Tak! Zazdrosne koczkodany!!!
A z ta empatia facetow cos jest na rzeczy chociaz z calych trzech razy gdzie ktos mnie przepuscil w kolejce to dwa razy panie, raz pan. Tylko pan cala akcje zarzadzil z zaangazowaniem kasjerki, wiec liczy sie podwojnie
Napisane na ONE E1003 w aplikacji Forum BabyBoom
Też tego doświadczyłam.
Starsi Panowie przepuszczają w kolejce, jakby to była oczywista oczywistość. Może tak zostali wychowani. Za to im starsze Panie, tym z tą empatią słabiej.
Ja nie należę co prawda do tych osób, które wykorzystują swoje prawa. Głupio mi jakoś tak pchać się przed emerytami w kolejkę, choć np. do specjalistów można, bo gwarantuje nam to prawo. Ale nie mam ochoty na te wymowne spojrzenia "pinda z brzuchem się pcha". Więc jak ta głupia grzecznie czekam...
Mam na to jednak dobry patent. Staram się brać ze sobą męża. On nie ma takich skrupułów i jak np. idziemy do kardiologa, to wpada na poczekalnia i rzuca tekstem "Kto następny do Pani doktor? O! To dobrze! My będziemy przed Panem".
Personel medyczny też podchodzi do "ciężarówek" z przychylnoscią i nie raz się spotkałam z reakcją, że informowali lub namawiali pozostałych pacjentów, żeby puścić mnie przodem.
W kolejkach w sklepach itp. już takich przywilejów nie doświadczam... Ale to już kwestia kultury i tego jak kto został wychowany. Ciąża nie choroba... Ale postój sobie w kolejce w markecie z 7 minut z brzuchem mogącym pomieścić ze 3 arbuzy, to zobaczysz jak fajnie.
Ciąża, ciążą, ale zakupy się same nie zrobią...
Co do znieczulenia...
To moja pierwsza ciąża (Ale mam nadzieję, że nie ostatnia) i póki nie zaszlam, to poród był moim największym zmartwienie. A że będzie bolało, a że nie dam rady...
Myslam nawet o cc na życzenie. Ale się naczytalam/nasluchalam, że dochodzenie do siebie po tak poważnym cięciu, jeszcze z malenstwem u boku to bardzo ciężka sprawa, że dla samego dziecka to nie jest naturalna metoda pojawienia się na tym świecie i że może mieć przez to problemy rozwojowe... jego dobro jest na pierwszym miejscu.
Dziś zrobię wszystko, byle nie cc (no chyba że lekarz zaleci).
"Przeżuciłam" się więc na ZZO, a teraz piszecie, że z tym też nie jest tak kolorowo...
Czytam, że tyle z Was rodzilo naturalnie, że zaczęłam się zastanawiać czy i ja nie dałabym rady.
Raczej twarda ze mnie babka. Środków przeciwbólowych nie biorę przy wizycie u "zębologa" czy bólu glowy, bo jakoś to znoszę, choć zdaję sobię sprawę, że poród będzie bardziej bolesny.
Jestem nastawiona na ból, więc nie spodziewam się, że przy pierwszych skurczach przeżyje szok... "a bo mi nagadali, że będzie fajnie".
Dla maleństwa to też ciężkie przeżycie. Najpierw było fajnie, dużo miesca na trenowania, potem zaczęło się robić ciaśniej. Przy samym końcu nawet rączki nie da się rozprostować, a na finiszu jeszcze jakieś przepychanie przez wąskie przejście, oslepiające światło i cholernie zimno...
Te maluchy to dopiero mogłyby co nieco o porodzie poopowiadać.