Witam po krótkiej przerwie.
Sorki że mnie nie było przez kilka dni ale dosłownie hard Core w tym tygodniu.
Córka strasznie dużo nauki miała, synek sprawdzian za sprawdzianem, w firmie znowu kłopoty. A... szkoda gadać. Dodatkowo co wieczór ból brzucha , może to ma coś wspólnego z nisko osadzonym łożyskiem. Pewnie zaraz się czegoś więcej dowiem bo piszę z poczekalni u gina.
Z dobrych rzeczy to okazało się że może mamy szansę na mieszkanie od miasta.U nas jest sporo osób zameldowanych więc ze względu na nadmierne zaludnienia możemy startować w przetargu czynszów w czerwcu. Może się uda. Co prawda to będzie mieszkania komunalne a nie własnościowe Ale po 10 latach można wykupić. Dobre i to.
Co do tematu porodów to mam jeden sn za sobą i teraz z perspektywy czasu wspominam go dobrze- 16 godzin, wspomaganie oksytocyną Ale tak naprawdę do bólu partych miałam jeszcze uśmiech na twarzy. Drugi to próba sn- wywoływany i niestety tu już nie było tak wesoło. Skórcze co 1,5 -2 min a rozwarcia brak, koniec końców synek urodził się po 14 godz. męki przez cc. Ostatnie 2 córeczki już cc. Cc znosiłam dobrze , tylko przy ostatnim ciśnienie mi bardzo spadło i przysypiałam w trakcie a po czułam się koszmarnie. Szybko doszłam do siebie, szybko wstawałam. Ogólnie na cc nie narzekam. Za to na sale poporodowe w szpitalu owszem. Wyposażenie ok ale dla mnie tłumy ludzi przewijający się po sali w odwiedzinach jak ja mam jeszcze cewnik założony i wstają za przeproszeniem z tyłkiem prawie na wierzchu to jakieś nieporozumienie. Ostatecznie poplakałam się i powiedziałam mojemu że dłużej tego nie wytrzymam i chyba zwariuję. Poszedł do położnej i załatwił salę pojedynczą. Niestety trzeba było za nią zapłacić ale i tak nie żałuję.
No nic dziewczyny- miłego dnia. Teraz moja kolej więc zaraz malucha zobaczę.