Hejka w koncu moje dziecko zasnelo na tyle abym mogla usiasc i spokojnie cos napisac. Chociaz nie raz bylo tak, ze siadalam pisalam a tu krzyk i dupa nie moglam juz dokonczyc. Infacol zdzialal cuda kolki minely, aktualnie mamy 5 dzien bez wieczornego darcia ryja, ale za to mamy cos innego...wieczne marudzenie i niespanie. W nocy owszem spie pieknie od 23 do 5-6 rano, ale jak wstanie o 6 to nie spi do 11, a wieczorem od 19 do 23-24. Wczoraj wypompowal mnie fizycznie na maksa nie spal od 8 rano do 23
jak dziecko 5-tygodniowe moze tyle czasu nie spac drzemajac tylko 2 razy po 15 min? Czasami mam cos takiego szczegolnie wieczorem, ze przy cycu strasznie sie prezy wygina wypluwa cycka jak go wypluje to zachlannie go szuka chce ssac i nie moze Moze on sie nie najada? Ja sama w ciagu dnia nie mam czasu zjesc i moze mleka mam za malo? Ale w nocy to mam sztywne banie i mlautki od razu po jedzeniu pieknie zasypia...aj ja juz nie wiem...zamiast mnie te macierzynstwo cieszyc to jest wrecz odwrotnie...przed porodem bylam taka wielka madra pani, ze ja dam rade, ze wszystko sie przetrwa ze na wszystko jest sposob...chu*** prawda :-( po 5 tyd karmienia piersia na siedzaco, bo w innej pozycji nie da rady moje plecy robia juz wysiadke, jeszcze miesiac dwa i bede inwalidka...tak bardzo tesknie za forum, za tym spokojnym i wolnym czasem dla siebie gdzie zawsze mozna sie poradzic, pogadac i poprpstu wyzalic komus kto cie rozumie i podzieli sie swoim doswiadczeniem. A tak, karmienie, przewijanie, usypianie i tak w kolko przez te kolki mlody tak sie przyzwyczail do noszenia na rekach i bujania ze robie mase km wozkiem po mieszkaniu, moje wlochate dywany sa juz tak uklepane, ze wstyd do ludzi...
do tego jeszcze przez te jego marudzenie w dzien nie jestem w stanie robic paznokci...nie robie paznokci-nie zarabiam, nie zarabiam-nie ma z czego zyc...jezu drgoi kiedy ten ciezki okres w naszym zyciu minie...
Jedyne co mnie pociesza i raduje to to, ze Oskarek zaczal juz gaworzyc i sie usmiechac, reaguje na grzechotki i wzorzyste zabawki...cala reszta jest do dupy, najgorsze jest to, ze ze oddalamy sie z mezem od siebie, ciagle sie klocimy, wrzeszczymy na siebie, nie pamietam juz kiedy z nim siedzialam i normalnie rozmawialam...nawet nie wiem co u niego w pracy...
A kolejna rzecz to taka, ze moje cialo jest tak zmasakrowane rozstepami, ze chyba nigdy w zyciu nie pokaze mu sie juz nago...pregi na calym brzuchu, biodrach, na obu nogach od ud po same kolana i na calych cyckach :-( a wszyskto to wylazlo po porodzie...nie akceptuje juz siebie pod zadnym wzgledem czuje sie zle fozycznie i psychicznie i chyba fatycznie wybiore sie do psychologa, bo nie widze dla siebie zadnej innej nadziei...
wyzalilam sie, troche mi ulzylo...wole tu, bo jak z kims rozmawiam to tylko slysze "no tak jest, chcilas to masz, co ty myslalas, ze bedzie lekko, nie martw sie teraz bedzie juz tlyko gorzej, coraz mniej bedzie ci spal" Boze drogi jak wkur** takie chu** warte rady :-(
Alex trzymam kciuki ja przeszlam 5-dniowa hospitalizacje z zoltaczka i myslalam, ze juz nie wyjde z tej depresji...choc z jednej popadlam w dtuga...