Hej dziewczyny! Przypomniałam sobie znów o tym forum po ponad 5 latach… chyba potrzebuję wsparcia?! Trochę o sobie: mam 35 lat, córkę 5 letnią, nie mieszkam w Polsce już od wielu lat. Moja historia o corke staraliśmy się jakoś pół roku może trochę dłużej, nie jestem pewna na 100% ale na przełomie grudnia i stycznia 2019 miałam ciążę biochemiczna. Później dwa miesiące pauzy z nakazu lekarza i w kwietniu zaszłam w zdrowa ciążę z córeczką. Podczas ciąży dowiedziałam się że mam mutacje V-Leiden, byłam na zastrzykach całą ciążę i połóg. I tak nam zleciało w sumie kilka lat. W tym roku postanowiliśmy się starać o rodzeństwo dla córeczki, w drugim cyklu się udało, byłam przeszczęśliwa że się tak szybko udało… moje szczęście nie trwało długo bo niecały tydzień po pozytywnym teście zaczęłam plamić na brązowo a później już krwią… długo trwało zdiagnozowanie mnie ale jak już się domyślacie była to ciąża pozamaciczna…. Z końcem października miałam laparoskopię, została usunięta część jajowodu z ciążą a pozostała część i tak zaszyta. Nie wiem dlaczego tak zrobili a nie usunęli całego jajowodu, może tu za granicą mają inne procedury niż w Polsce. Zostało również przeprowadzone łyżeczkowanie macicy. Stwierdzili że powodem cp mogły być zrosty bo 11 lat temu miałam akurat z tej strony też już operację torbieli jajnika. Zalecenia lekarza, czekać do pierwszego okresu, a później jeszcze trzy cykle i możemy zacząć od nowa starania. Nie zlecił żadnych badań, powiedział że to pech, statystyka, zrosty z tamtej strony. Ponoć druga strona wygląda w porządku. Ciężko mi się pozbierać po tym wszystkim, tym bardziej że ciąża była chciana i planowana. Moim marzeniem jest mieć letnie dziecko, wiem że to głupie, mega głupie ale to mnie jeszcze bardziej dołuje że było tak blisko. Czuje że najlepszym lekarstwem dla mnie byłaby kolejna ciąża ale nie wiem jak przetrwać znowu te miesiące do kolejnych starań no i strach…. Czy się uda, jakie mamy szanse z jednym jajowodem…. Lekarze tutaj zawsze podchodzą do wszystkiego na wielkim luzie, ja taka nie jestem. Może nie potrzebnie się zamartwiam do przodu… chciałam się komuś wygadać… życzę wszystkim nam upragnionych dwóch kresek a przede wszystkim zdrowej ciąży, bo dwie kreski o niczym nie świadczą jak mogłam się sama przekonać… proszę o wypisanie na ławeczkę. Jak się nic nie zmieni to kolejne starania zaczniemy pewnie koło marca-kwietnia. Zależy jak mi się znowu cykle ułożą. Może to moje przeznaczenie mieć zimowe dzieci
ciekawe kto dotrwał do końca?