reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Listopadowe mamy 2022

A i jeszcze mam taką refleksję. Ciąża to nie tylko radość i euforia związana z oczekiwaniem na upragnione szczęście. To także cały wachlarz mniej pozytywnych emocji - lęku, obaw, nawet przerażenia. I to normalne. Wydaje mi się, że oczekiwanie od innych nieustannej radości i samych pozytywów jest dalece nierozsądne. Sama jestem w 8 tygodniu i od 2 tygodni odczuwam nieustanny ból do tego stopnia, że nie jestem w stanie zrobić za wiele i budzę się w nocy co 1-2 godziny, nie mogąc wytrzymać z bólu. Paracetamol... Dobre sobie. Gdybym nie była w ciąży, byłabym operowana już 2 tygodnie temu a tymczasem po 2 tygodniach dopiero pojawił się cień nadziei, że rezonans i operacja będzie szybciej niż za 5 tygodni i będę miała sprawna nogę. I z jednej strony radość, bo ciąża planowana i wyczekana a z drugiej ciężko świergotać, gdy boli non stop. I też mało się udzielam tu na mamuśkach, bo jakoś mdłości i zachcianki żywieniowe (mam i ja, a jakże) wydają mi się niczym w porównaniu z bólem, który odczuwam cały czas. Nie chcę zatruwać atmosfery swoim biadoleniem, bo też nie o to chodzi, ale miejmy na uwadze, że życie nie jest czarno-białe i nie zawsze jest różowo i radośnie. We mnie to co pisze Myszą budzi tylko współczucie i bardzo żal mi dziewczyny. Bo co za różnica, czy ból jest fizyczny, czy rodzi się w głowie. Człowiek cierpi tak czy siak. I dla mnie to jest w porządku, nawet jeśli koleżanka napisze, że nie chce dziecka. Żadna z nas od tego nie poroni a może akurat jej to pomoże poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. Jeśli ktoś nie chce, nie musi przecież jej odpisywać, może pominąć te posty milczeniem. A forum to miejsce, gdzie rozmawia się o wszystkim. Więcej empatii i zrozumienia dla wszystkich, piszących i komentujących. W końcu jeszcze trochę czasu tu razem spędzimy 😘🙃🙂
 
reklama
A i jeszcze mam taką refleksję. Ciąża to nie tylko radość i euforia związana z oczekiwaniem na upragnione szczęście. To także cały wachlarz mniej pozytywnych emocji - lęku, obaw, nawet przerażenia. I to normalne. Wydaje mi się, że oczekiwanie od innych nieustannej radości i samych pozytywów jest dalece nierozsądne. Sama jestem w 8 tygodniu i od 2 tygodni odczuwam nieustanny ból do tego stopnia, że nie jestem w stanie zrobić za wiele i budzę się w nocy co 1-2 godziny, nie mogąc wytrzymać z bólu. Paracetamol... Dobre sobie. Gdybym nie była w ciąży, byłabym operowana już 2 tygodnie temu a tymczasem po 2 tygodniach dopiero pojawił się cień nadziei, że rezonans i operacja będzie szybciej niż za 5 tygodni i będę miała sprawna nogę. I z jednej strony radość, bo ciąża planowana i wyczekana a z drugiej ciężko świergotać, gdy boli non stop. I też mało się udzielam tu na mamuśkach, bo jakoś mdłości i zachcianki żywieniowe (mam i ja, a jakże) wydają mi się niczym w porównaniu z bólem, który odczuwam cały czas. Nie chcę zatruwać atmosfery swoim biadoleniem, bo też nie o to chodzi, ale miejmy na uwadze, że życie nie jest czarno-białe i nie zawsze jest różowo i radośnie. We mnie to co pisze Myszą budzi tylko współczucie i bardzo żal mi dziewczyny. Bo co za różnica, czy ból jest fizyczny, czy rodzi się w głowie. Człowiek cierpi tak czy siak. I dla mnie to jest w porządku, nawet jeśli koleżanka napisze, że nie chce dziecka. Żadna z nas od tego nie poroni a może akurat jej to pomoże poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. Jeśli ktoś nie chce, nie musi przecież jej odpisywać, może pominąć te posty milczeniem. A forum to miejsce, gdzie rozmawia się o wszystkim. Więcej empatii i zrozumienia dla wszystkich, piszących i komentujących. W końcu jeszcze trochę czasu tu razem spędzimy 
Mam nadzieję, że wkrótce będziesz mogła pozbyć się dolegliwości "nieciążowych", o których piszesz.
My się bardzo długo staraliśmy, nawet straciłam już nadzieję. Teraz, gdy zaszłam w ciążę, nie potrafię do końca się cieszyć. Po prostu mam takie myśli, że to zbyt piękne, by miało się udać. Zwykle jestem optymistką, a tymczasem piszę czarne scenariusze.
Moim zdaniem my, dziewczyny na początku ciąży (później pewnie też) mamy prawo do całej gamy uczuć i jest to zupełnie normalnie. Wchodząc na forum oczekujemy wsparcia, poczucia jedności z innymi, które są w podobnej sytuacji.
Bądźmy dla siebie dobre:-)
 
A ja się dziś obudziłam z bólem gardła, zatkanym nosem, paskudnym humorem i aż mi niedobrze z tego wszystkiego 😅 aż mi głupio jak niemiła dla ludzi jestem od rana, ale jakoś mnie wszyscy denerwują 🤷 schowałam się w pokoju i czekam aż kuchnia się opróżni i pójdę sobie w samotności jedzonko zrobić 😅
 
Mam nadzieję, że wkrótce będziesz mogła pozbyć się dolegliwości "nieciążowych", o których piszesz.
My się bardzo długo staraliśmy, nawet straciłam już nadzieję. Teraz, gdy zaszłam w ciążę, nie potrafię do końca się cieszyć. Po prostu mam takie myśli, że to zbyt piękne, by miało się udać. Zwykle jestem optymistką, a tymczasem piszę czarne scenariusze.
Moim zdaniem my, dziewczyny na początku ciąży (później pewnie też) mamy prawo do całej gamy uczuć i jest to zupełnie normalnie. Wchodząc na forum oczekujemy wsparcia, poczucia jedności z innymi, które są w podobnej sytuacji.
Bądźmy dla siebie dobre:-)
Ja mam podobnie. Rok temu straciłam i teraz wydaje mi się, ze to jest zbyt piękne … nie potrafię się cieszyć choć bardzo bym tego chciała. Przy poprzednich ciążach 17 i 11 lat temu nawet nie zwracałam na nic uwagi. Czy coś kłuje, czy boli, jakie są piersi i w ogóle. Teraz świruje. Maż mówi, ze będzie wszystko dobrze, ze rok temu źle się odżywiał, ze brał dużo leków jak tylko go głowa bolała, oboje byliśmy chorzy gdy zaszłam i to moglo mieć wpływ na jakosc nasienia a co za tym idzie na słaby plemnik. Teraz jesteśmy zdrowi, zmienił odżywanie od roku, nie bierze żadnych leków ja brałam równy rok kwas foliowy i zaszłam. Wszystko mi pięknie argumentuje ale ja mimo to dalej mam lęk i strach.
 
Ja mam podobnie. Rok temu straciłam i teraz wydaje mi się, ze to jest zbyt piękne … nie potrafię się cieszyć choć bardzo bym tego chciała. Przy poprzednich ciążach 17 i 11 lat temu nawet nie zwracałam na nic uwagi. Czy coś kłuje, czy boli, jakie są piersi i w ogóle. Teraz świruje. Maż mówi, ze będzie wszystko dobrze, ze rok temu źle się odżywiał, ze brał dużo leków jak tylko go głowa bolała, oboje byliśmy chorzy gdy zaszłam i to moglo mieć wpływ na jakosc nasienia a co za tym idzie na słaby plemnik. Teraz jesteśmy zdrowi, zmienił odżywanie od roku, nie bierze żadnych leków ja brałam równy rok kwas foliowy i zaszłam. Wszystko mi pięknie argumentuje ale ja mimo to dalej mam lęk i strach.
Coś w tym jest, co mówi Twój mąż. Ja też teraz zaliczyłam cztery biochemy niemalże pod rzad, zanim się udało. I myślę podobnie, że mieliśmy bardzo ciężki czas i fizycznie i psychicznie i stąd te niepowodzenia. Wszystko bardzo się składa w logiczną całość, bo jak się w końcu uspokoiło to po 3-4 miesiącach pykło. Bez żadnych plamień, bóli jak przy biochemach, z testami, które ciemniały w oczach, podczas gdy wcześniej ledwo kreski przez kilka dni pod rząd. Czyli wszystko tak, jak powinno być. Wierzę w to, że natura wie co robi (tylko z moim kręgosłupem i nogą coś jej się pokićkało😉 ale wierzę, że to w końcu uda się naprawić i będzie dobrze). I teraz zamartwianie się nic nie da, trzeba wierzyć, że będzie dobrze, bo nic innego nam nie pozostało🙂
 
reklama
Coś w tym jest, co mówi Twój mąż. Ja też teraz zaliczyłam cztery biochemy niemalże pod rzad, zanim się udało. I myślę podobnie, że mieliśmy bardzo ciężki czas i fizycznie i psychicznie i stąd te niepowodzenia. Wszystko bardzo się składa w logiczną całość, bo jak się w końcu uspokoiło to po 3-4 miesiącach pykło. Bez żadnych plamień, bóli jak przy biochemach, z testami, które ciemniały w oczach, podczas gdy wcześniej ledwo kreski przez kilka dni pod rząd. Czyli wszystko tak, jak powinno być. Wierzę w to, że natura wie co robi (tylko z moim kręgosłupem i nogą coś jej się pokićkało😉 ale wierzę, że to w końcu uda się naprawić i będzie dobrze). I teraz zamartwianie się nic nie da, trzeba wierzyć, że będzie dobrze, bo nic innego nam nie pozostało🙂
Rok temu miałam podobnie jak Ty. Kiedy zrobiłam test tydzień po spodziewanym okresie kreski z samego rana wyszły mi ledwo widoczne. Robiłam kilka dni pod rząd i ciagle to samo bladziutkie ( były to testy czułe). Teraz zrobiłam podobnie. Tydzień po okresie. Pierwszy test ok godz 16.30 zwykły nie jakiś czuły i jeszcze dobrze nie zrobiłam a już było widać dwie piękne kreski. Rok temu czułam, ze jest cos nie tak. Od samego początku miała skurcze. Nie jakieś delikatne ledwo odczuwalne ( bo takie mogą być ), miałam co róż mocne. I w nocy kiedy poroniłam dostałam mocny tępy ból brzucha wraz z mocnymi skurczami. Zwijałam się z bólu. Kiedy wstałam rano do toalety wszystko było jasne.
 
Do góry