reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Listopadowe mamy 2022

A i jeszcze mam taką refleksję. Ciąża to nie tylko radość i euforia związana z oczekiwaniem na upragnione szczęście. To także cały wachlarz mniej pozytywnych emocji - lęku, obaw, nawet przerażenia. I to normalne. Wydaje mi się, że oczekiwanie od innych nieustannej radości i samych pozytywów jest dalece nierozsądne. Sama jestem w 8 tygodniu i od 2 tygodni odczuwam nieustanny ból do tego stopnia, że nie jestem w stanie zrobić za wiele i budzę się w nocy co 1-2 godziny, nie mogąc wytrzymać z bólu. Paracetamol... Dobre sobie. Gdybym nie była w ciąży, byłabym operowana już 2 tygodnie temu a tymczasem po 2 tygodniach dopiero pojawił się cień nadziei, że rezonans i operacja będzie szybciej niż za 5 tygodni i będę miała sprawna nogę. I z jednej strony radość, bo ciąża planowana i wyczekana a z drugiej ciężko świergotać, gdy boli non stop. I też mało się udzielam tu na mamuśkach, bo jakoś mdłości i zachcianki żywieniowe (mam i ja, a jakże) wydają mi się niczym w porównaniu z bólem, który odczuwam cały czas. Nie chcę zatruwać atmosfery swoim biadoleniem, bo też nie o to chodzi, ale miejmy na uwadze, że życie nie jest czarno-białe i nie zawsze jest różowo i radośnie. We mnie to co pisze Myszą budzi tylko współczucie i bardzo żal mi dziewczyny. Bo co za różnica, czy ból jest fizyczny, czy rodzi się w głowie. Człowiek cierpi tak czy siak. I dla mnie to jest w porządku, nawet jeśli koleżanka napisze, że nie chce dziecka. Żadna z nas od tego nie poroni a może akurat jej to pomoże poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. Jeśli ktoś nie chce, nie musi przecież jej odpisywać, może pominąć te posty milczeniem. A forum to miejsce, gdzie rozmawia się o wszystkim. Więcej empatii i zrozumienia dla wszystkich, piszących i komentujących. W końcu jeszcze trochę czasu tu razem spędzimy 😘🙃🙂
 
reklama
A i jeszcze mam taką refleksję. Ciąża to nie tylko radość i euforia związana z oczekiwaniem na upragnione szczęście. To także cały wachlarz mniej pozytywnych emocji - lęku, obaw, nawet przerażenia. I to normalne. Wydaje mi się, że oczekiwanie od innych nieustannej radości i samych pozytywów jest dalece nierozsądne. Sama jestem w 8 tygodniu i od 2 tygodni odczuwam nieustanny ból do tego stopnia, że nie jestem w stanie zrobić za wiele i budzę się w nocy co 1-2 godziny, nie mogąc wytrzymać z bólu. Paracetamol... Dobre sobie. Gdybym nie była w ciąży, byłabym operowana już 2 tygodnie temu a tymczasem po 2 tygodniach dopiero pojawił się cień nadziei, że rezonans i operacja będzie szybciej niż za 5 tygodni i będę miała sprawna nogę. I z jednej strony radość, bo ciąża planowana i wyczekana a z drugiej ciężko świergotać, gdy boli non stop. I też mało się udzielam tu na mamuśkach, bo jakoś mdłości i zachcianki żywieniowe (mam i ja, a jakże) wydają mi się niczym w porównaniu z bólem, który odczuwam cały czas. Nie chcę zatruwać atmosfery swoim biadoleniem, bo też nie o to chodzi, ale miejmy na uwadze, że życie nie jest czarno-białe i nie zawsze jest różowo i radośnie. We mnie to co pisze Myszą budzi tylko współczucie i bardzo żal mi dziewczyny. Bo co za różnica, czy ból jest fizyczny, czy rodzi się w głowie. Człowiek cierpi tak czy siak. I dla mnie to jest w porządku, nawet jeśli koleżanka napisze, że nie chce dziecka. Żadna z nas od tego nie poroni a może akurat jej to pomoże poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. Jeśli ktoś nie chce, nie musi przecież jej odpisywać, może pominąć te posty milczeniem. A forum to miejsce, gdzie rozmawia się o wszystkim. Więcej empatii i zrozumienia dla wszystkich, piszących i komentujących. W końcu jeszcze trochę czasu tu razem spędzimy 
Mam nadzieję, że wkrótce będziesz mogła pozbyć się dolegliwości "nieciążowych", o których piszesz.
My się bardzo długo staraliśmy, nawet straciłam już nadzieję. Teraz, gdy zaszłam w ciążę, nie potrafię do końca się cieszyć. Po prostu mam takie myśli, że to zbyt piękne, by miało się udać. Zwykle jestem optymistką, a tymczasem piszę czarne scenariusze.
Moim zdaniem my, dziewczyny na początku ciąży (później pewnie też) mamy prawo do całej gamy uczuć i jest to zupełnie normalnie. Wchodząc na forum oczekujemy wsparcia, poczucia jedności z innymi, które są w podobnej sytuacji.
Bądźmy dla siebie dobre:-)
 
A ja się dziś obudziłam z bólem gardła, zatkanym nosem, paskudnym humorem i aż mi niedobrze z tego wszystkiego 😅 aż mi głupio jak niemiła dla ludzi jestem od rana, ale jakoś mnie wszyscy denerwują 🤷 schowałam się w pokoju i czekam aż kuchnia się opróżni i pójdę sobie w samotności jedzonko zrobić 😅
 
Mam nadzieję, że wkrótce będziesz mogła pozbyć się dolegliwości "nieciążowych", o których piszesz.
My się bardzo długo staraliśmy, nawet straciłam już nadzieję. Teraz, gdy zaszłam w ciążę, nie potrafię do końca się cieszyć. Po prostu mam takie myśli, że to zbyt piękne, by miało się udać. Zwykle jestem optymistką, a tymczasem piszę czarne scenariusze.
Moim zdaniem my, dziewczyny na początku ciąży (później pewnie też) mamy prawo do całej gamy uczuć i jest to zupełnie normalnie. Wchodząc na forum oczekujemy wsparcia, poczucia jedności z innymi, które są w podobnej sytuacji.
Bądźmy dla siebie dobre:-)
Ja mam podobnie. Rok temu straciłam i teraz wydaje mi się, ze to jest zbyt piękne … nie potrafię się cieszyć choć bardzo bym tego chciała. Przy poprzednich ciążach 17 i 11 lat temu nawet nie zwracałam na nic uwagi. Czy coś kłuje, czy boli, jakie są piersi i w ogóle. Teraz świruje. Maż mówi, ze będzie wszystko dobrze, ze rok temu źle się odżywiał, ze brał dużo leków jak tylko go głowa bolała, oboje byliśmy chorzy gdy zaszłam i to moglo mieć wpływ na jakosc nasienia a co za tym idzie na słaby plemnik. Teraz jesteśmy zdrowi, zmienił odżywanie od roku, nie bierze żadnych leków ja brałam równy rok kwas foliowy i zaszłam. Wszystko mi pięknie argumentuje ale ja mimo to dalej mam lęk i strach.
 
Ja mam podobnie. Rok temu straciłam i teraz wydaje mi się, ze to jest zbyt piękne … nie potrafię się cieszyć choć bardzo bym tego chciała. Przy poprzednich ciążach 17 i 11 lat temu nawet nie zwracałam na nic uwagi. Czy coś kłuje, czy boli, jakie są piersi i w ogóle. Teraz świruje. Maż mówi, ze będzie wszystko dobrze, ze rok temu źle się odżywiał, ze brał dużo leków jak tylko go głowa bolała, oboje byliśmy chorzy gdy zaszłam i to moglo mieć wpływ na jakosc nasienia a co za tym idzie na słaby plemnik. Teraz jesteśmy zdrowi, zmienił odżywanie od roku, nie bierze żadnych leków ja brałam równy rok kwas foliowy i zaszłam. Wszystko mi pięknie argumentuje ale ja mimo to dalej mam lęk i strach.
Coś w tym jest, co mówi Twój mąż. Ja też teraz zaliczyłam cztery biochemy niemalże pod rzad, zanim się udało. I myślę podobnie, że mieliśmy bardzo ciężki czas i fizycznie i psychicznie i stąd te niepowodzenia. Wszystko bardzo się składa w logiczną całość, bo jak się w końcu uspokoiło to po 3-4 miesiącach pykło. Bez żadnych plamień, bóli jak przy biochemach, z testami, które ciemniały w oczach, podczas gdy wcześniej ledwo kreski przez kilka dni pod rząd. Czyli wszystko tak, jak powinno być. Wierzę w to, że natura wie co robi (tylko z moim kręgosłupem i nogą coś jej się pokićkało😉 ale wierzę, że to w końcu uda się naprawić i będzie dobrze). I teraz zamartwianie się nic nie da, trzeba wierzyć, że będzie dobrze, bo nic innego nam nie pozostało🙂
 
reklama
Coś w tym jest, co mówi Twój mąż. Ja też teraz zaliczyłam cztery biochemy niemalże pod rzad, zanim się udało. I myślę podobnie, że mieliśmy bardzo ciężki czas i fizycznie i psychicznie i stąd te niepowodzenia. Wszystko bardzo się składa w logiczną całość, bo jak się w końcu uspokoiło to po 3-4 miesiącach pykło. Bez żadnych plamień, bóli jak przy biochemach, z testami, które ciemniały w oczach, podczas gdy wcześniej ledwo kreski przez kilka dni pod rząd. Czyli wszystko tak, jak powinno być. Wierzę w to, że natura wie co robi (tylko z moim kręgosłupem i nogą coś jej się pokićkało😉 ale wierzę, że to w końcu uda się naprawić i będzie dobrze). I teraz zamartwianie się nic nie da, trzeba wierzyć, że będzie dobrze, bo nic innego nam nie pozostało🙂
Rok temu miałam podobnie jak Ty. Kiedy zrobiłam test tydzień po spodziewanym okresie kreski z samego rana wyszły mi ledwo widoczne. Robiłam kilka dni pod rząd i ciagle to samo bladziutkie ( były to testy czułe). Teraz zrobiłam podobnie. Tydzień po okresie. Pierwszy test ok godz 16.30 zwykły nie jakiś czuły i jeszcze dobrze nie zrobiłam a już było widać dwie piękne kreski. Rok temu czułam, ze jest cos nie tak. Od samego początku miała skurcze. Nie jakieś delikatne ledwo odczuwalne ( bo takie mogą być ), miałam co róż mocne. I w nocy kiedy poroniłam dostałam mocny tępy ból brzucha wraz z mocnymi skurczami. Zwijałam się z bólu. Kiedy wstałam rano do toalety wszystko było jasne.
 
Do góry