Witam wieczorowo
bylam u tej mojej angielskiej doktorki.. szkoda gadac..
Powiedzialam ze zrobilam test i w ciazy jestem, to zapytala czy planowane i wyliczyla z dnia miesiaczki termin, zapytala czy sie dobrze czuje i powiedziala czego nie mozna jesc (i palic i pic), zapytala czy biore kwas foliowy i.. to byloby na tyle. Testu nie robi znowu bo skoro nie mam miesiaczki i wyszedl moj wlasny pozytywnie to na 100% jestem w ciazy.. przy czym tygodnie mi jakos dziwnie wyliczyla bo wyszlo jej ze jestem w 4 :/
Na koniec powiedziala mi pod jaki szpital naleze (moge zmienic, ale mi pasuje) i ze w nim bede miala w 12 i kolo 20 USG i ze mam sie teraz z polozna umowic na wizyte, a ona wszystko dokladnie mi wytlumaczy i bedzie sie mna opiekowac.
Polozna zobacze za tydzien w piatek..
Z jednej strony wiedzialam, ze tak bedzie i ze tak naprawde nic nowego sie nie dowiem na tej wizycie.. ale z drugiej.. czulam sie bardziej poinformowana od niej.. a do tego mimo ze wiem ze nie ma na to wskazan medycznych.. to tez bym chciala zobaczyc swoja kropeczke i miec pewnosc ze tam jest i ma sie dobrze.. i moze nawet posluchac jakiegos "lekarzowego"gadania, zeby wiedziec ze jest ktos kto sie na tym zna i bedzie sie mna opiekowal..
W kazdym razie jak bedzie dobrze, to juz tej doktorki moge nie zobaczyc, tylko polozna.. trzymam kciuki, zeby byla mila i mądra