mailuj no dobrze dodałaś "zbędna kasa" teraz to mam tak,że co uciułam pare złoty "lewych" to na dzidzię wydaję ale chyba każda z nas tak ma nie tylko maqnio a co ładnego spiewacie ??? elleth no mój rosołu nie zrobi hahaha bo mówi,że onz tych co woli jeść
reklama
Veronique1986
Fanka BB :)
elleth mnie nie charczy... w plucach ani oskrzelach po prostu odrywa mi sie flegma :| to juz chyba ostatnie stadium choroby
Maqnio dla Twojej dziewczynki http://www.youtube.com/watch?v=x9YHg07NLLc
Az sobie wyobrazam jak sobie tam u Ciebie w brzuniu buuujaaa
Maqnio dla Twojej dziewczynki http://www.youtube.com/watch?v=x9YHg07NLLc
Az sobie wyobrazam jak sobie tam u Ciebie w brzuniu buuujaaa
Ostatnia edycja:
maqnio
Mamusia Różyczki
orchidea a tak wszystko po trochu, najmpierw sluchałysmy mozarta, potem pavarottiego, potem kolorowe kredki, puszek okruszek,zuzia lalka nie duza, bajm, troche pośpiewałysmy karaokre - varius manx, teraz słuchamy m. jacksona takze stwierdzam, ze moje dziecko bedzie melomanem od koloru do wyboru:-)
veronique p.andre rządzi
veronique p.andre rządzi
Marzena197235
Fanka BB :)
Ja wczoraj tez czytałam jak dziewczyny oopowiadały o porodach z jednego to sie w głos smiałam jak go znajde to wam wkleje no ubaw po pachy jakie ludzie maja smieszne historie
Wisieńka
Fanka BB :)
Hej dziewczyny,my już u taty. Śnieg pada,chlopaki wybierają się na narty. Dzisiejszą noc przespalam jak zabita, Pol tez. Nie wiem czemu u teściów nie możemy oboje spać.Teraz umyłam włoski i wpadłam do was na chwilkę, bo zaraz będa wolac, że nie przyjechalam do kompa. Samopoczucie dobre. Gardlo mnie boli niestety znowu i pani w aptece poleciła mi tabletki całkiem naturalne. Pomagają bo juz po dwóch lepiej. Piję tez *spam* fuj, paskudztwo.:-)
Marzena197235
Fanka BB :)
to jest opis tego porodu usmiałam sie do łez
poród jesli maly mi pozwoli ;-). W nocy 10.12 rozmawialismy z mezem i marzylismy jak to bedzie jak juz maly sie urodzi, mąż upieral sie ze w weekend urodzie tym bardziej ze na wizycie lekarz stwirdzil odchodzacy czop i rozwarcie na 1,5 palca. smialismy sie z czegos az ja nagle poczulam pykniecie i lekko zabolalo, powiedzialm tylko "ała" a moj mąż "co się stało" a ja mu na to " a tam chyba nic..." odwrocilam sie na drugi bok i czuje ze robi sie mokro...oho chyba jednak cos sie dzieje... usiadlam na łóżko dobrze ze podlozylam sobie podkład bo w ten dzien zachcialo mi sie przebrac posciel i wyprac tez ochraniacz na materac, zaczely mi odchodzic wody. chcialam isc do wc ale złapal mnie odrazu skórcz odczekałam troche i wstałam do tego wc, musialam isc szybko bo kolejny skórcz nadchodzi a wody dalej sie sączyły... moj sie pyta " JUŻ?!!!!!" przerazony maskarycznie ;-) ja mu krzycze że nie wiem że może prysznic wezme (idiotka) siedze na kibelki a tam leci i leci i lecie i skorcze co chwile i to takie bolące już se mysle kurcze przeciez na SR gadali ze na poczatku skorcze beda tak co 30-20 minut a ja mialam odrazu co 3 minuty.... no nic wyszlam z łazienki po drodze mialam ze dwa skorcze doszlam do pokoju moj chlop lata i szuka sama nie wiem czego chyba majtek bo byl na golasa i sie jeszcze spytal z 5 razy czy juz jedziemy.... ja mówie ze tak i sycze bo znowu skórcze atakowaly no i tak z wielkim trudem sie ubralam i o 00:40 wyladowalismy w szpitalu. tam papierkologia i durne pytania po kilku takich pytanich mialam dosc a jak zapytali o nr telefonu meza to im tylko ryknelam " a skad ja mam wiedziec jaki on ma numer tel. do cholery!" a jak zapytali o imie mojego ojca to im powiedzialm "NIE WIEM!". Zbadali mnie wreszcie a tam 2,5 palca rozwarcia... i gadaja ze skorcze mam marne i ze szybko nie urodze mialam ich dosyc, wyslali nas na przedporodowa na pilke itd byla chyba 1:15 poskakalam na pilce, wody sie saczyly, robilo mi sie niedobrze ale nie żygałam jeczalam i stekalam i wbijałam palce w plecy meża. wkoncu poszlam pod prysznic... a tam zimna woda zanim z rur splynela letnia to troche to zetrwalo... maz leje mnie prysznicem, i w pewnym momencie zaczol cos grzebac przy swoich skarpetkach (potem sie dowiedzialam ze byl caly mokry ) i lał woda po scianie a nie po mnie "lej mnie po brzuchu a nie po scianie"... po paru minutach prysznica czuje sie coraz dziwniej boli jak cholera do tego nie zrobili mi lewatywy bo u nas nie robia i czuje ze musze na wc... myslalam ze naprawde musze sie załatwic.... usiadalam na trona i zamiast kupy to poczulam parcie główki dotknelam sie za krocze i faktycznie główka już wychodzila.... musialam wtedy glosno ryknąć "GŁÓWKA?!!!" bo przyleciala polozna odrazu, kaze mi wejsc na jakies dziwne łóżko co niby mialo sluzyc dla wygody przed porodem (bylo takie krzywe w litere S" i sprawdzila czy faktycznie to głóka bo mi nie wirzyla ze tak szybko... i "FAKTYCZNIE PEŁNE ROZWARCIE, MIGIEM NIECH PANI IDZIE NA PORODOWKE" "nie dojde przeciez...." moj maz wiec proboje mnie wziasc na rece, z tym ze lapie mnie za jedno udo..... i proboje podniesc (jego przerazonej miny nie zapomnie do dzis) mowie mu"zostaw mnei sama dojde" i szybko zanim mnie kolejny skorcz zaatakowal zeszlam z tego wyra.... i na golasa pedem na porodowek korytarzem a za mna biegł mój mąż i krzyczał "czekaj wolniej, ja potrzymam" mysle kurde co on chce potrzymac ?...chcial potrzymac glowke malego... bo myslal ze wypadnie i biegl za mna trzymajac rece miedzy moimi nogami-wyobrazcie sobie ten widok.... . no i tak dobiegliśmy, kaza mi sie wgramolic na fotel porodowy... a ja akurat mialam skorcz.. no ale wciagneli mnie jakos , byla godzina 2:00 i każa przec, ja pre ale zle bo dmucham powietrzem... maz kaze mi oddychac i dmucha mi w oczy mowie mu zeby przestal na mnie dmuchac no i przestaje ale oddycha sam jakby sam rodzil bolalo jak nie wiem ale smiac mi sie wtedy tez chcialo jak nie wiem ja pre a tu nic główka nie chce wyjsc i polozna mowi do drugiej"nie przejdzie, musze naciac" wystraszylam sie i mowie "nie chce naciecia, nie tnijcie mnie" tak sie przestraszylam ze skorcze mi przeszly na pare minut-mialam chwile zeby odetchnac ale juz wiedzialam ze beda mnie nacinac... i chyba z tego strachu poczulam jak mnie nacinaja choc byl skorcz ale ponoc ryknelam wtedy najbardziej z calego porodu... i o 2:20 maly szybko wyskoczyl i odrazu wydal okrzyk ŁA ŁA ŁA ŁA ŁAAAAAaaaaa.... i potem cisza... patrze a on sie rozglada "co sie stalo, co ja tu robie???" o taką miał mine .
poród jesli maly mi pozwoli ;-). W nocy 10.12 rozmawialismy z mezem i marzylismy jak to bedzie jak juz maly sie urodzi, mąż upieral sie ze w weekend urodzie tym bardziej ze na wizycie lekarz stwirdzil odchodzacy czop i rozwarcie na 1,5 palca. smialismy sie z czegos az ja nagle poczulam pykniecie i lekko zabolalo, powiedzialm tylko "ała" a moj mąż "co się stało" a ja mu na to " a tam chyba nic..." odwrocilam sie na drugi bok i czuje ze robi sie mokro...oho chyba jednak cos sie dzieje... usiadlam na łóżko dobrze ze podlozylam sobie podkład bo w ten dzien zachcialo mi sie przebrac posciel i wyprac tez ochraniacz na materac, zaczely mi odchodzic wody. chcialam isc do wc ale złapal mnie odrazu skórcz odczekałam troche i wstałam do tego wc, musialam isc szybko bo kolejny skórcz nadchodzi a wody dalej sie sączyły... moj sie pyta " JUŻ?!!!!!" przerazony maskarycznie ;-) ja mu krzycze że nie wiem że może prysznic wezme (idiotka) siedze na kibelki a tam leci i leci i lecie i skorcze co chwile i to takie bolące już se mysle kurcze przeciez na SR gadali ze na poczatku skorcze beda tak co 30-20 minut a ja mialam odrazu co 3 minuty.... no nic wyszlam z łazienki po drodze mialam ze dwa skorcze doszlam do pokoju moj chlop lata i szuka sama nie wiem czego chyba majtek bo byl na golasa i sie jeszcze spytal z 5 razy czy juz jedziemy.... ja mówie ze tak i sycze bo znowu skórcze atakowaly no i tak z wielkim trudem sie ubralam i o 00:40 wyladowalismy w szpitalu. tam papierkologia i durne pytania po kilku takich pytanich mialam dosc a jak zapytali o nr telefonu meza to im tylko ryknelam " a skad ja mam wiedziec jaki on ma numer tel. do cholery!" a jak zapytali o imie mojego ojca to im powiedzialm "NIE WIEM!". Zbadali mnie wreszcie a tam 2,5 palca rozwarcia... i gadaja ze skorcze mam marne i ze szybko nie urodze mialam ich dosyc, wyslali nas na przedporodowa na pilke itd byla chyba 1:15 poskakalam na pilce, wody sie saczyly, robilo mi sie niedobrze ale nie żygałam jeczalam i stekalam i wbijałam palce w plecy meża. wkoncu poszlam pod prysznic... a tam zimna woda zanim z rur splynela letnia to troche to zetrwalo... maz leje mnie prysznicem, i w pewnym momencie zaczol cos grzebac przy swoich skarpetkach (potem sie dowiedzialam ze byl caly mokry ) i lał woda po scianie a nie po mnie "lej mnie po brzuchu a nie po scianie"... po paru minutach prysznica czuje sie coraz dziwniej boli jak cholera do tego nie zrobili mi lewatywy bo u nas nie robia i czuje ze musze na wc... myslalam ze naprawde musze sie załatwic.... usiadalam na trona i zamiast kupy to poczulam parcie główki dotknelam sie za krocze i faktycznie główka już wychodzila.... musialam wtedy glosno ryknąć "GŁÓWKA?!!!" bo przyleciala polozna odrazu, kaze mi wejsc na jakies dziwne łóżko co niby mialo sluzyc dla wygody przed porodem (bylo takie krzywe w litere S" i sprawdzila czy faktycznie to głóka bo mi nie wirzyla ze tak szybko... i "FAKTYCZNIE PEŁNE ROZWARCIE, MIGIEM NIECH PANI IDZIE NA PORODOWKE" "nie dojde przeciez...." moj maz wiec proboje mnie wziasc na rece, z tym ze lapie mnie za jedno udo..... i proboje podniesc (jego przerazonej miny nie zapomnie do dzis) mowie mu"zostaw mnei sama dojde" i szybko zanim mnie kolejny skorcz zaatakowal zeszlam z tego wyra.... i na golasa pedem na porodowek korytarzem a za mna biegł mój mąż i krzyczał "czekaj wolniej, ja potrzymam" mysle kurde co on chce potrzymac ?...chcial potrzymac glowke malego... bo myslal ze wypadnie i biegl za mna trzymajac rece miedzy moimi nogami-wyobrazcie sobie ten widok.... . no i tak dobiegliśmy, kaza mi sie wgramolic na fotel porodowy... a ja akurat mialam skorcz.. no ale wciagneli mnie jakos , byla godzina 2:00 i każa przec, ja pre ale zle bo dmucham powietrzem... maz kaze mi oddychac i dmucha mi w oczy mowie mu zeby przestal na mnie dmuchac no i przestaje ale oddycha sam jakby sam rodzil bolalo jak nie wiem ale smiac mi sie wtedy tez chcialo jak nie wiem ja pre a tu nic główka nie chce wyjsc i polozna mowi do drugiej"nie przejdzie, musze naciac" wystraszylam sie i mowie "nie chce naciecia, nie tnijcie mnie" tak sie przestraszylam ze skorcze mi przeszly na pare minut-mialam chwile zeby odetchnac ale juz wiedzialam ze beda mnie nacinac... i chyba z tego strachu poczulam jak mnie nacinaja choc byl skorcz ale ponoc ryknelam wtedy najbardziej z calego porodu... i o 2:20 maly szybko wyskoczyl i odrazu wydal okrzyk ŁA ŁA ŁA ŁA ŁAAAAAaaaaa.... i potem cisza... patrze a on sie rozglada "co sie stalo, co ja tu robie???" o taką miał mine .
katerina84
Fanka BB :)
Veronique - Petaer Andre!? :-) Jak miałam te 13/15lat uwielbiałam go
morgenrood
Fanka BB :)
Bomba ta opowiesc!!!!! ciekawe jak nasi partnerzy sie zachowaja
maqnio
Mamusia Różyczki
marzenko dzieki ci Kobitko za ten post..usmiałam sie do łez:-)
katerinko ja go nadal lubie, czasem fajnie jest posłuchac staroci:-)
katerinko ja go nadal lubie, czasem fajnie jest posłuchac staroci:-)
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 11 tys
- Wyświetleń
- 701 tys
- Odpowiedzi
- 36
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 3 tys
- Wyświetleń
- 117 tys
Podziel się: