No w końcu doczytałam ogólny :-) Rano zaczęłam, potem M zadzwonił, żebym się zbierała i jechała z nim na zakupy i do banku i po karmę dla Borka. Wróciliśmy koło 12.30 i nam wyłączyli prąd. Włączyli o 15 i robiliśmy obiad (placki po węgiersku - wyszły rewelacyjnie pyszne ), potem pojechaliśmy do apteki, bo zapomnieliśmy wcześniej no i jak usiadłam przed kompem to było tyle stron do przeczytania, że dopiero teraz skończyłam. W międzyczasie pochłonęłam pół lizaka - M obdarował mnie wielkim sercem z lizaka i jak czytałam to pół zlizałam :-) Dziś potwornie mnie ciągnie w podbrzuszu jak chodzę, a teraz jak leżę to sie uspokoiło. A po południu to mnie bolał cip (hmm jakieś kilka stron temu chyba było o tym coś pisane ;-)). Antek fika koziołki i aż brzuch lata. Jak nie było u mnie prądu to przeczytałam te poradniki co dostałam od ginki i wypisałam wszystko co trzeba zabrać do szpitala dla siebie i dziecka i co powinno być w domu jak się już nasze skarby porodzą, to jutro wstawię listę, może się przyda którejś.
Nie wiem co jeszcze miałam napisać, tyle tego się tu od wczoraj nazbierało. Będę robić notatki.
Nie wiem co jeszcze miałam napisać, tyle tego się tu od wczoraj nazbierało. Będę robić notatki.