reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🍁🍂Listopadowe kreski 🍁🍂

Też miałabyś termin na czerwiec? Ja również byłabym w 3 miesiącu na święta… cięższe te święta mogą być w tym roku 😢
Też miałam termin na czerwiec. W sumie na grudzień też...
Nie wiem co lepsze ,czy zajście w ciążę która tracisz czy tak jak tu dużo dziewczyn w ciążę zajść nie mogą ...😔
 
reklama
Niestety przyczyna poronienia nieznana. Serduszko nigdy nie zabiło więc w sumie można powiedzieć że chodziłam z martwą ciążą 4-5 tygodni zanim pojechałam do szpitala.
Miałam za wysokie TSH które próbowałam zbić, euthyroxem, ale nie wiem czy mi się udało bo beta zaczęła spadać zanim zbadałam drugi raz TSH. Od ginekologa zielone światło dostałam chyba w marcu czy kwietniu ale endokrynolog pozwolił się starać dopiero teraz i tylko dlatego że mam 37 lat więc czas mi się kończy.
Przykro mi że Ciebie też to spotkało. Znasz przyczynę?



Pamiętam Cię ❤️ przykro mi że Tobie też się nie udało. Również trzymam mocno kciuki za Ciebie 🤞❤️
Witamy 🙂
Miałam taka sama sytuację. Poronienie zatrzymane. Takie same tygodnie. Współczuję.. Trzymam kciuki za Was. ❣️
 
Też miałam termin na czerwiec. W sumie na grudzień też...
Nie wiem co lepsze ,czy zajście w ciążę która tracisz czy tak jak tu dużo dziewczyn w ciążę zajść nie mogą ...😔
Z mojej własnej perspektywy obie te sytuację są koszmarne. Ja od 3 lat nigdy nie byłam w ciąży i chyba wolę mimo wszystko ten stan- niż początkowe szczęście a potem ból. Wcześniej miałam takie myślenie (dobry rok temu), że może jakby się chociaż raz udało nawet na krótką chwilę zajść to byłaby to dla mnie informacja, że mój organizm w ogóle jest do tego zdolny. Ale dzisiaj myślę- czy to by mi coś dało? Nie sądzę. Widząc co przechodzą kobiety po stratach , jaki oddźwięk w psychice naznacza taki fakt- dochodzę do swojego wniosku, że nie chciałabym eksperymentować na tym polu, wolę taką bezsensowną ciszę. Oczywiście to moja opinia. W trakcie starań myślenie się zmienia. Dziś stoję z pokorą u furtki z napisem" in vitro " które jest moją jedyną szansą i widzę jakie to trudne, nie ma jakiejkolwiek gwarancji na pomyślny rezultat, moja głowa przechodzi przez różne stany. Opcja 1 i 2 są równie bolesne, ale jednak psychika po stracie wg mnie staję się inna- mimo że jej nigdy nie doświadczyłam, jednakże potrafię ocenić jakie bolesne byłoby to dla mnie.
 
Też miałam termin na czerwiec. W sumie na grudzień też...
Nie wiem co lepsze ,czy zajście w ciążę która tracisz czy tak jak tu dużo dziewczyn w ciążę zajść nie mogą ...😔
Jak jak przeżywałam teraz dramat ciąży pozamacicznej to ciągle miałam w głowie że wolałabym być w normalnej ciąży i żeby normalnie poronić…. Nie wiem co miałam w głowie wtedy… straszne to wszystko, nie wiem co gorsze chyba nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Dla mnie ta cp to był mały koniec świata i w sumie dalej jest.
 
Przez pierwsze 3 wizyty układało się wszystko książkowo, a później okazało się, że pęcherzyk żółtkowy YS jest za duży… lekarz poinformował mnie, że zazwyczaj to źle wróży. I mam przygotować się na najgorsze. Gdy szłam na kolejną wizytę, właściwie gotowa na odbiór skierowania do szpitala, na usg pokazała się akcja serca. Dostałam kartę ciąży, YS- lekarz powiedział, że są nieliczne przypadki, gdzie ciąże są zdrowe, trzymajmy kciuki. I gdy wydawało mi się, że teraz musi być już dobrze, kolejna wizyta ukazała, że zarodek nie rośnie, serduszko ledwo co bije.. no ale bije. Przez 4 tygodnie chodziłam regularnie na wizyty sprawdzać czy przestało bić. Silna dziewczynka musiała z niej być (zbadaliśmy płeć po łyżeczkowaniu), bo dopiero w 10-11 tygodniu definitywnie poszłam na zabieg.
Przyczyny nie znamy, mamy już zdrową córkę na pokładzie (dzięki ivf). Mój dr twierdzi, że tak się zdarza. Że nie zaleca badań zarodka, lepiej pieniądze z badań przeznaczyć na przygotowanie mnie i męża na zdrową , kolejną ciążę. A ja mojemu dr ufam bezgranicznie. W razie gdybyśmy jednak zdecydowali się na badanie materiału, to mamy taką możliwość.
Niezłe zawirowania widzę przeszłaś... 😥 Przykro mi że tak to się potoczyło, ale trzeba być dobrej myśli, że z kolejną ciążą będzie wszystko dobrze i tego właśnie Ci życzę 🤞
My nie poznaliśmy płci. Nie robiliśmy badań, a w tych szpitalnych nawet zarodka nie znaleźli 🤦
W przyszłym tygodniu idę sobie badania porobić. Chcę sprawdzić czy rzeczywiście jest już ze mną ok. Miałam iść w tym, ale mnie przeziębienie dopadło a to fałszuje wyniki TSH 😥
 
Z mojej własnej perspektywy obie te sytuację są koszmarne. Ja od 3 lat nigdy nie byłam w ciąży i chyba wolę mimo wszystko ten stan- niż początkowe szczęście a potem ból. Wcześniej miałam takie myślenie (dobry rok temu), że może jakby się chociaż raz udało nawet na krótką chwilę zajść to byłaby to dla mnie informacja, że mój organizm w ogóle jest do tego zdolny. Ale dzisiaj myślę- czy to by mi coś dało? Nie sądzę. Widząc co przechodzą kobiety po stratach , jaki oddźwięk w psychice naznacza taki fakt- dochodzę do swojego wniosku, że nie chciałabym eksperymentować na tym polu, wolę taką bezsensowną ciszę. Oczywiście to moja opinia. W trakcie starań myślenie się zmienia. Dziś stoję z pokorą u furtki z napisem" in vitro " które jest moją jedyną szansą i widzę jakie to trudne, nie ma jakiejkolwiek gwarancji na pomyślny rezultat, moja głowa przechodzi przez różne stany. Opcja 1 i 2 są równie bolesne, ale jednak psychika po stracie wg mnie staję się inna- mimo że jej nigdy nie doświadczyłam, jednakże potrafię ocenić jakie bolesne byłoby to dla mnie.
Ja żyłam w takim matrixie 3 tygodnie w sumie, 8 października pozytywnie zatestowalam, a 28 miałam laparoskopię. Miałam takie momenty oderwania jak robiliśmy coś fajnego np przez godzinę że w ogóle o tym nie myślałam i wydawało mi się jakby się to nigdy nie przydarzyło ta cp. Jakbym w ogóle w tej ciąży nie była. A potem nagle docierało do mnie w jak ch… sytuacji się znajduje. Że to wszystko prawda a nie fikcja że muszę się z tym uporać. Miałam momenty że chciałam cofnąć czas, nie starać się w tym miesiącu, mając w głowie że w kolejnym ta sytuacja nie miałaby miejsca. Ogólnie strasznie działało mi to na głowę i dalej działa. Co by było gdyby….
 
Ja natomiast miałam myśli, że mogłam w drugą ciążę w ogóle nie zachodzić. Żyłam sobie spokojnie, nie zwracałam uwagi na dni płodne, okres był to był- tylko dla potrzeby zaznaczenia go w kalendarzyku, nie wiązałam z nim żadnych nadziei, ciąże, które pojawiały wśród rodziny i znajomych- nie bolały… Niestety, ale ta ciąża więcej mi zabrała niż dała 😔
 
Ja natomiast miałam myśli, że mogłam w drugą ciążę w ogóle nie zachodzić. Żyłam sobie spokojnie, nie zwracałam uwagi na dni płodne, okres był to był- tylko dla potrzeby zaznaczenia go w kalendarzyku, nie wiązałam z nim żadnych nadziei, ciąże, które pojawiały wśród rodziny i znajomych- nie bolały… Niestety, ale ta ciąża więcej mi zabrała niż dała 😔
Też w jednym momencie zadalam sobie takie pytanie…. Po co mi to było, wiedliśmy dosyć spokojne życie. Również ciążę innych osób nie robiły na mnie wrażenia, a teraz strasznie przeżywam i widzę na każdym kroku.
 
Ja żyłam w takim matrixie 3 tygodnie w sumie, 8 października pozytywnie zatestowalam, a 28 miałam laparoskopię. Miałam takie momenty oderwania jak robiliśmy coś fajnego np przez godzinę że w ogóle o tym nie myślałam i wydawało mi się jakby się to nigdy nie przydarzyło ta cp. Jakbym w ogóle w tej ciąży nie była. A potem nagle docierało do mnie w jak ch… sytuacji się znajduje. Że to wszystko prawda a nie fikcja że muszę się z tym uporać. Miałam momenty że chciałam cofnąć czas, nie starać się w tym miesiącu, mając w głowie że w kolejnym ta sytuacja nie miałaby miejsca. Ogólnie strasznie działało mi to na głowę i dalej działa. Co by było gdyby….
Potworna sytuacja i obciążenie dla głowy. Niesprawiedliwość. Bardzo mi przykro. Życze żeby jak najszybciej przyszło jakiekolwiek ukojenie dla tego co się wydarzyło. Przytulam🫂
 
reklama
A ja w sumie nie żałuję tamtej ciąży. Tak wywołała masę łez i bólu. Wywołała histerię gdy się dowiaduję o kolejnych ciążach wśród znajomych i rodziny ale mimo tego umiem się cieszyć z tych udanych ciąż.
Tamta strata była ciężka i myślę że każda kobieta po stracie bardzo to przeżywa, ale ona pozwoliła mi spojrzeć szerzej na swoje życie. Nie oddałabym tych radosnych tygodni po 2 kreskach na teście za nic w świecie. Radość mnie przepełniała bo to było moje upragnione dziecko. Nie wyszło, straciłam je, ale kocham nadal choć nigdy nie miałam go w ramionach i zostały mi tylko niekształtne zdjęcia USG. Ta strata to część mnie. Wpłynęła na mnie, zmieniła mnie, ale to nadal ja, niestety bogatsza o te przykre doświadczenia. Może uczyniła mnie silniejszą, może słabszą, ale nie chciałabym cofnąć czasu ani wymazać tej ciąży z pamięci.
 
Do góry