@Anka_x nie zamierzam Cię straszyć, ale opiszę Ci moje porody tak w skrócie.
Z 1 dzieckiem miałam silną anemię i gin prowadzący kazał na tydzień przed porodem się stawić do szpitala na wszystkie badania itd.
Jak mnie przy przyjęciu zbadał okazało się, że mam rozwarcie na 4cm i już mnie nie wypuszczą.
Trafiłam na salę oczekujących na przeciwko porodówki, posłuchałam opowieści dziwnej treści i miałam dość.
Jak mąż w odwiedziny przyszedł pożaliłam mu się i pogadał z ginem i o 17ej zabrali mnie na porodówkę.
Zrobili lewatywe ( kiedyś były takie procedury) i podłączyli ktg.
Kazali po godzinie chodzić po korytarzu.
O 8 ej rano przebili mi pęcherz i odeszły mi wody, ale powoli to rozwarcie szło. Ale o 10:25 urodziłam. Nacięli mnie bez zgody i znieczulenia i tak też zszyli.
Jakoś wytrzymałam i nawet nie pamiętam tego bólu.
Po 6 tygodniach pierwszy seks był bolesny, ale potem już luzik.
Fajnie było [emoji6]
Z drugim dzieckiem wszyscy mi mówili, że będzie szybko więc jak miałam regularnie skurcze pojechałam na porodówkę.
Nie było miejsca więc trafiłam na patologię gdzie podłączyli mi ktg.
Po odłączeniu poszłam do wc i odszedł mi czop i przewieźli mnie o 17 ta na porodówkę.
Znów lewatywa i chodzenie po korytarzu.
Pielęgniarki mi się takie trafiły że mówiły że za głośno oddycham i tv im zagłuszam.
W nocy dostałam zastrzyk, żebym poszła spać, ale bóle się nasiliły i nie mogłam się ułożyć.
Zabrały mi schodki do łóżka, bo kiedyś były takie stare wysokie łóżka.
Jak schodziłam rozcięłam o metal nogę.
Na moją prośbę dały mi gazik do odkażenia.
Poszłam pod prysznic, gdzie ze 2 godz byłam bo co próbowałam wyjść łapały mnie bóle.
O 6ej rano zaczęły mi wody odchodzić zielone.
Zbadały mnie, rozwarcie 8cm ale stwierdziły, że główka balonuje. Nie wiedziałam co to znaczy i nie pytałam. Podłączyły ktg i co chwila wyło, bo była nierówna praca serca. Jak zaczęłam dociekać to przyciszyły urządzenie.
Skakałam na piłce i miałam dość.
O 8 rano wpadł mój gin i zdziwiony, że jeszcze nie urodziłam. Spojrzał na ktg i zarządził oxy. Kazał mi przeć i powalił mi się na brzuch.
O 8:10 urodziła się i ją zabrali bo nie krzyczała. To najdłuższe 10 minut kiedy czekałam. Podawali jej tlen i inne. W końcu zaczęła płakać i z 6 pkt na 10 apgar. Przynieśli ją i neonatolog na mnie z mordą, dlaczego nie miałam cesarki, bo dziecko miało za krótką pępowinę okręconą wokół szyi i jak schodziło do kanału to oddawało smółkę.
Też byłam nacięta i nie miałam problemu z seksem, ale miałam traumę co do porodów i dopiero po kilku latach się zdecydowałam na kolejne dziecko.
Z 3 stwierdziłam, że nie będę się spieszyć rano obudziły mnie bóle o 8 rano, ale takie przypominające miałam od pewnego czasu.
Doszła do tego biegunka, więc stwierdziłam, że może coś się rozkręci.
Zabrałam się za robienie obiadu a mąż na 10:30 poszedł do kościoła. Jak tylko drzwi się za nim zamknęły zaczęły mi się takie bóle, aż musiałam kucać. Pomogły mi ćwiczenia oddechowe ze szkoły i spokój. Wlazłam do wody, ale co chciałam wyjść to z bólu nie mogłam.
O 11:20 zawołałam córkę, żeby mi podała telefon i zadzwoniłam do męża, że rodzę.
Przyszedł zaraz i o 11:40 byliśmy na porodówce. Pomógł mi się przebrać bo miałam bóle non stop. Wlazłam na łóżko a gin mówi: pełne rozwarcie rodzimy.
Przebił mi pęcherz i o 11:50 urodziłam córkę. Pielęgniarka zapytała czy może mnie naciąć, bo pomimo ćwiczeń i masażu krocza powiedziała, że blizna mi pęknie. W znieczuleniu mnie nacięła i dobrze, bo młoda rodziła się z rączką przy policzku i 4550g ważyła. Zszyła mnie prawie bezboleśnie.
Seks był jeszcze lepszy, z nietrzymaniem moczu nie miałam problemu.
Mam nadzieję, że Cię nie wystraszyłam. Ost atni poród wspominam bardzo dobrze, drugi był ciężki, ale jak masz dziecko w ramionach zapominasz o niedogodnościach.