Joasia_1986
Fanka BB :)
Jestem po pionizacji. Przez przeciwbólowe ledwo co patrzę na oczy. Nie pisalam bo miałam ciśnienie mierzone na jedej ręce a na drugiej właśnie kroplówki i było mi ciężko.
O 7 miałam już pełne rozwarcie.
Na początku pierwsze parte ok. Mowili że ładnie idzie. Ale potem czułam że coś ciężko i nie miałam jak przeć. Lekarz zaczął wypychac na skurczu.
W pewnym momencie poczulam ból - kosmiczny. Mowie ze boli, że to nie skurcze ale brzuch. Ale oni pewnie myśleli że zdziwiam. Ale jak miałam za sobą już pełne rozwarcie to bardziej boleć nie powinno, a teraz to dopiero zaczęło.
Lekarz mówił, że nie współpracuje, a ja na to że czuje ze cos nie tak, że nie urodze. Niech zrobią cc. No, ale dalej próbowali. Mowie zatrzymać to i cc. I po moich wrzaskach takich na pół szpitala wzięli na cc.
Niestety poza znieczuleniem w kręgosłup dostalam jeszcze odlot i mało wiem z samego przebiegu, ale międzywierszami usłyszałam pęknięcie. No i tak się stało. Blizna na macicy rozeszła się po całej długości i dzidek rodził sie do brzucha.
Zobaczyli dopiero podczas cc. Po wyjęciu reanimowali go. Potem od razu pod respirator.
Na chwilę obecną leży bez inkubatora i z tego co mówił jego lekarz to jak na to co przeszedl to w mózgu niczego sie nie doszukali, ale narazie monitorują serduszko.
Za to pytał się męża tamtejszy lekarz czy dało sie uratować macice.... więc nie wiem co sie z nią porbiło...
Nie odpuscimy im. Choć włażą mi do czterech liter mąż jutro kseruje dokumentacje medyczą i będziemy myśleć co dalej. Lekarz musi ponieść jakieś konsekwencje, bo to wypychanie jest zabronione.
Jestem w 40 tygodniu ciąży[emoji480]tp.8.11[emoji64]
O 7 miałam już pełne rozwarcie.
Na początku pierwsze parte ok. Mowili że ładnie idzie. Ale potem czułam że coś ciężko i nie miałam jak przeć. Lekarz zaczął wypychac na skurczu.
W pewnym momencie poczulam ból - kosmiczny. Mowie ze boli, że to nie skurcze ale brzuch. Ale oni pewnie myśleli że zdziwiam. Ale jak miałam za sobą już pełne rozwarcie to bardziej boleć nie powinno, a teraz to dopiero zaczęło.
Lekarz mówił, że nie współpracuje, a ja na to że czuje ze cos nie tak, że nie urodze. Niech zrobią cc. No, ale dalej próbowali. Mowie zatrzymać to i cc. I po moich wrzaskach takich na pół szpitala wzięli na cc.
Niestety poza znieczuleniem w kręgosłup dostalam jeszcze odlot i mało wiem z samego przebiegu, ale międzywierszami usłyszałam pęknięcie. No i tak się stało. Blizna na macicy rozeszła się po całej długości i dzidek rodził sie do brzucha.
Zobaczyli dopiero podczas cc. Po wyjęciu reanimowali go. Potem od razu pod respirator.
Na chwilę obecną leży bez inkubatora i z tego co mówił jego lekarz to jak na to co przeszedl to w mózgu niczego sie nie doszukali, ale narazie monitorują serduszko.
Za to pytał się męża tamtejszy lekarz czy dało sie uratować macice.... więc nie wiem co sie z nią porbiło...
Nie odpuscimy im. Choć włażą mi do czterech liter mąż jutro kseruje dokumentacje medyczą i będziemy myśleć co dalej. Lekarz musi ponieść jakieś konsekwencje, bo to wypychanie jest zabronione.
Jestem w 40 tygodniu ciąży[emoji480]tp.8.11[emoji64]