Oj jak do tej pory wszystkie posty nadrabiałam, tak teraz na pewno nie dam rady
Już jesteśmy w domku od wczoraj w zasadzie. CC miałam planowane ze względu na zagrożenie pęknięcia macicy (tak na szybko zauważyłam, że chyba Wisienka pytała). W poniedziałek poszłam do szpitala i jak wcześniej lekarz mówił zaplanowali mnie na wtorek rano, no i już kazali odstawić fenoterol (ostatni wzięłam o 6 rano). No i już wieczorem miałam skurcze w miare regularne na poziomie 40 (ja w sumie jak przez całą końcówkę ciąąy czułam je jako twardnienia bez bólu). Rano we wtorek zawieźli mnie na przedoperacyjną, okazało się, że jestem 2-ga w kolejce, i to były najgorsze chyba 4 godziny bo kazali leżeć pod ktg tylko nie tak jak chciałam tylko pielęgniarka jakoś strasznie niewygodnie kazała mi leżeć więc myślałam, że padnę, skurcze regularne na poziomie 50, no i na 2 godz przez zabiegiem jeszcze się na odchodzenie wód płodowych załapałam
. Co było o tyle dobrze, że oznacza, iż organizm już się szykuje na poród no i na to co po nim. Uczucie przy znieczuleniu podpajęczynkowym przy porodzie śmieszne jak czuje się że się stół aż rusza a nie wiadomo co się dzieje. No i pierwszy krzyk i łzy w oczach momentalnie
Ale małą wtedy widziałąm tylko kilka sekund, no i na jakąś minutkę mi ją pokazali jak już mnie zszywali.
Pierwsze karmienie nawet udało się już jakieś 4-5 godz. po porodzie. No ale na trzecią dobę był mały kryzys no i miałam stracha, że będzie ciężko bo w końcu mała była dokarmiana butelką ale już się wszystko unormowało i mała jest na razie bezproblemowa, je ładnie i od razu śpi min godzinkę, no w tej chwili nawet już chyba 3 przekracza że się nawet zastanawiam czy ją budzić
Jest prześliczna i kochana, oby tak dalej bezproblemowo było
Gorzej ze mną po cesarce bo trafiła mi się strasznie boleśnie obkurczająca się macica, i ledwo chodzę, a każde kładzenie się jest ze łzami w oczach. Ale mam nadzieję, że to nie będzie aż tak długo trwało...
No to trochę się rozpisałam, ale co tam