Ja osobiście przed cc które w końcu miałam ustalone byłam mega szczęśliwa- cieszyliśmy się że zobaczymy nasza kruszynke


Czar prysł na drugi dzień z rana mała wylądowała w inkubatorze- zachowanie ordynatorki wiele do życzenia jak i personelu ( były wyjątki) myślałam że te nasze pierwsze chwilę beda inne a tu zupełnie coś innego

Napisałam długi post ale edytowałam go chyba nie jestem gotowa na napisanie tego a raczej publikacje.
Kocham - kochamy mała nad życie


Czekałam na ten moment aż wyjdziemy ze szpitala i będziemy w końcu mogli być we trójkę Ona - nasz najdroższy skarb ja jako mama i mąż kochany tatus



Przykre to że zamiast dostać wsparcie w szpitalu miałam kłody pod nogami.
Dzien przed wyjściem ordynatorka ale ode mnie z ginekologia- położnictwo widząc mnie w tym stanie zaproponowala wizytę psychologa- odmówiłam.
Co miałam powiedzieć psychologowi ?
Że mam dość tych ścian ze zero wsparcia zamiast pomóc mnie jako młodej mamie gdzie to nasze pierwsze dziecko nie dostaliśmy wsparcia.
Zamiast pomóc przystawiać mała do piersi zabrali mi ją do inkubatora i nie mogłam z nią być cały czas a mała powinna być ze mną przy mnie.
Prosząc ordynatorke żebym mała miała przy sobie odpowiedziała że ona ma być w inkubatorze bo musi obserwować zmiany skórne i nie będzie wchodzić i rozbierać na każdym razem.
Moja pani doktor była zszokowana zachowaniem tak samo ordynatorka z ginekologii ( one wiedziały) tym co im powiedziałam.
Współczuję ci bardzo. Dobrze, że masz wsparcie najbliższych no i że widok córki działa na ciebie pozytywnie.
Będąc w szpitalu też miałam nieciekawą sytuację, ale nie aż tak. W skrócie: mała miała ze mną konflikt w grupach krwi AB0 (nigdy nie słyszałam o tym wcześniej, ja mam 0, ona A i to jest konflikt). W takim wypadku neonatologia daje dziecko pod obserwację pod kątem żółtaczki - u takich dzieci jest wysokie ryzyko żółtaczki i przy podwyższonych wynikach pod lampę (ale jeszcze nie inkubator). I tak było u nas. Była ze mną na sali, ale w takim legowisku z lampą, oczka zasłonięte goglami, w czapce itp. Mogłam ją wyciągać co 3 h na karmienie i przewijanie. Dodam, że miałam początkowo problem z pokarmem, a dziecko wyciągane z fototerapii, gdzie miało saunę krzyczało z zimna (tam było w samej pieluszce owinięte kocami)... Frustracja, stres i żal z mojej strony (i z jej, kto lubi mieć oczy zasłonięte?). Starałam się ją tulić, ale jednak chciałam żeby jej wyniki były dobre, bo groziło inkubatorem jak się nie poprawią i pozostaniem jej w szpitalu. Któregoś razu wjechało mm, bo miałam wrażenie że biedna nie najada się, bo nie łapie dobrze. Współlokatorki z sali przystawiały non stop, a ja co 3 h próbowałam. Pomagały położne, ale dostawałam sprzeczne porady niestety. Którejś nocy córka miała chyba kryzys i płakała okropnie. Jedna z koleżanek że mam ją dać na neonatologię, bo ich dzieci płaczą też jak słyszą ten płacz (a za dnia co słyszały że płakały?!). Nie miałam siły odpowiedzieć dosadnie, bo próbowałam uspokoić córkę, a jeszcze przyleciała jakaś wypalona zawodowo położna, że co ja robię że dziecko tak krzyczy, może ma zimno (wiedza o fototerapii zerowa, bo pod lampą ciepło)... Druga koleżanka w ryk, że ona od porodu się nie wyspała i ona już nie ma siły. Zażądała innej sali. Nie odezwałam się, ale pomyślałam, że gdyby ich dziecko miało widmo zostania dłużej to by nie gadały głupot tylko trzymały się zaleceń... Ale w końcu tej nocy pozwoliłam pielęgniarce z neonatologii zabrać mała na 3 h (była 3 w nocy). Co się napłakałam, że oddaję dziecko, ale nie dało rady bidulki uspokoić w żaden sposób. Tam pewnie podali jej jeszcze mm... (Przez tę żółtaczkę siedzialyśmy dobę dłużej, ale wyszła wykurowana. Za to jednej ze współlokatorek dziecku wyniki przed niby wypisem się popsuły i musiało zostać w inkubatorze...)
Wiem, to jest pikuś w porównaniu z innymi, ale mnie to wszystko rozłożyło można powiedzieć. Wyszłyśmy cało z tego. Mała rozwija się super i wyłącznie kp (mimo początkowych problemów z przystawieniem i ssaniem).
Chcę powiedzieć, że każdy przeżywa trudne chwile. Koktajl hormonalny, ja też rozumiem czemu tamte się wkurzały, dlatego też nie chciałam wdawać się w rozmowy. Sama wiem co czułam też po wyjściu, huśtawka straszna, brak sił, zmęczenie obsługą dziecka itp. - nie czułam na początku tego zachwytu. Jeszcze byłam zszokowana porodem, bo cesarka nie była w planie. Ważne by o tym rozmawiać z bliskimi i jeśli trzeba z psychologiem. To jest normalne i nie czyni nas złymi matkami, jeśli czujemy czasem się tak źle i że nie umiemy nic. Jesteśmy wszystkie wystarczająco dobre dla naszych dzieci.
Chyba nadal mało się mówi o tym co się dzieje z nami. Po porodzie i później każdy pyta o dziecko, a matka już nie obchodzi tak jakby. Dlatego ważne jest wsparcie rodziny, ojca dziecka

bez tego nie wiem jak można dać radę
Sorry za ten elaborat