reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Listopadowe mamy 2018

reklama
Ja też nadal w całości. Raz bym chciała już, za chwile strach przed wszystkim i tak w koło. Ale mimo wszystko chciala bym mieć to już za sobą. W pon mam wizyte, dzisiaj ostatni raz byłam w szkole pewnie. Od paru dni pobolewają mnie pachwiny, zwłaszcza jedna strona a w nocy wybudzają mnie silne bóle miesiączkowe. Jutro jest pierwsza rocznica śmierci mojej Mamy. Wgl psychicznie jest jakoś średnio ale chce wierzyć że to naprawde chwilowe.. Ciekawe kiedy ten mój książe postanowi wybrać się na drugą strone
 
Ja też nadal w całości. Raz bym chciała już, za chwile strach przed wszystkim i tak w koło. Ale mimo wszystko chciala bym mieć to już za sobą. W pon mam wizyte, dzisiaj ostatni raz byłam w szkole pewnie. Od paru dni pobolewają mnie pachwiny, zwłaszcza jedna strona a w nocy wybudzają mnie silne bóle miesiączkowe. Jutro jest pierwsza rocznica śmierci mojej Mamy. Wgl psychicznie jest jakoś średnio ale chce wierzyć że to naprawde chwilowe.. Ciekawe kiedy ten mój książe postanowi wybrać się na drugą strone

Myślę, że każda z nas chciałaby mieć już dzidziusia po tej drugiej stronie [emoji6] No, ale jeszcze musimy trochę poczekać, choć nie znamy dnia, ani godziny [emoji6] Ja mam zaplanowaną cesarkę, ale do 17.12 może się jeszcze wiele wydarzyć, bo jeszcze żyje nadzieją, że może córeczka się obróci [emoji6] Przykro mi, że masz taką rocznicę, ale myśl pozytywnie [emoji6] Ja cały czas sobie powtarzam, że choć teraz jest pod górkę to tam na szczycie jest największy prezent, który wynagrodzi wszystko [emoji6]Trzymaj się i bądź silna, bo masz dla kogo [emoji173]️
 
Ja daje spać, Tobi kończy 2 tygodnie w sobotę. Od początku dawałam spać ile wlezie ale i tak maksymalnie 4h wytrzymał... Spadł z wagi po porodzie niecałe 5%, do wagi urodzeniowej wrócił po 10 dniach od przyjścia na świat [emoji4]
Teraz jesteśmy na etapie wiszenia na mnie cały dzień... W nocy śpi pieknie, budzi się dwa razy i idzie spać. W dzień jest tragedia, ciągnie z tych cyckow po milion razy, co go odloze to krzyk. Nie mam nawet jak iść na spacer bo wiecznie jest to dziecko na mnie. W tym tygodniu to pół biedy bo tata w domu, to on porobi czego ja nie dam rady, ale za tydzień nie będą obiadów jeść, bo ja na pewno ich nie przygotuję [emoji23]
U mnie to samo tylko pory odwrócone w dzień by tylko spały, budzę na chama bo później w nocy dramat i sama nie ogarniam. Mam nadzieje ze się przestawia.
 
To ile mam zostało 2w1?
Kilkanaście stron temu któraś z dziewczyn przygotowała listę, na której było nas jeszcze koło 10?
Z tego co kojarzę to przez ostatnie kilka dni były 2-3 maleństwa, więc jeszcze jest nas kilka.

Ja już jestem prawie tydzień po terminie, już chyba przestałam się łudzić, że samo łaskawie zechce wyjść, zanim w szpitalu będą wywoływać :( i strasznie mi z tym źle
 
Kulam się nadal. Termin na dziś-jutro ale nic na to nie wskazuje. Zawsze czekam na noc, bo najwięcej dzieci się rodzi i jak zwykle się zawodze. W nocy budzę się jak w zegarku co 2 godziny. Teraz jeszcze bóle spojenia doszły takie, że w nocy przekręcam się na raty. Muszę poleżeć chwilę na plecach, bo nie jestem w stanie na raz. W ten weekend mam zjazd na podyplomówce. Myślałam, że już mnie nie będzie ;)
 
Kilkanaście stron temu któraś z dziewczyn przygotowała listę, na której było nas jeszcze koło 10?
Z tego co kojarzę to przez ostatnie kilka dni były 2-3 maleństwa, więc jeszcze jest nas kilka.

Ja już jestem prawie tydzień po terminie, już chyba przestałam się łudzić, że samo łaskawie zechce wyjść, zanim w szpitalu będą wywoływać :( i strasznie mi z tym źle
Nie taki diabeł straszny z tym wywolywaniem... :) ja po pierwszej oksy wg ordynatora 'dobrze rokowalam' a laska co po mnie weszła na porodówke (to była jej 2 oksytocyna) to już przy najmniejszej dawce odeszły jej wody:) wiadomo, że lepiej jak samo ruszy, ale czasem trzeba pomóc naturze:)
 
Ja też się melduje w dwupaku. Garstka nas została. Byłam dziś na zakupach. Odwiedziłam koleżankę w szpitalu w ciąży . Tak popatrzyłam i stwierdziłam że lada dzień i ja tam będę lezec. Tak patrzę na siebie to stwierdzam że chyba przenoszę ta ciążę. Cierpliwie czekam dalej
 
reklama
Zaczęło się w sumie po teście oksy. Nie tak od razu, bo podczas kroplowki to te skurcze nie były dla mnie jakieś bolesne i tak jak Wam pisałam wszystko rozeszlo się po kościach.... Ale wrocilo:) pod wieczór tego samego dnia koło 19 zaczęłam dostawać skurczy, ale nie wiedziałam, że to to, bo były zupełnie inne niż te na teście. Na teście czułam, że skurcz idzie 'przez brzuch', a tu mnie bolały plecy nad pupa:( tego dnia oprócz męża nikt mnie nie odwiedzał, bo się ze wszystkimi poklocilam, o to ciśnienie kiedy w końcu urodze... Po 22 mąż pojechał do domu. Skurcze jak chodziłam były częściej, ale słabsze, jak lezalam dłuższe i rzadsze. Poszłam do pielęgniarki zapytać czy to może się tak zaczynać, ale mnie trochę olala. Koło 23 lekarka, która przechodziła usłyszała, że sobie pojekuje (byłam sama na sali) i mnie zbadala. Szyjka się skrócila do 0,5 rozwarcie 3. Dała mi czopki na te bóle z kręgosłupa i powiedziała, że przyjdzie mnie zbadać za 2 h. Pomimo regularnych skurczów po jej badaniu okazało się że nic nie drgnelo:( złamałam się, stwierdziłam, że idę spać, bo to się pewnie za moment rozejdzie. Wylaczylam aplikacje, ale nadal się mordowalam. O 3 przyszła lekarka, zbadala, stwierdziła, że nadal nic nie ruszylo więcej, ale skoro i tak nie mogę spać to idziemy na porodówke:) pierwsza moja położna to taka trochę mumia. Podlaczyla mi ktg i mnie na leżąco trzymała ponad godzinę, później lewatywa. W międzyczasie przyjechał mąż. Dała mi kroplowke i rozwarcie ruszyło do 5 i stop. Poprosiłam o zzo, ale anestezjolog nie wyraził zgody... O tym, że jest jeszcze gaz zapomniałam totalnie, a szkoda, bo jestem pewna, że mniej czulabym te bóle pleców. Poszłam pod prysznic, było trochę lepiej, choć bóle z kręgosłupa były straszne. Trochę lazilam, trochę lezalam. Przebiła pęcherz i przyszła nowa zmiana o 7 :) Moje wybawienie:) całe szczęście kobitka od razu zaproponowała gaz no i chyba dzięki niemu w ogóle do końca dałam radę. Na piłce rozwarcie doszło do 9 i znów stop. Szyjka nadal nie puściła do końca. Chciałam przec baaardzo, ale przez tą szyjke nie puszczona mi nie pozwalała. Nie do konca mi się udawało nie popierać. Podała mi oksytocyne, która słabo leciała (o czym się dowiedziałam już na łóżku porodowym). Szyjka puscila, rozwarcie doszło do 10 i po 20 min partych urodził się syn:) od razu wylądował na brzuchu, nie wierzyłam, że się udalo:)
Ponieważ nie czułam się na siłach, aby go trzymać podczas szycia chciałam, zeby zabrali go do mierzenia i dali tacie do kangurowania. Urodzenie łożyska to pikuś, do szycia mnie miejscowo znieczulili i nacpalam się gazem. Później się tulilismy chyba ze 3h, bo czekaliśmy aż zwolni się pokój rodzinny:)
Wielkim wsparciem dla mnie był mój mąż, bez niego na pewno by się to wszystko nie udało. Miałam duże kryzysy, a podczas parcia darlam się tak, że mnie chyba pół oddziału slyszalo:) Cały czas w głowie miałam, że coś pójdzie nie tak i skończy się cc.
Na koniec okazało się, że szyjka za mocno wytrenowana i dlatego tak trzymała, a skurcze były za krótkie, żeby wszystko przebiegło sprawniej :) osobiście uważam, że gdyby oksy dobrze leciała i od początku dostałabym gaz to też byłoby troszkę lepiej:) i zdecydowanie pierwsza położna nie powinna mnie tyle trzymać na leżąco, bo młody długo się nie mógł wstawić w kanał.
Ale przeżyłam, mam cudownego, zdrowego syna i to jest najwazniejsze:)
Kupy sadzi solidne, cycac się uczymy, ale jest troszkę ciężko, bo z siedzeniem nienajlepiej, ale myśle, że to chwilowe. Poza tym śpi i rozgląda się. Jest wspaniale!

Trzymam kciuki za pozostałe mamusie w 2paku!
Z tym gazem i znieczuleniem jakoś wcześniej trzeba się dogadać i za znieczulenie zapłacić??? bo gdzieś czytałam, że trzeba wcześniej i płaci się za nie.
Wspaniale to odpisałaś, wszystko tak dokładnie że przeżywałam cały wpis z Tobą. Dobrze, że obyło się bez cc i dzielnie sobie dałaś radę. Trwało to, ale chyba tego ciężko uniknąć, takie waleczne te szyjki ;)
Ja mam na dziś termin i tak sobie czekam ;)
 
Do góry