reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

🍁🍂Listopadowe kreski 🍁🍂

Też miałam termin na czerwiec. W sumie na grudzień też...
Nie wiem co lepsze ,czy zajście w ciążę która tracisz czy tak jak tu dużo dziewczyn w ciążę zajść nie mogą ...😔
Z mojej własnej perspektywy obie te sytuację są koszmarne. Ja od 3 lat nigdy nie byłam w ciąży i chyba wolę mimo wszystko ten stan- niż początkowe szczęście a potem ból. Wcześniej miałam takie myślenie (dobry rok temu), że może jakby się chociaż raz udało nawet na krótką chwilę zajść to byłaby to dla mnie informacja, że mój organizm w ogóle jest do tego zdolny. Ale dzisiaj myślę- czy to by mi coś dało? Nie sądzę. Widząc co przechodzą kobiety po stratach , jaki oddźwięk w psychice naznacza taki fakt- dochodzę do swojego wniosku, że nie chciałabym eksperymentować na tym polu, wolę taką bezsensowną ciszę. Oczywiście to moja opinia. W trakcie starań myślenie się zmienia. Dziś stoję z pokorą u furtki z napisem" in vitro " które jest moją jedyną szansą i widzę jakie to trudne, nie ma jakiejkolwiek gwarancji na pomyślny rezultat, moja głowa przechodzi przez różne stany. Opcja 1 i 2 są równie bolesne, ale jednak psychika po stracie wg mnie staję się inna- mimo że jej nigdy nie doświadczyłam, jednakże potrafię ocenić jakie bolesne byłoby to dla mnie.
 
reklama
Też miałam termin na czerwiec. W sumie na grudzień też...
Nie wiem co lepsze ,czy zajście w ciążę która tracisz czy tak jak tu dużo dziewczyn w ciążę zajść nie mogą ...😔
Jak jak przeżywałam teraz dramat ciąży pozamacicznej to ciągle miałam w głowie że wolałabym być w normalnej ciąży i żeby normalnie poronić…. Nie wiem co miałam w głowie wtedy… straszne to wszystko, nie wiem co gorsze chyba nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Dla mnie ta cp to był mały koniec świata i w sumie dalej jest.
 
Przez pierwsze 3 wizyty układało się wszystko książkowo, a później okazało się, że pęcherzyk żółtkowy YS jest za duży… lekarz poinformował mnie, że zazwyczaj to źle wróży. I mam przygotować się na najgorsze. Gdy szłam na kolejną wizytę, właściwie gotowa na odbiór skierowania do szpitala, na usg pokazała się akcja serca. Dostałam kartę ciąży, YS- lekarz powiedział, że są nieliczne przypadki, gdzie ciąże są zdrowe, trzymajmy kciuki. I gdy wydawało mi się, że teraz musi być już dobrze, kolejna wizyta ukazała, że zarodek nie rośnie, serduszko ledwo co bije.. no ale bije. Przez 4 tygodnie chodziłam regularnie na wizyty sprawdzać czy przestało bić. Silna dziewczynka musiała z niej być (zbadaliśmy płeć po łyżeczkowaniu), bo dopiero w 10-11 tygodniu definitywnie poszłam na zabieg.
Przyczyny nie znamy, mamy już zdrową córkę na pokładzie (dzięki ivf). Mój dr twierdzi, że tak się zdarza. Że nie zaleca badań zarodka, lepiej pieniądze z badań przeznaczyć na przygotowanie mnie i męża na zdrową , kolejną ciążę. A ja mojemu dr ufam bezgranicznie. W razie gdybyśmy jednak zdecydowali się na badanie materiału, to mamy taką możliwość.
Niezłe zawirowania widzę przeszłaś... 😥 Przykro mi że tak to się potoczyło, ale trzeba być dobrej myśli, że z kolejną ciążą będzie wszystko dobrze i tego właśnie Ci życzę 🤞
My nie poznaliśmy płci. Nie robiliśmy badań, a w tych szpitalnych nawet zarodka nie znaleźli 🤦
W przyszłym tygodniu idę sobie badania porobić. Chcę sprawdzić czy rzeczywiście jest już ze mną ok. Miałam iść w tym, ale mnie przeziębienie dopadło a to fałszuje wyniki TSH 😥
 
Z mojej własnej perspektywy obie te sytuację są koszmarne. Ja od 3 lat nigdy nie byłam w ciąży i chyba wolę mimo wszystko ten stan- niż początkowe szczęście a potem ból. Wcześniej miałam takie myślenie (dobry rok temu), że może jakby się chociaż raz udało nawet na krótką chwilę zajść to byłaby to dla mnie informacja, że mój organizm w ogóle jest do tego zdolny. Ale dzisiaj myślę- czy to by mi coś dało? Nie sądzę. Widząc co przechodzą kobiety po stratach , jaki oddźwięk w psychice naznacza taki fakt- dochodzę do swojego wniosku, że nie chciałabym eksperymentować na tym polu, wolę taką bezsensowną ciszę. Oczywiście to moja opinia. W trakcie starań myślenie się zmienia. Dziś stoję z pokorą u furtki z napisem" in vitro " które jest moją jedyną szansą i widzę jakie to trudne, nie ma jakiejkolwiek gwarancji na pomyślny rezultat, moja głowa przechodzi przez różne stany. Opcja 1 i 2 są równie bolesne, ale jednak psychika po stracie wg mnie staję się inna- mimo że jej nigdy nie doświadczyłam, jednakże potrafię ocenić jakie bolesne byłoby to dla mnie.
Ja żyłam w takim matrixie 3 tygodnie w sumie, 8 października pozytywnie zatestowalam, a 28 miałam laparoskopię. Miałam takie momenty oderwania jak robiliśmy coś fajnego np przez godzinę że w ogóle o tym nie myślałam i wydawało mi się jakby się to nigdy nie przydarzyło ta cp. Jakbym w ogóle w tej ciąży nie była. A potem nagle docierało do mnie w jak ch… sytuacji się znajduje. Że to wszystko prawda a nie fikcja że muszę się z tym uporać. Miałam momenty że chciałam cofnąć czas, nie starać się w tym miesiącu, mając w głowie że w kolejnym ta sytuacja nie miałaby miejsca. Ogólnie strasznie działało mi to na głowę i dalej działa. Co by było gdyby….
 
Ja natomiast miałam myśli, że mogłam w drugą ciążę w ogóle nie zachodzić. Żyłam sobie spokojnie, nie zwracałam uwagi na dni płodne, okres był to był- tylko dla potrzeby zaznaczenia go w kalendarzyku, nie wiązałam z nim żadnych nadziei, ciąże, które pojawiały wśród rodziny i znajomych- nie bolały… Niestety, ale ta ciąża więcej mi zabrała niż dała 😔
 
Ja natomiast miałam myśli, że mogłam w drugą ciążę w ogóle nie zachodzić. Żyłam sobie spokojnie, nie zwracałam uwagi na dni płodne, okres był to był- tylko dla potrzeby zaznaczenia go w kalendarzyku, nie wiązałam z nim żadnych nadziei, ciąże, które pojawiały wśród rodziny i znajomych- nie bolały… Niestety, ale ta ciąża więcej mi zabrała niż dała 😔
Też w jednym momencie zadalam sobie takie pytanie…. Po co mi to było, wiedliśmy dosyć spokojne życie. Również ciążę innych osób nie robiły na mnie wrażenia, a teraz strasznie przeżywam i widzę na każdym kroku.
 
Ja żyłam w takim matrixie 3 tygodnie w sumie, 8 października pozytywnie zatestowalam, a 28 miałam laparoskopię. Miałam takie momenty oderwania jak robiliśmy coś fajnego np przez godzinę że w ogóle o tym nie myślałam i wydawało mi się jakby się to nigdy nie przydarzyło ta cp. Jakbym w ogóle w tej ciąży nie była. A potem nagle docierało do mnie w jak ch… sytuacji się znajduje. Że to wszystko prawda a nie fikcja że muszę się z tym uporać. Miałam momenty że chciałam cofnąć czas, nie starać się w tym miesiącu, mając w głowie że w kolejnym ta sytuacja nie miałaby miejsca. Ogólnie strasznie działało mi to na głowę i dalej działa. Co by było gdyby….
Potworna sytuacja i obciążenie dla głowy. Niesprawiedliwość. Bardzo mi przykro. Życze żeby jak najszybciej przyszło jakiekolwiek ukojenie dla tego co się wydarzyło. Przytulam🫂
 
A ja w sumie nie żałuję tamtej ciąży. Tak wywołała masę łez i bólu. Wywołała histerię gdy się dowiaduję o kolejnych ciążach wśród znajomych i rodziny ale mimo tego umiem się cieszyć z tych udanych ciąż.
Tamta strata była ciężka i myślę że każda kobieta po stracie bardzo to przeżywa, ale ona pozwoliła mi spojrzeć szerzej na swoje życie. Nie oddałabym tych radosnych tygodni po 2 kreskach na teście za nic w świecie. Radość mnie przepełniała bo to było moje upragnione dziecko. Nie wyszło, straciłam je, ale kocham nadal choć nigdy nie miałam go w ramionach i zostały mi tylko niekształtne zdjęcia USG. Ta strata to część mnie. Wpłynęła na mnie, zmieniła mnie, ale to nadal ja, niestety bogatsza o te przykre doświadczenia. Może uczyniła mnie silniejszą, może słabszą, ale nie chciałabym cofnąć czasu ani wymazać tej ciąży z pamięci.
 
reklama
A ja w sumie nie żałuję tamtej ciąży. Tak wywołała masę łez i bólu. Wywołała histerię gdy się dowiaduję o kolejnych ciążach wśród znajomych i rodziny ale mimo tego umiem się cieszyć z tych udanych ciąż.
Tamta strata była ciężka i myślę że każda kobieta po stracie bardzo to przeżywa, ale ona pozwoliła mi spojrzeć szerzej na swoje życie. Nie oddałabym tych radosnych tygodni po 2 kreskach na teście za nic w świecie. Radość mnie przepełniała bo to było moje upragnione dziecko. Nie wyszło, straciłam je, ale kocham nadal choć nigdy nie miałam go w ramionach i zostały mi tylko niekształtne zdjęcia USG. Ta strata to część mnie. Wpłynęła na mnie, zmieniła mnie, ale to nadal ja, niestety bogatsza o te przykre doświadczenia. Może uczyniła mnie silniejszą, może słabszą, ale nie chciałabym cofnąć czasu ani wymazać tej ciąży z pamięci.
Tak pięknie to napisałaś 🥹
 
Do góry