Marzenka ja czasami się nachylam nad nim i przytulam się do niego bez wyciągania z łóżeczka.M go kiedyś wyciągnął i się męczyli do północy aż mama z cycem wkroczyła i małego uspokoiła. Teraz tatuś ma zakaz wyciągania z łóżeczka. Po kąpieli mały je i idzie do wyrka i z reguły sam zasypia. Gorzej jest w dzień bo praktycznie w łóżeczku nie śpi,ale całe szczęście obchodzi się bez bujania.
reklama
marzena mogę Ci przybić piątkę też trochę jestem taka matka zła
jak wydziera się dla wydzierania, to odkładam do łóżeczka i tam się uspokaja.Niestety mama nauczyła się już ryki odróżniać i nie każdy powoduje wzięcie na ręce.Jak już nakręca się w łózeczku, to głaskam go, tulę,ale wszystko w łózeczku.Jak ktoś go nosi np babcia to w dwa dni się skubany rozpuści.A potem cztery dni dochodzenia do normalności.
W nocy to zawsze nie ma noszenia, jest am i odkładam juniora , idę spać.
jak wydziera się dla wydzierania, to odkładam do łóżeczka i tam się uspokaja.Niestety mama nauczyła się już ryki odróżniać i nie każdy powoduje wzięcie na ręce.Jak już nakręca się w łózeczku, to głaskam go, tulę,ale wszystko w łózeczku.Jak ktoś go nosi np babcia to w dwa dni się skubany rozpuści.A potem cztery dni dochodzenia do normalności.
W nocy to zawsze nie ma noszenia, jest am i odkładam juniora , idę spać.
bra00721
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 26 Październik 2010
- Postów
- 4 548
marzena święte słowa. Jest to metoda Richarda Ferbera:
fajny artykuł znalazłam na ten temat:
Decydując się na dziecko, decydujemy się także na wiele uciążliwości związanych z jego wychowaniem - zmęczenie, niewyspanie i dyskomfort wynikający z tego, że to my musimy dostroić się do potrzeb i wrażliwości malucha, a nie on do naszych. To bardzo trudne, czasem męczące i wyczerpujące. Chciałoby się jakoś zachować dawną niezależność, dyktować maluchowi własne warunki. Łatwo wtedy pomylić to, co wygodne dla nas, z tym, co dobre dla dziecka.
Święty spokój?
W taką pułapkę szczególnie łatwo wpaść, kiedy zasypianie staje się problemem. Gdy jesteśmy zmęczeni, sfrustrowani, zaczynamy walczyć o sen i święty spokój. W takim stanie chętnie korzystamy z metod, które obiecują szybkie i skuteczne zlikwidowanie problemu. Stąd popularność rozmaitych sposobów mających "nauczyć" dziecko zasypiania, jak metoda Richarda Ferbera, który w swojej książce "Solve your child's sleep problems" proponuje wieloetapowy system przyuczania malucha do samotnego i sprawnego zasypiania we własnym łóżeczku. Istotą tej metody jest założenie, że nie należy reagować na płacz dziecka, należy natomiast zostawiać je samo w pokoju, pozwalając na coraz dłuższe (5,10,15 minut) okresy płaczu w samotności.
Wątpliwy sukces
"Udało się" - entuzjazmują się mamy - "ta metoda naprawdę działa", "wczoraj płakał półtorej godziny, a dzisiaj już tylko pół". Warto przyjrzeć się temu, co tak naprawdę dzieje się z dzieckiem "uczonym" samodzielnego zasypiania w tak bezsensowny sposób. Dlaczego ta metoda przynosi więcej szkody niż pożytku?
1. Wyobraźmy sobie, jak czuje się dorosły, który jest smutny, samotny, rozpaczliwie potrzebuje bliskości i poczucia bezpieczeństwa, a ci, którym chciał ufać, mówią mu: radź sobie sam, twoje potrzeby nas nie obchodzą? Taki dorosły czuje się fatalnie. Ale opanował sztukę szukania wsparcia, potrafi, lepiej lub gorzej, zadbać o swoje samopoczucie. Małe dziecko nie umie się pocieszyć. Rozpacz samotnego płaczu, nadzieja i rozczarowanie w jego wołaniu o bliskość mamy to coś, co warto sobie wyobrazić i uświadomić, zanim zdecydujemy się nie wchodzić do pokoju szlochającego dziecka.
2. Wieczorne zasypianie to moment, w którym dziecko szczególnie potrzebuje naszej bliskości i obecności. Zasypianie to takie małe rozstanie, a sposób, w jaki maluch je przeżywa, może stać się modelem reagowania na późniejsze rozstania. Malutkie dziecko, które traci mamę z pola widzenia, nie wie, że ona wróci. Dorosłemu trudno to sobie wyobrazić, że za każdym razem odchodzimy od malucha "na zawsze". Zostawiając go płaczącego w pokoju, narażamy dziecko na samotne przeżywanie rozpaczy, której głębi nie potrafimy sobie wyobrazić.
3 Metoda Ferbera i metody podobne są skuteczne - szybko przynoszą wymierny efekt w postaci świętego spokoju rodziców. Pamiętajmy jednak, że dziecko, które nie chce spać, ma jakiś ważny powód. Skuteczna metoda wychowawcza pomogłaby ten powód dostrzec i rozwiązać problem w sposób respektujący potrzeby i wrażliwość dziecka. Metoda Ferbera nie rozwiązuje problemu, tylko tłumi objawy. Jest skuteczna, jak każda tresura. Mamy, które cieszą się, że maluch "nauczył się" zasypiać, każdego dnia płacząc krócej, tak naprawdę powinny być poważnie zaniepokojone. Dziecko poddało się - nie płacze, bo i tak nikt nie przyjdzie. Czy to jest wychowawczy sukces?
4. Warto przyjrzeć się językowi, którym operuje metoda Ferbera. Choćby tytułowemu sloganowi, czyli "nauce zasypiania". Te metody nie są "nauką". Nie uczą zasypiać, bo zasypianie nie wymaga uczenia, jest naturalnym stanem przejściowym miedzy czuwaniem a snem. Nie uczą też dlatego, że nauka zakłada współpracę i świadome nabywanie pewnych umiejętności, o czym w tym wypadku nie ma mowy. Jeśli metoda ta czegoś "uczy", to tego, że potrzeby dziecka są nieważne, że nie zasługuje na zainteresowanie i szacunek, że bliscy rozczarowują i nie można im ufać.
5 Inne sformułowanie, charakterystyczne dla całej idei "zimnego wychowu", to zwrot: "pozwolić się wypłakać", który poprawia samopoczucie rodzicom odliczającym 5, 10 i 15 minut po drugiej stronie zamkniętych drzwi. "Pozwolić się wypłakać" - to jednak na coś pozwolić. Ten zwrot sugeruje, że maluch o niczym innym nie marzy, tylko o płaczu, w którym nikt nie będzie mu przeszkadzał. Warto nazwać rzecz po imieniu: nie reagując na płacz dziecka, pozwalamy s o b i e - na pozorny spokój.
6 Małe dziecko płacze, bo to jedyny język, w którym komunikuje swoje potrzeby. Nie dlatego, że chce nami manipulować czy dokuczyć. Płacze, bo nas potrzebuje. Głód, smutek, nuda, samotność, nadmiar bodźców, mokra pielucha, niewygodne ubranko, pragnienie czułości i bliskości, tęsknota za mamą, strach przed jej utratą - każdy z tych życiowych problemów malutkiego dziecka dorosły może rozwiązać jednym gestem, przytuleniem, chwilą uwagi. Jeśli tylko zareaguje na wołanie.
fajny artykuł znalazłam na ten temat:
Decydując się na dziecko, decydujemy się także na wiele uciążliwości związanych z jego wychowaniem - zmęczenie, niewyspanie i dyskomfort wynikający z tego, że to my musimy dostroić się do potrzeb i wrażliwości malucha, a nie on do naszych. To bardzo trudne, czasem męczące i wyczerpujące. Chciałoby się jakoś zachować dawną niezależność, dyktować maluchowi własne warunki. Łatwo wtedy pomylić to, co wygodne dla nas, z tym, co dobre dla dziecka.
Święty spokój?
W taką pułapkę szczególnie łatwo wpaść, kiedy zasypianie staje się problemem. Gdy jesteśmy zmęczeni, sfrustrowani, zaczynamy walczyć o sen i święty spokój. W takim stanie chętnie korzystamy z metod, które obiecują szybkie i skuteczne zlikwidowanie problemu. Stąd popularność rozmaitych sposobów mających "nauczyć" dziecko zasypiania, jak metoda Richarda Ferbera, który w swojej książce "Solve your child's sleep problems" proponuje wieloetapowy system przyuczania malucha do samotnego i sprawnego zasypiania we własnym łóżeczku. Istotą tej metody jest założenie, że nie należy reagować na płacz dziecka, należy natomiast zostawiać je samo w pokoju, pozwalając na coraz dłuższe (5,10,15 minut) okresy płaczu w samotności.
Wątpliwy sukces
"Udało się" - entuzjazmują się mamy - "ta metoda naprawdę działa", "wczoraj płakał półtorej godziny, a dzisiaj już tylko pół". Warto przyjrzeć się temu, co tak naprawdę dzieje się z dzieckiem "uczonym" samodzielnego zasypiania w tak bezsensowny sposób. Dlaczego ta metoda przynosi więcej szkody niż pożytku?
1. Wyobraźmy sobie, jak czuje się dorosły, który jest smutny, samotny, rozpaczliwie potrzebuje bliskości i poczucia bezpieczeństwa, a ci, którym chciał ufać, mówią mu: radź sobie sam, twoje potrzeby nas nie obchodzą? Taki dorosły czuje się fatalnie. Ale opanował sztukę szukania wsparcia, potrafi, lepiej lub gorzej, zadbać o swoje samopoczucie. Małe dziecko nie umie się pocieszyć. Rozpacz samotnego płaczu, nadzieja i rozczarowanie w jego wołaniu o bliskość mamy to coś, co warto sobie wyobrazić i uświadomić, zanim zdecydujemy się nie wchodzić do pokoju szlochającego dziecka.
2. Wieczorne zasypianie to moment, w którym dziecko szczególnie potrzebuje naszej bliskości i obecności. Zasypianie to takie małe rozstanie, a sposób, w jaki maluch je przeżywa, może stać się modelem reagowania na późniejsze rozstania. Malutkie dziecko, które traci mamę z pola widzenia, nie wie, że ona wróci. Dorosłemu trudno to sobie wyobrazić, że za każdym razem odchodzimy od malucha "na zawsze". Zostawiając go płaczącego w pokoju, narażamy dziecko na samotne przeżywanie rozpaczy, której głębi nie potrafimy sobie wyobrazić.
3 Metoda Ferbera i metody podobne są skuteczne - szybko przynoszą wymierny efekt w postaci świętego spokoju rodziców. Pamiętajmy jednak, że dziecko, które nie chce spać, ma jakiś ważny powód. Skuteczna metoda wychowawcza pomogłaby ten powód dostrzec i rozwiązać problem w sposób respektujący potrzeby i wrażliwość dziecka. Metoda Ferbera nie rozwiązuje problemu, tylko tłumi objawy. Jest skuteczna, jak każda tresura. Mamy, które cieszą się, że maluch "nauczył się" zasypiać, każdego dnia płacząc krócej, tak naprawdę powinny być poważnie zaniepokojone. Dziecko poddało się - nie płacze, bo i tak nikt nie przyjdzie. Czy to jest wychowawczy sukces?
4. Warto przyjrzeć się językowi, którym operuje metoda Ferbera. Choćby tytułowemu sloganowi, czyli "nauce zasypiania". Te metody nie są "nauką". Nie uczą zasypiać, bo zasypianie nie wymaga uczenia, jest naturalnym stanem przejściowym miedzy czuwaniem a snem. Nie uczą też dlatego, że nauka zakłada współpracę i świadome nabywanie pewnych umiejętności, o czym w tym wypadku nie ma mowy. Jeśli metoda ta czegoś "uczy", to tego, że potrzeby dziecka są nieważne, że nie zasługuje na zainteresowanie i szacunek, że bliscy rozczarowują i nie można im ufać.
5 Inne sformułowanie, charakterystyczne dla całej idei "zimnego wychowu", to zwrot: "pozwolić się wypłakać", który poprawia samopoczucie rodzicom odliczającym 5, 10 i 15 minut po drugiej stronie zamkniętych drzwi. "Pozwolić się wypłakać" - to jednak na coś pozwolić. Ten zwrot sugeruje, że maluch o niczym innym nie marzy, tylko o płaczu, w którym nikt nie będzie mu przeszkadzał. Warto nazwać rzecz po imieniu: nie reagując na płacz dziecka, pozwalamy s o b i e - na pozorny spokój.
6 Małe dziecko płacze, bo to jedyny język, w którym komunikuje swoje potrzeby. Nie dlatego, że chce nami manipulować czy dokuczyć. Płacze, bo nas potrzebuje. Głód, smutek, nuda, samotność, nadmiar bodźców, mokra pielucha, niewygodne ubranko, pragnienie czułości i bliskości, tęsknota za mamą, strach przed jej utratą - każdy z tych życiowych problemów malutkiego dziecka dorosły może rozwiązać jednym gestem, przytuleniem, chwilą uwagi. Jeśli tylko zareaguje na wołanie.
bra dobrze napisane ... jakies idiotyczne 'nauki' 'metody'... zostawianie na 5 min placzacego maluszka to okrucienstwo, noo dla niego na pewno, a co dopiero na 10, 15.. brrrrr
...moja Polcia smacznie spi na kanapie,,, bez kapieli jeszcze !,,, a tu noc nas prawie zastala,, ale tak slodko zasnela na mnie, w koncu,,, kolo 20-tej po wczesniejszej aktywnosci ciaglej, ze przeciez nie moglam jej obudzic.. wczoraj tez byla kapana kolo 22 godziny.. hm nie podoba mi sie to ale co zrobic..
...moja Polcia smacznie spi na kanapie,,, bez kapieli jeszcze !,,, a tu noc nas prawie zastala,, ale tak slodko zasnela na mnie, w koncu,,, kolo 20-tej po wczesniejszej aktywnosci ciaglej, ze przeciez nie moglam jej obudzic.. wczoraj tez byla kapana kolo 22 godziny.. hm nie podoba mi sie to ale co zrobic..
bra00721
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 26 Październik 2010
- Postów
- 4 548
dokładnie jaipur. u mnie w rodzinie ślepo stosowano tę metodę wobec adoptowanej 2-letniej córeczki. trwalo 2 tygodnie zanim zaczęła sama zasypiać. niestety rodzice nie pomysleli o tym, ile przeżyła juz w swoim krótkim życiu i że powód problemów z zasypianiem może być głębszy niż zwykle fanaberie. żeby nie było bardzo ja kochają, sa wspaniałymi rodzicami tyle, że akurat w tej kwestii nie mogę się z nimi zgodzić.
marzena9
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Październik 2005
- Postów
- 2 976
Wiesz Bra to jest tak napisane że aż rozdziera serce i się popłakałam bo wczułam się w takiego kilkutygodniowego szkrabika co "poddał się i nie płacze bo i tak nikt nie przyjdzie". Jakie poczucie beznadziei wpaja takiemu dziecku ta metoda? Może na prawdę jest dobra ale dla dziecka, które rozumie co się do niego mówi, dla dwu-trzylatka, który wie, że jesteśmy w pokoju obok... Ale nie dla niemowlaka, który co wieczór na nowo przeżywałby rozpacz utraty rodziców czyli ... wyrok śmierci.
Teraz to nawet się będę zastanawiała czy zostawiać go jak płacze choćby na chwilę, żeby iść zrobić sobie jeść.
Teraz to nawet się będę zastanawiała czy zostawiać go jak płacze choćby na chwilę, żeby iść zrobić sobie jeść.
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 6 tys
- Wyświetleń
- 345 tys
- Odpowiedzi
- 113
- Wyświetleń
- 6 tys
- Odpowiedzi
- 259
- Wyświetleń
- 29 tys
Podziel się: