Kacprysiowo
Moderatorka
- Dołączył(a)
- 14 Marzec 2017
- Postów
- 3 251
Ja jestem [emoji6] z wyznaczonym terminem cc na 17.12
A my na 02.12 )
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Ja jestem [emoji6] z wyznaczonym terminem cc na 17.12
Ja też nadal w całości. Raz bym chciała już, za chwile strach przed wszystkim i tak w koło. Ale mimo wszystko chciala bym mieć to już za sobą. W pon mam wizyte, dzisiaj ostatni raz byłam w szkole pewnie. Od paru dni pobolewają mnie pachwiny, zwłaszcza jedna strona a w nocy wybudzają mnie silne bóle miesiączkowe. Jutro jest pierwsza rocznica śmierci mojej Mamy. Wgl psychicznie jest jakoś średnio ale chce wierzyć że to naprawde chwilowe.. Ciekawe kiedy ten mój książe postanowi wybrać się na drugą strone
U mnie to samo tylko pory odwrócone w dzień by tylko spały, budzę na chama bo później w nocy dramat i sama nie ogarniam. Mam nadzieje ze się przestawia.Ja daje spać, Tobi kończy 2 tygodnie w sobotę. Od początku dawałam spać ile wlezie ale i tak maksymalnie 4h wytrzymał... Spadł z wagi po porodzie niecałe 5%, do wagi urodzeniowej wrócił po 10 dniach od przyjścia na świat [emoji4]
Teraz jesteśmy na etapie wiszenia na mnie cały dzień... W nocy śpi pieknie, budzi się dwa razy i idzie spać. W dzień jest tragedia, ciągnie z tych cyckow po milion razy, co go odloze to krzyk. Nie mam nawet jak iść na spacer bo wiecznie jest to dziecko na mnie. W tym tygodniu to pół biedy bo tata w domu, to on porobi czego ja nie dam rady, ale za tydzień nie będą obiadów jeść, bo ja na pewno ich nie przygotuję [emoji23]
Kilkanaście stron temu któraś z dziewczyn przygotowała listę, na której było nas jeszcze koło 10?To ile mam zostało 2w1?
Nie taki diabeł straszny z tym wywolywaniem... ja po pierwszej oksy wg ordynatora 'dobrze rokowalam' a laska co po mnie weszła na porodówke (to była jej 2 oksytocyna) to już przy najmniejszej dawce odeszły jej wody wiadomo, że lepiej jak samo ruszy, ale czasem trzeba pomóc naturzeKilkanaście stron temu któraś z dziewczyn przygotowała listę, na której było nas jeszcze koło 10?
Z tego co kojarzę to przez ostatnie kilka dni były 2-3 maleństwa, więc jeszcze jest nas kilka.
Ja już jestem prawie tydzień po terminie, już chyba przestałam się łudzić, że samo łaskawie zechce wyjść, zanim w szpitalu będą wywoływać i strasznie mi z tym źle
Z tym gazem i znieczuleniem jakoś wcześniej trzeba się dogadać i za znieczulenie zapłacić??? bo gdzieś czytałam, że trzeba wcześniej i płaci się za nie.Zaczęło się w sumie po teście oksy. Nie tak od razu, bo podczas kroplowki to te skurcze nie były dla mnie jakieś bolesne i tak jak Wam pisałam wszystko rozeszlo się po kościach.... Ale wrocilo pod wieczór tego samego dnia koło 19 zaczęłam dostawać skurczy, ale nie wiedziałam, że to to, bo były zupełnie inne niż te na teście. Na teście czułam, że skurcz idzie 'przez brzuch', a tu mnie bolały plecy nad pupa tego dnia oprócz męża nikt mnie nie odwiedzał, bo się ze wszystkimi poklocilam, o to ciśnienie kiedy w końcu urodze... Po 22 mąż pojechał do domu. Skurcze jak chodziłam były częściej, ale słabsze, jak lezalam dłuższe i rzadsze. Poszłam do pielęgniarki zapytać czy to może się tak zaczynać, ale mnie trochę olala. Koło 23 lekarka, która przechodziła usłyszała, że sobie pojekuje (byłam sama na sali) i mnie zbadala. Szyjka się skrócila do 0,5 rozwarcie 3. Dała mi czopki na te bóle z kręgosłupa i powiedziała, że przyjdzie mnie zbadać za 2 h. Pomimo regularnych skurczów po jej badaniu okazało się że nic nie drgnelo złamałam się, stwierdziłam, że idę spać, bo to się pewnie za moment rozejdzie. Wylaczylam aplikacje, ale nadal się mordowalam. O 3 przyszła lekarka, zbadala, stwierdziła, że nadal nic nie ruszylo więcej, ale skoro i tak nie mogę spać to idziemy na porodówke pierwsza moja położna to taka trochę mumia. Podlaczyla mi ktg i mnie na leżąco trzymała ponad godzinę, później lewatywa. W międzyczasie przyjechał mąż. Dała mi kroplowke i rozwarcie ruszyło do 5 i stop. Poprosiłam o zzo, ale anestezjolog nie wyraził zgody... O tym, że jest jeszcze gaz zapomniałam totalnie, a szkoda, bo jestem pewna, że mniej czulabym te bóle pleców. Poszłam pod prysznic, było trochę lepiej, choć bóle z kręgosłupa były straszne. Trochę lazilam, trochę lezalam. Przebiła pęcherz i przyszła nowa zmiana o 7 Moje wybawienie całe szczęście kobitka od razu zaproponowała gaz no i chyba dzięki niemu w ogóle do końca dałam radę. Na piłce rozwarcie doszło do 9 i znów stop. Szyjka nadal nie puściła do końca. Chciałam przec baaardzo, ale przez tą szyjke nie puszczona mi nie pozwalała. Nie do konca mi się udawało nie popierać. Podała mi oksytocyne, która słabo leciała (o czym się dowiedziałam już na łóżku porodowym). Szyjka puscila, rozwarcie doszło do 10 i po 20 min partych urodził się syn od razu wylądował na brzuchu, nie wierzyłam, że się udalo
Ponieważ nie czułam się na siłach, aby go trzymać podczas szycia chciałam, zeby zabrali go do mierzenia i dali tacie do kangurowania. Urodzenie łożyska to pikuś, do szycia mnie miejscowo znieczulili i nacpalam się gazem. Później się tulilismy chyba ze 3h, bo czekaliśmy aż zwolni się pokój rodzinny
Wielkim wsparciem dla mnie był mój mąż, bez niego na pewno by się to wszystko nie udało. Miałam duże kryzysy, a podczas parcia darlam się tak, że mnie chyba pół oddziału slyszalo Cały czas w głowie miałam, że coś pójdzie nie tak i skończy się cc.
Na koniec okazało się, że szyjka za mocno wytrenowana i dlatego tak trzymała, a skurcze były za krótkie, żeby wszystko przebiegło sprawniej osobiście uważam, że gdyby oksy dobrze leciała i od początku dostałabym gaz to też byłoby troszkę lepiej i zdecydowanie pierwsza położna nie powinna mnie tyle trzymać na leżąco, bo młody długo się nie mógł wstawić w kanał.
Ale przeżyłam, mam cudownego, zdrowego syna i to jest najwazniejsze
Kupy sadzi solidne, cycac się uczymy, ale jest troszkę ciężko, bo z siedzeniem nienajlepiej, ale myśle, że to chwilowe. Poza tym śpi i rozgląda się. Jest wspaniale!
Trzymam kciuki za pozostałe mamusie w 2paku!