reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Mam dosyć macierzyństwa i dziecka

Luizagr4

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
2 Sierpień 2020
Postów
30
Hej. Jestem tutaj, bo mam pewien problem. Od prawie 4 miesięcy jestem "szczęśliwą" mamą. Dziecko nie było planowane. Po prostu środki antykoncepcyjne zawiodły. Sam poród i pobyt w szpitalu przyprawia mnie o dreszcze. Po powrocie do domu była istna katorga. Pierwszy miesiąc non stop na piersi, nic nie mogłam bez niego zrobić. Nawet wypicie porannej kawy było hardcore. Po miesiącu zrezygnowałam z karmienia, bo wykańczało mnie to psychicznie. Nie mogłam nigdzie wyjść, ewentualnie na spacer z wózkiem.

Mój narzeczony pracuje, bardzo dużo. Na co dzień jestem sama. On wraca nawet ok. Północy. Codziennie jest to samo. Wcześniej moje życie było wolne. Robiłam co chciałam i kiedy chciałam. Teraz nie mogę. Każdy mój dzień jest taki sam. Codziennie spacer, zakupy, sprzątanie itd. Nikogo do pomocy nie mam.

Moja mama nie żyje, tato pracuje zawodowo, rodzeństwa nie posiadam. Teściowie są już osobami starszymi i po prostu nie mają już takiej werwy do maleńkiego dziecka. Wszyscy moi znajomi pracują od rana do wieczora. Mam szanse na wizyty u nich ale tylko w weekend. Ale szczerze mówiąc nie mam na to ochoty, bo jak myślę o tych pampersach, mlekach, grzechotkach to zwyczajnie mi się nie chce jechać.

Każda posiadówka kończy się ryczeniem dziecka i moim powrotem do domu o 21. Znajomi też praktycznie przestali mnie odwiedzać, każdy jest w kwicie wieku i po prostu nie mają ochoty żeby słuchać matki Polki. Wola jechać nad jezioro, imprezę czy na działkę. Nie mówię, że mnie nie odwiedzają, bo to było by kłamstwo, ale są to wizyty raz na 2/3 tygodnie. Jestem już wykończona psychicznie. Chciałabym wyjść i się rozerwać. Jestem okropnie na siebie zła, że tak potoczyło się moje życie.

Od pewnego czasu nic nie robię. Wstaje o 11, włączam tv. Dziecko leży w łóżeczku. Mam to szczęście że mój mały bawi się sam. Trochę pośpi. Mam dość samotnych spacerów po mieście. Po prostu mam ochotę usiąść i płakać. Na faceta nie mam co liczyć, ma taką pracę a nie inną. Rzadko kiedy wraca wcześniej. Jak już mu się uda, to jest godzina 20. Dziecko o tej godzinie już idzie się myć i spać. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas. Już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najgorszy jest fakt, że to dopiero początek.

Po skończeniu urlopu nie mam szans na powrót do pracy. Na pewno nie do tej samej. Godzinowo odpada (9-18/19/20). W moim mieście nie ma żłobka a opiekunka odpada. Nieraz siedzę i płacze. Bo jestem wyrodną matką. Nie reaguje na jego płacz. Zdarza się, że nic nie jem całymi dniami. Po prostu brakuje mi mojego wcześniejszego życia. Ubolewam nad tym, że to ja muszę z nim siedzieć. Facet wsiada w samochód i znika. Jak zdarzy mu się pobyć z nami w domu, bo np ma na późniejszą godzinę, to mi mówi że przeżywam i przesadzam. On z nim pobawi się 30 min i twierdzi, że to nie jest trudne.

Owszem nie jest, ale jak się to robi raz na jakiś czas a nie dzień w dzień po kilka godzin. Jestem totalnie wykończona, a to dopiero początek. Nie chcę nawet myśleć co to będzie jak młody będzie domagał się więcej uwagi. Nie widzę siebie w roli matki. Seksu też prawie nie uprawiamy, bo boje się że środki anty znowu zawiodą, a kolejne dziecko kompletnie nie wchodzi w grę. Nie wiem co mam robić. Wiem, że poniekąd może to wszystko siedzieć w mojej głowie. Ale ja po prostu nie nadaje się na bycie matką. Są dni, że jestem bliska wyjścia z domu i zostawienia dziecka w samotności... Tak bardzo chce mi się płakać.
 
reklama
Rozwiązanie
Sytuacja bardzo trudna, ale szkoda, że jednak Autorka nie skorzystała z pomocy psychologa może do takiej sytuacji by nie doszło. Szkoda mi bardzo dziecka, bo ono nie jest niczemu winne.
A co na ten wyjazd powiedział narzeczony i kto teraz opiekuje się dzidziusiem ?
Jesli zależy Ci żeby dziecko się nie zakrztusiło to Ci na nim zależy, jeśli nie zostawisz go teściowej bo boisz się że sobie nie poradzi to Ci na nim zależy, jeśli karmiłaś miesięc i dałaś radę, ja nie to Ci na nim zależy. Jeśli nie usunęłaś to Ci na nim zależy. Pomyśl sobie czy chciałabyś żeby Twoi rodzice tak kiedyś pomyśleli oTobie jako o dodatkowym balaście? Jakbyś się wtedy czuła? Gdyby rodzice postanowili ze byłaś błędem i Cie usunęli, jakbyś się wtedy czuła? Masz depresję i to jest pewne ale czy coś z tym zrobisz to już Twoja decyzja. Tutaj bez pomocy i psychologa nie dasz rady.
To jest raczej na zasadzie, że dziecka winić nie będę. Ono się na świat nie pchało, więc krzywdy mu wyrządzić nie dam. Muszę mu zapewnić podstawowe rzeczy do przetrwania tj. jedzenie, picie, czyste ubranie i dach nad głową. Czasem je ponoszę i wychodzę na dwór żeby nie zwariować samej w czterech ścianach. Po za tym na spacerach śpi, więc nie płacze i nie kreci się i nie wymaga uwagi.
 
reklama
To jest raczej na zasadzie, że dziecka winić nie będę. Ono się na świat nie pchało, więc krzywdy mu wyrządzić nie dam. Muszę mu zapewnić podstawowe rzeczy do przetrwania tj. jedzenie, picie, czyste ubranie i dach nad głową. Czasem je ponoszę i wychodzę na dwór żeby nie zwariować samej w czterech ścianach. Po za tym na spacerach śpi, więc nie płacze i nie kreci się i nie wymaga uwagi.
To anioł nie dziecko :) tak jak dziewczyna wyżej napisała. Dziecko Cie kocha i potrzebuje i wystarczy mu ze jesteś :) i że nie dasz mu zrobić krzywdy :) jak ja z moją mamą się kłóciłam za gówniarę i mówiłam że ja się na świat nie pchałam to mi mowila że się tak pchałam że ledwo poród przeżyła i tak mi się spieszyło że się miesiąc wcześniej pchałam :D
 
Hej, super że się uporałaś. Wydaje mi się, że u nas jest znaczna różnica. Ty planowałaś dziecko, ja nie. Ja od kiedy byłam świadoma, wiedziałam że dziecko kategorycznie odpada. Nie lubię dzieci, jestem typem egoistki. Nie wstydzę się tego. Zawsze dbałam tylko o swój tyłek. Ból mi sprawia też fakt, że zawsze byłam pracusiem. Siedzenie w domu to zawsze była kara. Od kiedy miałam możliwość to zarabiałam. W średniej szkole pracowałam w weekendy w knajpie, a wakacje zawsze w pracy nad morzem. Albo na kuchni, albo jako sprzątaczka, barmanka. Nie było opcji usiąść na tyłku. A teraz siedzę. Nie wiem co już mam robić, żeby nie czuć jak jak bezużyteczny śmieć siedzący na ławce w parku. Wstyd mi było iść po 500+, bo mam dwie ręce i nie rozumiem czemu mam pobierać zasiłki. Becikowego nie odbiorę, bo nie potrzebuje czyjejś laski. Nie interesuje mnie kompletnie rozwój dziecka. Nie cieszy mnie to, że się przewraca na brzuch czy tam na odwrót. To nie jest moja bajka. I gdyby nie mój partner, z pewnością ciążę bym usunęła. On jest wiecznie w pracy i od 2 miesięcy nie ma opcji na to, aby przyjął dziecko. Po prostu jest to nie wykonalne. W nocy wstawać nie muszę bo śpi do 7 bez przerwy.
Byłam taka sama, zawsze dwie prace, też jeździłam nad morze do pracy hahaha [emoji106][emoji106][emoji106] pracowałam na pełny etat w biurze, a potem szlam do knajpy pracowac jako barmanka.
Jeśli chcesz zarabiać pieniądze to zrób to. Dziecko możesz oddać do żłobka, albo sama przyjąć drugie dziecko i dorabiac jako opiekunka, trochę paradoks bo masz dwójkę dzieci zamiast jednego, ale może wizja zarobienia pieniędzy trochę umili ci czas z dzieckiem. Możesz Pracowac z domu, np. przez internet na czacie, albo odpowiadać ludziom na pytania.
Ja po tych wszystkich latach robienia kariery i zarabiania pieniedzy, jak już wspomniałam wcześniej, wypaliłam się i o niczym innym nie marzę, jak siedzieć w domu z dzieckiem. Z chęcią bym się z tobą zamieniła... Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma [emoji4] niestety tak jest w życiu, że czasem nie toczy się tak, jak sobie zaplanowałyśmy, wiem że to trudne, ale czasem dobrze jest widzieć pozytywy, zamiast negatywów.
 
Byłam taka sama, zawsze dwie prace, też jeździłam nad morze do pracy hahaha [emoji106][emoji106][emoji106] pracowałam na pełny etat w biurze, a potem szlam do knajpy pracowac jako barmanka.
Jeśli chcesz zarabiać pieniądze to zrób to. Dziecko możesz oddać do żłobka, albo sama przyjąć drugie dziecko i dorabiac jako opiekunka, trochę paradoks bo masz dwójkę dzieci zamiast jednego, ale może wizja zarobienia pieniędzy trochę umili ci czas z dzieckiem. Możesz Pracowac z domu, np. przez internet na czacie, albo odpowiadać ludziom na pytania.
Ja po tych wszystkich latach robienia kariery i zarabiania pieniedzy, jak już wspomniałam wcześniej, wypaliłam się i o niczym innym nie marzę, jak siedzieć w domu z dzieckiem. Z chęcią bym się z tobą zamieniła... Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma [emoji4] niestety tak jest w życiu, że czasem nie toczy się tak, jak sobie zaplanowałyśmy, wiem że to trudne, ale czasem dobrze jest widzieć pozytywy, zamiast negatywów.
Dokładnie u mnie w rodzinie ostatnio wszystko się wali, same problemy, choroby itp . Jak myślę, że gorzej już być nie może to okazuje się że jednak może. Dlatego cieszę się tym co jest bo wiem że jutro mogę się obudzić i będzie jeszcze gorzej...
 
Moja koleżanka zaszła w ciążę i powtarzała ze ona to jednak nie jest przekonana o posiadaniu dziecka, że ona woli wyjazdy, imprezy itp. Poroniła, winiła siebie i swoje podejście, rysa na psychice została. Długo nie mogła się zdecydować na kolejną ciąże i dalej powtarzała ze nie jest przekonana, teraz jest w ciąży i zamartwia się że jej nie utrzyma. I tak będzie jeszcze z 7 meisiecy. Sama przechodziłam poronienie i szczerze jej współczuję tego strachu. Więc sami nigdy nie wiemy do końca czego chcemy i jak zareagujemy l, a myślenie się zmienia z czasem
 
Polecam Ci grupę na fb "Żałuję rodzicielstwa - grupa wsparcia". Tu, wśród kobiet zachwyconych macierzyństwem nie dostaniesz wsparcia jakiego oczekujesz.
[emoji106][emoji106][emoji106][emoji106]

Powiem bardzo szczerze, że ciężko postawić mi się w sytuacji autorki postu. Jednak staralam się dać takie rady, żeby nie poczuła się urażona, ani jeszcze gorzej, bo na pewno robi sobie wyrzuty.

Fajnie, że jest taka grupa! Tam na pewno znajdzie wsparcie.
 
Hej. Jestem tutaj, bo mam pewien problem. Od prawie 4 miesięcy jestem "szczęśliwą" mamą. Dziecko nie było planowane. Po prostu środki antykoncepcyjne zawiodły. Sam poród i pobyt w szpitalu przyprawia mnie o dreszcze. Po powrocie do domu była istna katorga. Pierwszy miesiąc non stop na piersi, nic nie mogłam bez niego zrobić. Nawet wypicie porannej kawy było hardcore. Po miesiącu zrezygnowałam z karmienia, bo wykańczało mnie to psychicznie. Nie mogłam nigdzie wyjść, ewentualnie na spacer z wózkiem.

Mój narzeczony pracuje, bardzo dużo. Na co dzień jestem sama. On wraca nawet ok. Północy. Codziennie jest to samo. Wcześniej moje życie było wolne. Robiłam co chciałam i kiedy chciałam. Teraz nie mogę. Każdy mój dzień jest taki sam. Codziennie spacer, zakupy, sprzątanie itd. Nikogo do pomocy nie mam.

Moja mama nie żyje, tato pracuje zawodowo, rodzeństwa nie posiadam. Teściowie są już osobami starszymi i po prostu nie mają już takiej werwy do maleńkiego dziecka. Wszyscy moi znajomi pracują od rana do wieczora. Mam szanse na wizyty u nich ale tylko w weekend. Ale szczerze mówiąc nie mam na to ochoty, bo jak myślę o tych pampersach, mlekach, grzechotkach to zwyczajnie mi się nie chce jechać.

Każda posiadówka kończy się ryczeniem dziecka i moim powrotem do domu o 21. Znajomi też praktycznie przestali mnie odwiedzać, każdy jest w kwicie wieku i po prostu nie mają ochoty żeby słuchać matki Polki. Wola jechać nad jezioro, imprezę czy na działkę. Nie mówię, że mnie nie odwiedzają, bo to było by kłamstwo, ale są to wizyty raz na 2/3 tygodnie. Jestem już wykończona psychicznie. Chciałabym wyjść i się rozerwać. Jestem okropnie na siebie zła, że tak potoczyło się moje życie.

Od pewnego czasu nic nie robię. Wstaje o 11, włączam tv. Dziecko leży w łóżeczku. Mam to szczęście że mój mały bawi się sam. Trochę pośpi. Mam dość samotnych spacerów po mieście. Po prostu mam ochotę usiąść i płakać. Na faceta nie mam co liczyć, ma taką pracę a nie inną. Rzadko kiedy wraca wcześniej. Jak już mu się uda, to jest godzina 20. Dziecko o tej godzinie już idzie się myć i spać. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas. Już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najgorszy jest fakt, że to dopiero początek.

Po skończeniu urlopu nie mam szans na powrót do pracy. Na pewno nie do tej samej. Godzinowo odpada (9-18/19/20). W moim mieście nie ma żłobka a opiekunka odpada. Nieraz siedzę i płacze. Bo jestem wyrodną matką. Nie reaguje na jego płacz. Zdarza się, że nic nie jem całymi dniami. Po prostu brakuje mi mojego wcześniejszego życia. Ubolewam nad tym, że to ja muszę z nim siedzieć. Facet wsiada w samochód i znika. Jak zdarzy mu się pobyć z nami w domu, bo np ma na późniejszą godzinę, to mi mówi że przeżywam i przesadzam. On z nim pobawi się 30 min i twierdzi, że to nie jest trudne.

Owszem nie jest, ale jak się to robi raz na jakiś czas a nie dzień w dzień po kilka godzin. Jestem totalnie wykończona, a to dopiero początek. Nie chcę nawet myśleć co to będzie jak młody będzie domagał się więcej uwagi. Nie widzę siebie w roli matki. Seksu też prawie nie uprawiamy, bo boje się że środki anty znowu zawiodą, a kolejne dziecko kompletnie nie wchodzi w grę. Nie wiem co mam robić. Wiem, że poniekąd może to wszystko siedzieć w mojej głowie. Ale ja po prostu nie nadaje się na bycie matką. Są dni, że jestem bliska wyjścia z domu i zostawienia dziecka w samotności... Tak bardzo chce mi się płakać.
Hej. Jestem dokładnie Twoją odwrotnością i dlatego... rozumiem Twoją flustracje, złość i bezsilność. Mój syn jest całym moim światem a na sercu leży mi dobro każdego dziecka. Z duużej grupy znajomych nie został mi ich wielu bo narodziny syna przyczyniły się do przewartościowania mojego życia i Ci znajomi poprostu przestali mnie interesować, zobaczyłam jak bardzo się różnimy itd. Piszę to tylko dlatego żeby pokazać Ci różnicę między Nami. Nie wyobrażam sobie by teraz nagle ktoś wyrwał mnie z "mojego świata" i kazał pracować od rana do wieczora a czas wolny miałabym spędzać ze znajomymi z którymi nie mam o czym gadać. To by mnie wściekło. Nie umiałabym się z tym pogodzić. Ty właśnie zostałaś nagle wyrwana ze swojego poukładanego świata, to nie jest fajne i nie zazdroszczę Ci. Nie będę Ci pisać że nagle stanie się cud i znajdziesz szczęście w pieluchach i gryzaczkach bo wcale tak może nie być i tak naprawdę nie ma w tym nic dziwnego bo przecież macierzyństwo nie jest wyznacznikiem wartości kobiety.
Jestem pod bardzo pozytywnym wrażeniem Twojej osoby bo mimo że to "nie Twoja bajka" to dbasz o swoje dziecko, nie zaniedbujesz go. Super, naprawdę Brawo Ty, uwierz mi że nie każda kobieta z "innej bajki" jest do takiego poświęcenia zdolna.
Kochana zdubluje inne dziewczyny ale jedyne co Ci mogę poradzić to szukaj opiekunki do dziecka, później żłobka. Ta grupa wsparcia na Facebooku też jest świetnym pomysłem, może okaże się że w Twojej okolicy jest inna "szczęśliwa matka" a i wirtualny kontakt z dziewczynami o podobnym spojrzeniu na świat dobrze Ci zrobi. Jeśli byś sobie jednak nie radziła ze sobą to warto poszukać specjalisty, nie baruj się z tym sama bo zrobisz sobie jeszcze większą krzywdę.
I na koniec moja prośba - dbaj nadal o swoje dziecko, tak jak do tej pory, tak jak umiesz, to jest w Tobie wspaniałe.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wytrwałości, znalezienia nowych znajomych i powrotu do starych a także by Twoje życie stało się kompromisem pomiędzy Twoim starym a nowym życiem. Trzymam za Ciebie kciuki.
 
Współczuję Ci sytuacji. Powiem Ci, że moje dziecko było planowane i wyczekane od lat. Byłam szczęśliwa cała ciążę.. Ale gdy urodziłam miałam mega doła, Mała płakała ciągle i ciągle... ciągle na cycu albo płacz i nawet cyca nie chciał. Mama nie przyjechała, bo praca ważniejsza, teściowa jak była to lepiej jakby jej nie było, tylko mądrości. Mąż ciągle docinki, że kiepska że mnie matk, bo Mała płacze. Nic jej nie było, po prostu była marudna. Córka nie dawała się odłożyć, ciągle płakała A ja czasem spałam w nocy kilka razy po 15min. Od kilku miesięcy jest super, Mała śpi dobrze, widzę że mnie kocha. Rozumiem, e brakuje Ci towarzystwa i że Ci ciężko ALE to minie. Dzidzia będzie większa i będzie łatwiej, myślę że prawie każdej kobiecie jest ciężko tylko nie każda o tym mówi. A może poznasz jakaś inna młoda mama i będzie Ci raźniej?
 
reklama
Dołączyłam tylko do tego forum, bo już zdarzyło mi się tu otrzymać pomoc albo po prostu wsparcie. Na te chwilę w minimalnym stopniu satysfakcjonowało by mnie chociaż spotkanie ze znajomymi, takie jak kiedyś. Nie chodzi o alkohol czy wyjście do klubu. Po prostu usiąść z nimi przy stole i siedzieć, pogadać. Tak żebym nie musiała co chwilę Zawracać na nie uwagi, czy trzymać je na rękach.
Jeśli chodzi o taką codzienność, to bardziej ubolewam nad tym, że czuje się bezużyteczna. Sprzątanie czy tam pranie towarzyszy mi od zawsze, jest to dla mnie tak oczywiste jak mycie zębów i nie czuje się bohaterkom bo udało mi się wyprać majty. Ot zwykła czynność. Czuję się bezużyteczna dla siebie. Wszyscy dookoła chodzą do pracy, a ja siedze. Zawsze pracowałam, po 6 dni w tygodniu od 9 do wieczora. Chodzenie z wózkiem po parku nie jest moim szczytem marzeń.
A jeśli chodzi o karmienie piersią to nie mam poczucia, że robię coś dla siebie. Po prostu stwierdzilam, że oddałam już swoje ciało dziecku i chociaż piersi zostają u mnie.
Rozumiem, dobrze, że tu jesteś, na pewno znajdziesz grupę, gdzie poznasz inne dziewczyny w podobnej sytuacji. Pociesze Cię, że to co Cię teraz przytłacza nie jest permanentne 🤗 Dlatego pytałam czy zauważasz zmiany w dziecku, w codziennych rutynach - bo takie obserwacje nie tylko dadzą Ci satysfakcję z rozwoju twojego bejbika (np. rodzicom dzieci z porażeniem mózgowym, u których nie ma progresu w rozwoju jest bardzo trudno nimi się zajmować, bo nie ma tego elementu, który motywuje do dalszej opieki), ale także zaczniesz zauważać, że czas postępuje i z miesiąca na miesiąc będzie Ci łatwiej o niezależność.
Praca dawala Ci poczucie wartości - jesteś ambitna. Nie wiem czym się zajmowałaś, ale może w związku z tym, że nie przewidujesz, aby powrót do pracy był możliwy warto rozważyć inne opcje? Może pracę zdalna? A kto wie, w międzyczasie może pojawi się ktoś odpowiedni do opieki nad twoim maluszkiem i będziesz mogła wrócić do pracy? Piszesz, że ludzie w twojej okolicy mają 60+, ale masz też znajomych w swoim wieku, których rodzice są młodsi, może akurat, ktoś z nich miałby możliwość odciążyć Cię od czasu do czasu (w wieku 45-50 lat włącza się u kobiet faza "drugiego macierzyństwa" - silna potrzeba opieki nad dzieckiem). Chcesz, aby to się wydarzyło już, jak najszybciej - określ realnie jakiś przedział czasu na to, może partner mógłby popytać w swoim otoczeniu? Pewnie jest osobą, której najłatwiej się wyżalić - ale wkurza Cię, że lekceważy twoje uczucia - spróbuj pogadać z nim w trybie - "jestem zmartwiona tym jak wygląda moja codzienność (opisujesz swoje uczucia - nie oceniasz jego), pomóż mi znaleźć rozwiązanie na to co mnie bardzo męczy" (facet - zadaniowiec - dodatkowo, żaden nie chce być powodem umęczenia 😉), siądźcie razem, weźcie kartkę i napiszcie jakie macie pomysły na rozwiązanie tej sytuacji. Wszystkie jakie wam przyjdą do głowy. Nawet nierealne. Potem wykreslcie te, które z jakiegoś powodu nie wchodzą w grę. Czy się uda znaleźć optymalne rozwiązanie na tą chwilę czy nie to jesteś jeden krok do przodu - zaangażowałaś narzeczonego, wyraziłaś swoje potrzeby (obawy) i oczekiwania. To często pomaga facetom zrozumieć czego od nich chcemy, dodatkowo sam musi wymyślić jakieś rozwiązanie - to już nie jest tylko twoje zmartwienie.
Stosuj tą metodę z dzieckiem w przyszłości jeśli pojawi się nawracajacy problem (np niewracanie na czas, nieodkładanie rzeczy na swoje miejsca itd)
Fajnie, że tu piszesz - na prawdę to ważne, bo to znaczy, że chcesz coś zmienić, nie chcesz się frustrować - co też wpłynie na relacje z dzieckiem - napisz coś o nim, nie wiem, czy przegapiłam, ale nawet nie wyczytałam czy to chłopczyk czy dziewczynka.
Trzymam kciuki, żebyś odnalazła sens w tej nowej codzienności, małe sukcesy w tych codziennych czynnościach i czas dla siebie i przyjaciół. 😚🤞🤞
 
Do góry