reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Listopadowe mamy 2022

W temacie ubranek. Ja mam sporo ciuszków "z odzysku" tj. po dziecku szwagierki i koleżanki, ale niektóre dokupowałam albo dostałam od zapobiegliwych babć. Póki co jak dla mnie KappAhl/Newbie (najlepsze i najładniejsze wg mnie ;)), ewentualnie H&M i niektóre z Coccodrillo są ok. I to są ciuchy z odzysku właśnie (część mam tych firm nowych, ale jakość oceniam po praniach i zużyciu). Ewentualnie ze Smyka Cool Club. W Smyku kupowałam firmy EEVI i też są ok, ale napy trochę małe i denerwujące przy zapinaniu. Niezniszczalne są z ciuchbudy George - wyglądają jak nowe. Kupiłam niedawno na większy rozmiar z 5-10-15 i jestem ciekawa co z nimi będzie. Były ciuchy z KiK (ktoś mi dał, nawet nie wiedziałam, że tam są ciuszki), to chyba porównywalne jednak z Pepco - wstąpiły się po 1 praniu (koleżanka mówiła, że nienawidzi Pepco, bo jej się zawsze wstępują, a teściowa jej ciągle prezentuje te ubranka).
Podobno dobre są Next i Lindex - nie miałam okazji wypróbować ;)
Natomiast jaki widzę problem: nie wiadomo jak z rozmiarami. Córka w niektóre wchodzi jeszcze 56, a niektóre już 62 (ostatnio miała długość 62 u lekarza) i tak naprawdę nie wiadomo. A jak patrzę na niektóre 62 to wyglądają jak 68, więc metoda prób i błędów przy ubieraniu ;)
Lindex są fajne też. Gorsze niż pepco to dla mnie elefun z biedronki. Cienkie aż prześwitują i tak wąskie rękawy ze nawet moje chuchro ledwo wkładało ręce.
 
reklama
Smyk cool club i pepco z serii Disney są fajne jak dla mnie z 5 10 15 też są spoko ale nie wszystkie.
No i Atina mega rzeczy jak dla mnie polski producent.

My dużo kupiliśmy w lokalnych sklepach polskich producentów- takie trochę wariacje zakupowe 😉 nas w tedy ogarnęły.

My nie mamy nic od nikogo - tala podjęliśmy decyzje z mężem.
Na razie wszytko kupujemy sami i nowe rzeczy.
 
A ja jestem ciekawa, czy któraś z was robiła sobie badania krwi karmiąc? Jutro się wybieram i czuję, że będą zaburzone, bo gdzie wyspanie i najedzenie się? :p jak ja jem często jeszcze późnym wieczorem, a w nocy jak karmię czy nad ranem to zjadam jakieś przekąski :D ...
Ja robiłam. Były piękne wyniki a bałam się bo przy wypisie hemoglobina 9,3. Morfologia plus TSH i FT3
 
A to profilaktycznie robicie te badania?
Położna środowiskowa zaleca zrobić. Nie wiem jeszcze co na to ginekolog, bo dopiero idę w przyszłym tygodniu, pokażę mu, ale przy okazji przeziębienia byłam u lekarza rodzinnego i nawet dostałam skierowanie do lab. na morfologię i m.in. żelazo i ferrytynę (po porodzie niedobór i słabe wyniki, brałam żelazo) do kontroli po połogu. A sama z siebie robię hormony tarczycowe, witaminy B12 i D3, magnez, wapń, mocz ... Jeszcze kupa innych wizyt, dentysta, fizjoterapeutka (blizna po cięciu)...
Prawdopodobnie wyjdą nie za dobre, bo już samo niewysypianie się pewnie wpływa na to. Ale wolę sprawdzić czy i co mam dalej suplementować poza tym co biorę jeszcze po ciąży. Nie wiem jak to u was, ale położna radziła brać te suplementy min. 3 miesiące, a w nich np. jest D3 (którą niby ciężko przedawkować, ale jednak), więc też przy okazji sprawdzę czy nadal to samo brać. Przed ciążą miałam niedobór B12, który poprawiłam, ale w ciąży przestałam brać, bo żaden suplement nie był określony jako bezpieczny i się bałam. A co za tym idzie, witamina spadła. Pewnie dziecko też pobierało ode mnie.
 
Ja osobiście przed cc które w końcu miałam ustalone byłam mega szczęśliwa- cieszyliśmy się że zobaczymy nasza kruszynke ❤️❤️
Czar prysł na drugi dzień z rana mała wylądowała w inkubatorze- zachowanie ordynatorki wiele do życzenia jak i personelu ( były wyjątki) myślałam że te nasze pierwsze chwilę beda inne a tu zupełnie coś innego 😞
Napisałam długi post ale edytowałam go chyba nie jestem gotowa na napisanie tego a raczej publikacje.

Kocham - kochamy mała nad życie ❤️❤️
Czekałam na ten moment aż wyjdziemy ze szpitala i będziemy w końcu mogli być we trójkę Ona - nasz najdroższy skarb ja jako mama i mąż kochany tatus ❤️❤️❤️❤️

Przykre to że zamiast dostać wsparcie w szpitalu miałam kłody pod nogami.

Dzien przed wyjściem ordynatorka ale ode mnie z ginekologia- położnictwo widząc mnie w tym stanie zaproponowala wizytę psychologa- odmówiłam.
Co miałam powiedzieć psychologowi ?
Że mam dość tych ścian ze zero wsparcia zamiast pomóc mnie jako młodej mamie gdzie to nasze pierwsze dziecko nie dostaliśmy wsparcia.
Zamiast pomóc przystawiać mała do piersi zabrali mi ją do inkubatora i nie mogłam z nią być cały czas a mała powinna być ze mną przy mnie.
Prosząc ordynatorke żebym mała miała przy sobie odpowiedziała że ona ma być w inkubatorze bo musi obserwować zmiany skórne i nie będzie wchodzić i rozbierać na każdym razem.
Moja pani doktor była zszokowana zachowaniem tak samo ordynatorka z ginekologii ( one wiedziały) tym co im powiedziałam.
 
Położna środowiskowa zaleca zrobić. Nie wiem jeszcze co na to ginekolog, bo dopiero idę w przyszłym tygodniu, pokażę mu, ale przy okazji przeziębienia byłam u lekarza rodzinnego i nawet dostałam skierowanie do lab. na morfologię i m.in. żelazo i ferrytynę (po porodzie niedobór i słabe wyniki, brałam żelazo) do kontroli po połogu. A sama z siebie robię hormony tarczycowe, witaminy B12 i D3, magnez, wapń, mocz ... Jeszcze kupa innych wizyt, dentysta, fizjoterapeutka (blizna po cięciu)...
Prawdopodobnie wyjdą nie za dobre, bo już samo niewysypianie się pewnie wpływa na to. Ale wolę sprawdzić czy i co mam dalej suplementować poza tym co biorę jeszcze po ciąży. Nie wiem jak to u was, ale położna radziła brać te suplementy min. 3 miesiące, a w nich np. jest D3 (którą niby ciężko przedawkować, ale jednak), więc też przy okazji sprawdzę czy nadal to samo brać. Przed ciążą miałam niedobór B12, który poprawiłam, ale w ciąży przestałam brać, bo żaden suplement nie był określony jako bezpieczny i się bałam. A co za tym idzie, witamina spadła. Pewnie dziecko też pobierało ode mnie.
tsh, Ft 3 i ft4 może już zlecać lekarz rodzinny, od listopada chyba poszerzył się koszyk badań jakie może zlecić lekarz POZ
 
Ja osobiście przed cc które w końcu miałam ustalone byłam mega szczęśliwa- cieszyliśmy się że zobaczymy nasza kruszynke ❤️❤️
Czar prysł na drugi dzień z rana mała wylądowała w inkubatorze- zachowanie ordynatorki wiele do życzenia jak i personelu ( były wyjątki) myślałam że te nasze pierwsze chwilę beda inne a tu zupełnie coś innego 😞
Napisałam długi post ale edytowałam go chyba nie jestem gotowa na napisanie tego a raczej publikacje.

Kocham - kochamy mała nad życie ❤️❤️
Czekałam na ten moment aż wyjdziemy ze szpitala i będziemy w końcu mogli być we trójkę Ona - nasz najdroższy skarb ja jako mama i mąż kochany tatus ❤️❤️❤️❤️

Przykre to że zamiast dostać wsparcie w szpitalu miałam kłody pod nogami.

Dzien przed wyjściem ordynatorka ale ode mnie z ginekologia- położnictwo widząc mnie w tym stanie zaproponowala wizytę psychologa- odmówiłam.
Co miałam powiedzieć psychologowi ?
Że mam dość tych ścian ze zero wsparcia zamiast pomóc mnie jako młodej mamie gdzie to nasze pierwsze dziecko nie dostaliśmy wsparcia.
Zamiast pomóc przystawiać mała do piersi zabrali mi ją do inkubatora i nie mogłam z nią być cały czas a mała powinna być ze mną przy mnie.
Prosząc ordynatorke żebym mała miała przy sobie odpowiedziała że ona ma być w inkubatorze bo musi obserwować zmiany skórne i nie będzie wchodzić i rozbierać na każdym razem.
Moja pani doktor była zszokowana zachowaniem tak samo ordynatorka z ginekologii ( one wiedziały) tym co im powiedziałam.
Współczuję ci bardzo. Dobrze, że masz wsparcie najbliższych no i że widok córki działa na ciebie pozytywnie.
Będąc w szpitalu też miałam nieciekawą sytuację, ale nie aż tak. W skrócie: mała miała ze mną konflikt w grupach krwi AB0 (nigdy nie słyszałam o tym wcześniej, ja mam 0, ona A i to jest konflikt). W takim wypadku neonatologia daje dziecko pod obserwację pod kątem żółtaczki - u takich dzieci jest wysokie ryzyko żółtaczki i przy podwyższonych wynikach pod lampę (ale jeszcze nie inkubator). I tak było u nas. Była ze mną na sali, ale w takim legowisku z lampą, oczka zasłonięte goglami, w czapce itp. Mogłam ją wyciągać co 3 h na karmienie i przewijanie. Dodam, że miałam początkowo problem z pokarmem, a dziecko wyciągane z fototerapii, gdzie miało saunę krzyczało z zimna (tam było w samej pieluszce owinięte kocami)... Frustracja, stres i żal z mojej strony (i z jej, kto lubi mieć oczy zasłonięte?). Starałam się ją tulić, ale jednak chciałam żeby jej wyniki były dobre, bo groziło inkubatorem jak się nie poprawią i pozostaniem jej w szpitalu. Któregoś razu wjechało mm, bo miałam wrażenie że biedna nie najada się, bo nie łapie dobrze. Współlokatorki z sali przystawiały non stop, a ja co 3 h próbowałam. Pomagały położne, ale dostawałam sprzeczne porady niestety. Którejś nocy córka miała chyba kryzys i płakała okropnie. Jedna z koleżanek że mam ją dać na neonatologię, bo ich dzieci płaczą też jak słyszą ten płacz (a za dnia co słyszały że płakały?!). Nie miałam siły odpowiedzieć dosadnie, bo próbowałam uspokoić córkę, a jeszcze przyleciała jakaś wypalona zawodowo położna, że co ja robię że dziecko tak krzyczy, może ma zimno (wiedza o fototerapii zerowa, bo pod lampą ciepło)... Druga koleżanka w ryk, że ona od porodu się nie wyspała i ona już nie ma siły. Zażądała innej sali. Nie odezwałam się, ale pomyślałam, że gdyby ich dziecko miało widmo zostania dłużej to by nie gadały głupot tylko trzymały się zaleceń... Ale w końcu tej nocy pozwoliłam pielęgniarce z neonatologii zabrać mała na 3 h (była 3 w nocy). Co się napłakałam, że oddaję dziecko, ale nie dało rady bidulki uspokoić w żaden sposób. Tam pewnie podali jej jeszcze mm... (Przez tę żółtaczkę siedzialyśmy dobę dłużej, ale wyszła wykurowana. Za to jednej ze współlokatorek dziecku wyniki przed niby wypisem się popsuły i musiało zostać w inkubatorze...)
Wiem, to jest pikuś w porównaniu z innymi, ale mnie to wszystko rozłożyło można powiedzieć. Wyszłyśmy cało z tego. Mała rozwija się super i wyłącznie kp (mimo początkowych problemów z przystawieniem i ssaniem).

Chcę powiedzieć, że każdy przeżywa trudne chwile. Koktajl hormonalny, ja też rozumiem czemu tamte się wkurzały, dlatego też nie chciałam wdawać się w rozmowy. Sama wiem co czułam też po wyjściu, huśtawka straszna, brak sił, zmęczenie obsługą dziecka itp. - nie czułam na początku tego zachwytu. Jeszcze byłam zszokowana porodem, bo cesarka nie była w planie. Ważne by o tym rozmawiać z bliskimi i jeśli trzeba z psychologiem. To jest normalne i nie czyni nas złymi matkami, jeśli czujemy czasem się tak źle i że nie umiemy nic. Jesteśmy wszystkie wystarczająco dobre dla naszych dzieci.

Chyba nadal mało się mówi o tym co się dzieje z nami. Po porodzie i później każdy pyta o dziecko, a matka już nie obchodzi tak jakby. Dlatego ważne jest wsparcie rodziny, ojca dziecka ❤️ bez tego nie wiem jak można dać radę

Sorry za ten elaborat
 
Ostatnia edycja:
reklama
Ona w tym inkubatorze nie była dlatego że miała żółtaczkę czy poprostu zalecenia medyczne że to jej pomoże w powrocie do zdrowia - nie.
Ona w nim leżala bo jak pani ordynator wchodziła to miała dziecko widzieć z marszu a nie ze będzie ja rozbierać i ubierać
( mówiłam że bede to ja robić ale jak grochem o ściane)
Prosiłam wielokrotnie żeby mogła być w takim wózku/ nosidle materac jest podgrzewany wiadomo ubrana ale w tym to nie bo nie.
Do karmienia mogłam ja wyjmować ale co to za karmienie co 3 godziny jak ja wyjmowałam przystawiałam do piersi a ona płakała tarmosila piers coś się udało pociumciac coś udało się że poleciało ale to było za mało.
Placz nieziemski i szlam po buteleczke z mm. Serce mi pękało.
Urodziłam w czwartek wieczorem piątek sobota i do południa w niedziele mała była w inkubatorze zamkniętym karmić mogłam tylko mm. Położna ( anioł) załatwiła mi ze popołudniu w niedziele była u mnie mała ale wpadła rano ordynatorka i zmiana miała być w inkubatorze zamkniętym.
Płakała rzucała się w nim mówiłam prosiłam to nie bo musi obserwować zmiany skórne- szok.
Mówię że płacze rzuca się rączkami macha ze nie spi to ona do mnie ze maja sposoby i mogą zawiązać ręce żeby tak nimi nie szalała.
Porażka.
Następnie z tekstem czy ja chce mieć dziecko wyspane czy zdrowe albo też mi powiedziała że ja chyba nie chce żeby ktoś widział jak moje dziecko wygląda.
Nie wstydziłam się jak córka wyglądała dla nas była najpiękniejsza i dalej jest ❤️❤️❤️
 
Do góry