A ja nie wyobrażam sobie nie robić prenatalnych, albo robić je częściowo. Te badania nie wskazują jednoznacznie na chorobę lub zdrowie, wskazują prawdopodobieństwo wystąpienia. Jeśli wyniki są wątpliwe, istnieje możliwość dalszej diagnostyki - nieinwazyjne NIPT i diagnostyka inwazyjna, a nawet leczenie jeszcze w trakcie ciąży. Dodatkowo, prenatalne nie dotyczą jedynie dziecka, ale też matki - mogą wskazywać na późniejsze zatrucie ciążowe, problemy z przepływami, z budową łożyska.
Druga sprawa jest taka, że jeśli robicie prenatalne to służycie swoimi wynikami innym kobietom - wyniki są wrzucane do bazy danych i porównywane z wynikami kobiet w tym samym wieku, z tymi samymi cechami, w tej samej populacji. Czym więcej danych będzie w bazie, tym dokładniej będzie można przewidzieć prawdopodobieństwo wystąpienia choroby.
A kolejna sprawa jest taka, że nawet jeśli w NIPT genetycznie wyjdzie wszystko dobrze, to rozwojowo w trakcie ciąży może wydarzyć się wiele, więc koniecznie trzeba kontrolować dalszy rozwój dziecka i swój stan.
I tak, jeśli lekarz oferuje wam pierwsze prenatalne, to sprawdźcie czy ma certyfikat FMF - Fetal Medicine Foundation. To jedyna organizacja, która uprawnia lekarzy do wykonywania tych badań.
Szczerze mówiąc, nie rozumiem do końca kobiet, które z własnej woli rezygnują z tych badań. Osobiście stresowałabym się dużo bardziej, nie wiedząc dokładnie, w jakim stanie jest dziecko, które noszę, niż mając świadomość choroby i podejmując leczenie.