reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Listopadowe mamy 2018

Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy ❤️ Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna ❤️ mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę ❤️❤️❤️ łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie ❤️

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy ❤️ Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna ❤️ mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę ❤️❤️❤️ łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie ❤️

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;)
Gratuluje :)
 
Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy [emoji3590] Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna [emoji3590] mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę [emoji3590][emoji3590][emoji3590] łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie [emoji3590]

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)
Gratulacje !!! [emoji7]
 
Gratuluję wszystkim mama :)

Mam pytanie....
Czy pod koniec ciąży mialyscie wiecej wodnistej wydzieliny?? Byłam wczoraj u lekarza, sprawdzal niby to nie wody ale to takie dziwne że boję sie coś przeoczyc.
 
Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy [emoji3590] Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna [emoji3590] mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę [emoji3590][emoji3590][emoji3590] łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie [emoji3590]

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)
Doczekałaś się!!!
Serdecznie gratuluję!!!

Ja przy kp jem wszystko. Kawy nie piję, bo nie mam takiej potrzeby, ale spokojnie można pić.

U nas jest w domu ciepło. Mały ma body z długim rękawem i pajaca, a jak mu chłodno to go w kocyk owijam. Śpi pod kołdrą. On jest ciepłolubny. Nie lubi być bez ubrań, zaraz się drze, jak tylko go ubiore jest ok. Wszystko zależy od dziecka. Trzeba obserwować.
 
Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy ❤️ Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna ❤️ mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę ❤️❤️❤️ łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie ❤️

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)
Super gratulacje :) W porównaniu do tego co zazwyczaj słyszę o porodzie to poszło Ci bardzo szybko :)
 
@springflower @majacyr Czytalam o skoku rozwojowym właśnie. To chyba moja to przechodziła w 6 tygodniu (zamiast w 5) co mówiłam że chyba widzieć zaczęła bo przerażona plakala strasznie, później patrzyła i znów plakala, rączki swoje oglądała itp. Łzy jej lecą z oczow od tego czasu jak płacze.

A jest napisane że w 7-9tyg jest znów skok i dziecko uczy się trzymać przedmiot itp. Moja już od 5ego tygodnia trzyma smoczek np. sama, wyciąga go z buzi, macha nim a później znów wkłada, czasem przy wyciągania go, wyciąga go tak agresywnie że rzuca nim na metr dalej [emoji23] Jak czeka z niecierpliwością na mleko to tak robi [emoji4]

A od 2 dni robi bąble ze śliny... No i nie wspomne o wkładaniu do buzi pieluszki czy palców
Ooo A ja zauważyłam 2 dni temu u mojego wcześniaczka łzy i się zdziwiłam. To skok tak?
Jutro miałabym termin porodu.
6 tygodni będzie jutro mieć moja dzidzia .
Zamówiłam sobie ksiazke "Wczesniaki Rozwój w pierwszych latach życia", mam nadzieję że będzie dużo informacji, też o.o skokach.
Dziś byliśmy u pediatry na u3 czyli badaniach okresowych. Milan waży 3550g (2050 g urodzony), 51 cm (46 cm ur). Zdrowy :)


Dziewczyny, które pisały o tym, że dziecko sie pręży, napina gdy robi kupke lub puszcza baki- co wam pomaga?
Macie ten Dicoflor?
Ja myślałam, że mały ma kolki bo się tak właśnie pręży, denerwuje, czerwony aż się robi gdy puszcza baki, setka,jeka, nie może spać przez to, brzuszek twardy jak kamień. No ale gdyby to były kolki to raczej by głośno płakał, o stałych porach, wieczorem przewaznie . To mnie zmylilo bo wlasnie w dzień malutki fajnie śpi A wieczorem taki problem z brzuszkiem że aż spać nie może. W dzień przeważnie po karmieniu kupka, baki, pręży się ale potem śpi. Podczas snu też marudzi ale tak jest u wcześniaków, takie dźwięki wydają.
Co o tym myslicie dziewczyny? Kolki, czy tylko problem z brzuszkiem?
 
Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy [emoji173]️ Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna [emoji173]️ mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę [emoji173]️[emoji173]️[emoji173]️ łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie [emoji173]️

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)

Gratulacje [emoji8][emoji173]️[emoji173]️[emoji173]️
 
reklama
Ooo A ja zauważyłam 2 dni temu u mojego wcześniaczka łzy i się zdziwiłam. To skok tak?
Jutro miałabym termin porodu.
6 tygodni będzie jutro mieć moja dzidzia .
Zamówiłam sobie ksiazke "Wczesniaki Rozwój w pierwszych latach życia", mam nadzieję że będzie dużo informacji, też o.o skokach.
Dziś byliśmy u pediatry na u3 czyli badaniach okresowych. Milan waży 3550g (2050 g urodzony), 51 cm (46 cm ur). Zdrowy :)


Dziewczyny, które pisały o tym, że dziecko sie pręży, napina gdy robi kupke lub puszcza baki- co wam pomaga?
Macie ten Dicoflor?
Ja myślałam, że mały ma kolki bo się tak właśnie pręży, denerwuje, czerwony aż się robi gdy puszcza baki, setka,jeka, nie może spać przez to, brzuszek twardy jak kamień. No ale gdyby to były kolki to raczej by głośno płakał, o stałych porach, wieczorem przewaznie . To mnie zmylilo bo wlasnie w dzień malutki fajnie śpi A wieczorem taki problem z brzuszkiem że aż spać nie może. W dzień przeważnie po karmieniu kupka, baki, pręży się ale potem śpi. Podczas snu też marudzi ale tak jest u wcześniaków, takie dźwięki wydają.
Co o tym myslicie dziewczyny? Kolki, czy tylko problem z brzuszkiem?
Może to tylko wzdęcia, espumisan powinien pomóc. Możesz też na brzuszku kłaść ciepły okład np. termofor z pestkami wiśni.
Bardzo się cieszę, że malec tak pięknie rośnie i co najważniejsze jest zdrowy.
 
Do góry