzę z nerwów. Na szczęście okazuje sie, że tak po prostu jest! ufffff
Ja sobie nie wyobrażam mieszkania z teściami, ani dnia nie wytrzymam aj słer! :angry: Tzn jednych teściów to jeszcze mam jako takich, ale tych drugich to po prostu nie mogę zdzierżyć.

K.M-B. Zgadzam się w 100%. Mieszkanie razem to nieuchronny koniec dla związku;) Zresztą co tu dużo mówić, czasami teście wtrącają sie z daleka i bruzdzą. Najgorsze są te osoby, które nie maja poza dziećmi własnego życia, wtedy żyją życiem innych:crazy: Z moją mamą mam dużo łatwiej, bo chociaż też pyskata to pomimo, ze mieszka blisko to mi nie wchodzi na chate co chwila i wtrąca się minimalnie. Ma po prostu duzo swoich spraw i to mi pasuje!

Niezapominajka- kurde, mi przeszły mdłości po 1 trymestrze. Męczyłam się straszliwie. Z Filipem nic mi nie było, a tym razem tragedia- na ulicy mnie łapało i kilka razy leciałam w krzaki (na szczęście nie wymiotowałam za bardzo, tylko kilka razy w domu). Może mogłabyś sobie czymś ulżyć, nie ma jakiś pigułek na to?

Emmm- u mnie z relaksem słabo. D roboty chodzę na 7 godzin, Filip lata i broi całymi dniami. Codziennie jednak ok.20 kładę się na kanapie i M. musi się zajmować wszystkim. Bo niestety brzuch i rwa dają o sobie znać.
 
aaaaa nie pisałam wam wczoraj , bo w sumie to ciężko mi wyczuć czy to to, ale są chwile, ze odczuwam ucisk lekki pod prawym żebrem, jakby bobuch się przeciskał, a jak eM przytyka uszko to przelewa i bulgocze mi tam dosyć ostro
yes2.gif
 
synke nie masz lekko...i Cię podziwiam, że wytrzymujesz, bo ja bym się z teściami nie odważyła mieszkać. Nie są źli, ale są takie sfery życia, w których kompletnie się z nimi nie zgadzam, a na samą myśl, że mieli by się wtrącać w wychowanie mojego dziecka już mam mdłości...

Emmm święta racja, nie ma się co denerwować, najważniejszy jest dzidziuś i Ty :)

Pieknaszyszunia masz w brzuszku małego podróżnika - od jednego boczku do drugiego ;) Mój maluszek też czasami tak się przeciska, a czasem mam wrażenie, że pupcię wypina ile się da na wszystkie strony :)

Ja mieszkam w domu z rodzicami i na szczęście obce mi są problemy dotyczące mieszkań, chociaż czasem chciałabym mieć swoje 4 kąty :) Ale nie narzekam :) U nas się rozpadało na dobre i chyba mam niskie ciśnienie bo jestem ospała i znudzona...brrr :(
 
Mnie od kilku dni brzuch pobolewa, szczególnie jak gwałtownie wstanę to mnie ciągnie. Ale tłumaczę sobie, że to prawie połowa ciąży i skoro do tej pory nic kompletnie mnie nie bolało to przecież już ma prawo. Wszystko się musi rozciągnąć itd.

Dziewczynki, słyszałam że na mdłości dobry jest imbir. Ale nie pytajcie mnie czy to trzeba żuć, wąchać czy co bo nie mam pojęcia. Sama nie przetestowałam. Poszukajcie może w necie.
 
koleżanka piła jakąś herbatkę z imbirem

awunia, nie ma co podziwiać, raczej wyjścia nie miałam, a i tak do mamy wyprowadzałam się 2 razy, raz na 4 tygodnie, raz na tydzień. też nie było lekko, bo to już nie był mój dom, mieszkałam kątem, nie czułam się tam dobrze.

chciałam dzisiaj posprzątać parter, ale jak zobaczyłam pełno sierści na schodach, to jednak zaczęłam od góry. odkurzyłam na górze, co wiązało się z wniesieniem odkurzacza na 3 razy i muszę odpocząć. brzuch mały, a ciąży cholernie. jednak wydajność nie ta:baffled:
 
reklama
Do góry