Ja o mojego męża też się nie martwię, wiem, że by sobie poradził, pewnie potrzebował by trochę instrukcji, ale dałby radę
Właściwie to 90% rzeczy związanych z wykańczaniem domu ogarnia on, ja ogarniam rzeczy dla dzidzi, ale tez czasem się go radzę, wozek, fotelik wybieralismy wspólnie. U mnie od jakiegoś czasu baby brain w pełni i mam pamięć złotej rybki, już nie mam czasem do siebie siły
Jestem już na zwolnieniu i mam sporo czasu, ale wiecznie wydaje mi się, że jestem w proszku ze wszystkim. Nie wiem gdzie mi ten czas ucieka.
Cieszę się, że mogę na niego liczyć, że ogarnie wszystko wokół siebie, nie ma problemu żeby obiad zrobić. Ja dzisiaj się słabo czułam przez przeziebienie i zajął się gotowaniem, a ja tak strasznie sie zle czulam z tym, że on przy garach a ja leżę, non stop do niego przychodziłam i pytałam co pokroić, w czym pomóc, musial wyganiać mnie do łóżka
ale ja wiem, że mi to niestety zostało z domu, bo byłam wychowywana tak, że kobieta w domu ma robić wszystko, a mezczyzna "zmeczony" po pracy odpoczywa na kanapie przed tv, więc jak siedzę a on coś robi to mam wyrzuty sumienia
także muszę się z tego wyleczyć. Cieszę się, że on tego nie wykorzystuje, tylko jak mu się narzucam to mówi "ej, kaleką nie jestem, przecież nie musisz wokół mnie skakać". U mnie w domu niestety było inaczej