reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Mam dosyć macierzyństwa i dziecka

Luizagr4

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
2 Sierpień 2020
Postów
30
Hej. Jestem tutaj, bo mam pewien problem. Od prawie 4 miesięcy jestem "szczęśliwą" mamą. Dziecko nie było planowane. Po prostu środki antykoncepcyjne zawiodły. Sam poród i pobyt w szpitalu przyprawia mnie o dreszcze. Po powrocie do domu była istna katorga. Pierwszy miesiąc non stop na piersi, nic nie mogłam bez niego zrobić. Nawet wypicie porannej kawy było hardcore. Po miesiącu zrezygnowałam z karmienia, bo wykańczało mnie to psychicznie. Nie mogłam nigdzie wyjść, ewentualnie na spacer z wózkiem.

Mój narzeczony pracuje, bardzo dużo. Na co dzień jestem sama. On wraca nawet ok. Północy. Codziennie jest to samo. Wcześniej moje życie było wolne. Robiłam co chciałam i kiedy chciałam. Teraz nie mogę. Każdy mój dzień jest taki sam. Codziennie spacer, zakupy, sprzątanie itd. Nikogo do pomocy nie mam.

Moja mama nie żyje, tato pracuje zawodowo, rodzeństwa nie posiadam. Teściowie są już osobami starszymi i po prostu nie mają już takiej werwy do maleńkiego dziecka. Wszyscy moi znajomi pracują od rana do wieczora. Mam szanse na wizyty u nich ale tylko w weekend. Ale szczerze mówiąc nie mam na to ochoty, bo jak myślę o tych pampersach, mlekach, grzechotkach to zwyczajnie mi się nie chce jechać.

Każda posiadówka kończy się ryczeniem dziecka i moim powrotem do domu o 21. Znajomi też praktycznie przestali mnie odwiedzać, każdy jest w kwicie wieku i po prostu nie mają ochoty żeby słuchać matki Polki. Wola jechać nad jezioro, imprezę czy na działkę. Nie mówię, że mnie nie odwiedzają, bo to było by kłamstwo, ale są to wizyty raz na 2/3 tygodnie. Jestem już wykończona psychicznie. Chciałabym wyjść i się rozerwać. Jestem okropnie na siebie zła, że tak potoczyło się moje życie.

Od pewnego czasu nic nie robię. Wstaje o 11, włączam tv. Dziecko leży w łóżeczku. Mam to szczęście że mój mały bawi się sam. Trochę pośpi. Mam dość samotnych spacerów po mieście. Po prostu mam ochotę usiąść i płakać. Na faceta nie mam co liczyć, ma taką pracę a nie inną. Rzadko kiedy wraca wcześniej. Jak już mu się uda, to jest godzina 20. Dziecko o tej godzinie już idzie się myć i spać. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas. Już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najgorszy jest fakt, że to dopiero początek.

Po skończeniu urlopu nie mam szans na powrót do pracy. Na pewno nie do tej samej. Godzinowo odpada (9-18/19/20). W moim mieście nie ma żłobka a opiekunka odpada. Nieraz siedzę i płacze. Bo jestem wyrodną matką. Nie reaguje na jego płacz. Zdarza się, że nic nie jem całymi dniami. Po prostu brakuje mi mojego wcześniejszego życia. Ubolewam nad tym, że to ja muszę z nim siedzieć. Facet wsiada w samochód i znika. Jak zdarzy mu się pobyć z nami w domu, bo np ma na późniejszą godzinę, to mi mówi że przeżywam i przesadzam. On z nim pobawi się 30 min i twierdzi, że to nie jest trudne.

Owszem nie jest, ale jak się to robi raz na jakiś czas a nie dzień w dzień po kilka godzin. Jestem totalnie wykończona, a to dopiero początek. Nie chcę nawet myśleć co to będzie jak młody będzie domagał się więcej uwagi. Nie widzę siebie w roli matki. Seksu też prawie nie uprawiamy, bo boje się że środki anty znowu zawiodą, a kolejne dziecko kompletnie nie wchodzi w grę. Nie wiem co mam robić. Wiem, że poniekąd może to wszystko siedzieć w mojej głowie. Ale ja po prostu nie nadaje się na bycie matką. Są dni, że jestem bliska wyjścia z domu i zostawienia dziecka w samotności... Tak bardzo chce mi się płakać.
 
reklama
Rozwiązanie
Sytuacja bardzo trudna, ale szkoda, że jednak Autorka nie skorzystała z pomocy psychologa może do takiej sytuacji by nie doszło. Szkoda mi bardzo dziecka, bo ono nie jest niczemu winne.
A co na ten wyjazd powiedział narzeczony i kto teraz opiekuje się dzidziusiem ?
Kochane, opiekunka odpada, bo żyje w niewielkiej miejscowości. Praktycznie osoby 60+. Szukałam już kogoś chociażby na parę godzin w tygodniu, ale do najbliższej, większej miejscowości mamy 40km. Tam pewnie by ktoś się znalazł, niestety finansowo aż tak nie wyrobimy. Mamy kredyt na dom, a mój facet w wiosnę, lato i jesień jest niemal cały czas w pracy. Od 8 rano do 22/23 i później. Jest rolnikiem. To jest praca której nie da się przełożyć. Musi być coś skoszone, zebrane i już. Nie ma wymówki. Zimą jest dłużej w domu, ale za to zdarza mu się wyjechać za granicę na miesiąc lub dwa, żeby dorobić.
Chodziłam już po parkach, placach zabaw z nadzieją, że znajdzie się ktoś chętny na spacer. Ale niestety. Częściej widzę seniorów z wnukami na placach zabaw. Kiepska miejscowość
a nikt z osób 60-letnich nie chce sobie dorobic? raz w tyg? zaraz mały bedzie miał 6 miesięcy, taka osoba sobie poradzi
 
reklama
a nikt z osób 60-letnich nie chce sobie dorobic? raz w tyg? zaraz mały bedzie miał 6 miesięcy, taka osoba sobie poradzi
Prawdę mówiąc nie próbowałam, ale popytam
Chociaż prawdę mówiąc wątpię. Kupiliśmy mieszkanie na osiedlu emerytowanych wojskowych. Wszystkie 60+ jeżdżą tu Mercedesami, BMW itp. tu średnia emerytur nie schodzi poniżej 5 tysięcy, więc wątpliwe, że komuś będzie chciało się opiekować cudzym dzieckiem
 
Kochane, opiekunka odpada, bo żyje w niewielkiej miejscowości. Praktycznie osoby 60+. Szukałam już kogoś chociażby na parę godzin w tygodniu, ale do najbliższej, większej miejscowości mamy 40km. Tam pewnie by ktoś się znalazł, niestety finansowo aż tak nie wyrobimy. Mamy kredyt na dom, a mój facet w wiosnę, lato i jesień jest niemal cały czas w pracy. Od 8 rano do 22/23 i później. Jest rolnikiem. To jest praca której nie da się przełożyć. Musi być coś skoszone, zebrane i już. Nie ma wymówki. Zimą jest dłużej w domu, ale za to zdarza mu się wyjechać za granicę na miesiąc lub dwa, żeby dorobić.
Chodziłam już po parkach, placach zabaw z nadzieją, że znajdzie się ktoś chętny na spacer. Ale niestety. Częściej widzę seniorów z wnukami na placach zabaw. Kiepska miejscowość
Należysz do jakiejś grupy tu na forum? Dobrze, że tu napisałaś. Ciężko Ci zaakceptować rzeczywistość, to, że życie zadecydowało za ciebie... Masz żal, że jesteś uwiazana dzieckiem a w życiu partnera nie zmieniło się za wiele.
Czy jest coś co mogłoby Ci pomóc uporać się z frustracja? Coś konkretnego co jest realne na ten moment? Spotkanie z przyjaciółmi, wyjście na zakupy? Na imprezę?
Piszesz też, że twój dzień wygląda tak samo - czy widzisz zmiany w dziecku? (może jest za wcześnie, czasem zajmuje kilka miesięcy zanim rodzic i dziecko nawiążą "dialog", relację. Póki co maluch jest całkiem zależny od ciebie i wydaje się, że to cie dręczy. Czy chcesz zauważać zmiany w tych codziennych wydarzeniach? Czy są ci obojętne? Mam na myśli postępy w rozwoju dziecka, czego się uczy, jak się zmienia jego zachowanie, umiejętności?
Jeszcze pytanie, czy czujesz się lepiej od czasu jak przestałaś karmić piersią? Masz poczucie, że zrobiłaś coś dla siebie?
 
Prawdę mówiąc nie próbowałam, ale popytam
Chociaż prawdę mówiąc wątpię. Kupiliśmy mieszkanie na osiedlu emerytowanych wojskowych. Wszystkie 60+ jeżdżą tu Mercedesami, BMW itp. tu średnia emerytur nie schodzi poniżej 5 tysięcy, więc wątpliwe, że komuś będzie chciało się opiekować cudzym dzieckiem
daj ogłoszenie może w sasiednich miejscowosciach, czasem ktoś ma małe dziecko i dobierze drugie na kilka godzin
 
Prawdę mówiąc nie próbowałam, ale popytam
Chociaż prawdę mówiąc wątpię. Kupiliśmy mieszkanie na osiedlu emerytowanych wojskowych. Wszystkie 60+ jeżdżą tu Mercedesami, BMW itp. tu średnia emerytur nie schodzi poniżej 5 tysięcy, więc wątpliwe, że komuś będzie chciało się opiekować cudzym dzieckiem
Czasem są emerytki, które czują się samotnie i chciałyby mieć jakieś zajęcie, wiec może warto popytać
 
Należysz do jakiejś grupy tu na forum? Dobrze, że tu napisałaś. Ciężko Ci zaakceptować rzeczywistość, to, że życie zadecydowało za ciebie... Masz żal, że jesteś uwiazana dzieckiem a w życiu partnera nie zmieniło się za wiele.
Czy jest coś co mogłoby Ci pomóc uporać się z frustracja? Coś konkretnego co jest realne na ten moment? Spotkanie z przyjaciółmi, wyjście na zakupy? Na imprezę?
Piszesz też, że twój dzień wygląda tak samo - czy widzisz zmiany w dziecku? (może jest za wcześnie, czasem zajmuje kilka miesięcy zanim rodzic i dziecko nawiążą "dialog", relację. Póki co maluch jest całkiem zależny od ciebie i wydaje się, że to cie dręczy. Czy chcesz zauważać zmiany w tych codziennych wydarzeniach? Czy są ci obojętne? Mam na myśli postępy w rozwoju dziecka, czego się uczy, jak się zmienia jego zachowanie, umiejętności?
Jeszcze pytanie, czy czujesz się lepiej od czasu jak przestałaś karmić piersią? Masz poczucie, że zrobiłaś coś dla siebie?
Dołączyłam tylko do tego forum, bo już zdarzyło mi się tu otrzymać pomoc albo po prostu wsparcie. Na te chwilę w minimalnym stopniu satysfakcjonowało by mnie chociaż spotkanie ze znajomymi, takie jak kiedyś. Nie chodzi o alkohol czy wyjście do klubu. Po prostu usiąść z nimi przy stole i siedzieć, pogadać. Tak żebym nie musiała co chwilę Zawracać na nie uwagi, czy trzymać je na rękach.
Jeśli chodzi o taką codzienność, to bardziej ubolewam nad tym, że czuje się bezużyteczna. Sprzątanie czy tam pranie towarzyszy mi od zawsze, jest to dla mnie tak oczywiste jak mycie zębów i nie czuje się bohaterkom bo udało mi się wyprać majty. Ot zwykła czynność. Czuję się bezużyteczna dla siebie. Wszyscy dookoła chodzą do pracy, a ja siedze. Zawsze pracowałam, po 6 dni w tygodniu od 9 do wieczora. Chodzenie z wózkiem po parku nie jest moim szczytem marzeń.
A jeśli chodzi o karmienie piersią to nie mam poczucia, że robię coś dla siebie. Po prostu stwierdzilam, że oddałam już swoje ciało dziecku i chociaż piersi zostają u mnie.
 
Z
Łatwo się mówi. Ja nie twierdzę, że żyje dla imprez. Nigdy typem imprezowicza nie byłam. Chciałabym po prostu wyjść do rówieśników jeśli można tak to nazwać. Tym bardziej że czuje po prostu odrzucenie z racji dziecka. Niby mnie zapraszają, ale co z tego jak koniec końców dziecko się rozpłacze, a ja zostaję sama w którejś z sypialni i go karmię albo mu coś pokazuje, bo jest znudzone. Nikt z mojego towarzystwa nie ma dzieci, więc nikt też mi go nie zabierze chociaż na chwilę, żeby mnie odciążyć. Tak samo jest z spotkaniami u mnie. Odnoszę wrażenie, że już mnie nikt nie odwiedza, bo jest dziecko i jeszcze czasem będę rozmawiać tylko o dziecku, no przecież nic w moim życiu innego się nie dzieje. To o czym ze mną rozmawiać? Zwyczajnie w świecie brakuje mi tego, co było przed narodzinami, bo dzieci mieć nie chciałam i zabezpieczaliśmy się. I raczej to nie jest kwestia dojrzałości. Obawiam się, że nigdy nie zaakceptuje go w moim życiu, bo najzwyczajniej w świecie go nie chciałam.
Plus narzeczony jest non stop w pracy, a po niej idzie spać. Nie mam nawet z kim porozmawiać jak z dorosłym człowiekiem. Bo chyba "guganie'' to nie rozmowa
Nie mówi się łatwo. Poprostu musisz znaleźć coś w swoim życiu co da Ci trochę radości.
Ja czerpie każda chwilę z bycia z dziewczynkami, bo wiem że te chwile już nie wróca. Że nigdy więcej nie będę mieć dzieci. Takich maleńkich. Ale też staram się robić coś dla siebie. Wyjść, na godzinę kiedy jest możliwość. Zatęsknić, poczuć ten uśmiech na twarzy dziecka kiedy się wraca. To pomaga, zapomina się o złych rzeczach, gorszych dniach. Patrzy się na świat w innym świetle.
Ale rozumiem też Twoja postawe, i tak jak dziewczyny radza. Dodaj ogłoszenie, spróbuj. Wyjdź na chwilę do ludzi. Do kosmetyczki, nawet na zakupy sama.
Zrób coś dla siebie.
 
Z
Nie mówi się łatwo. Poprostu musisz znaleźć coś w swoim życiu co da Ci trochę radości.
Ja czerpie każda chwilę z bycia z dziewczynkami, bo wiem że te chwile już nie wróca. Że nigdy więcej nie będę mieć dzieci. Takich maleńkich. Ale też staram się robić coś dla siebie. Wyjść, na godzinę kiedy jest możliwość. Zatęsknić, poczuć ten uśmiech na twarzy dziecka kiedy się wraca. To pomaga, zapomina się o złych rzeczach, gorszych dniach. Patrzy się na świat w innym świetle.
Ale rozumiem też Twoja postawe, i tak jak dziewczyny radza. Dodaj ogłoszenie, spróbuj. Wyjdź na chwilę do ludzi. Do kosmetyczki, nawet na zakupy sama.
Zrób coś dla siebie.
Dałam ogłoszenie na FB i zobaczę, czy ktoś chętny się zajmie dzieckiem.
Niestety, mnie nie cieszy chwila z dzieckiem i cieszę się, że te chwile nie wrócą i z dnia na dzień jest starszy. Były dni że narzeczony mógł wziąć go na spacer i wychodził. Niestety to zazwyczaj była góra godzina, więc człowiek dobrze się nie okręcił i dziecko znowu było w domu
 
reklama
Moim zdaniem koniecznie psycholog, i polecam poćwiczyć godzinkę dziennie rozne treningi są na YouTube, super wietrzą głowę i odprężają, dla mnie wybawienie :) może zrobi się z tego twoja pasja?
 
Do góry