Hej dziewczyny. Nie było mnie kilka dni bo moich niezbyt przyjemnych przeżyć związanych z ciążą ciąg dalszy. Byłam u swojej ginekolog w piątek, byliśmy razem z mężem i Mikołajem, zrobiła mi USG i stwierdziła, że ona tu ciązy nie rozpoznaje...albo inaczej, że jest pęcherzyk, ale za mały na 6 tygodni, albo inaczej, że może wszystko jest dobrze, ale ciąża wiele młodsza niż wg miesiączki, albo że zarodek jest obumarły...Po wizycie jak możecie sobie wyobrazić wyszłam rozbita jak zrzucony dzbanuszek i wybuchłam płaczem za progiem. Nie wiedzielśmy kompletnie co mamy myśleć i co robić. Pojechaliśmy do innego lekarza, który złapał się za głowę na słowa poprzedniczki i stwierdził, że tak młodej ciąży jak moja (prawdopodobnie ma ok 2 - 3 tygodnie) nie ma prawa w ogóle być widać na USG i nie można jej na tej podstawie broń Boże oceniać. Zlecił badania krwi, wynik odebrałam po znajomościach po 2 godzianch już i ciąża jest i prawdopodobnie się rozwija. Prawdopodobnie, bo to można stwierdzić robiac badanie po 2 dniach i porównując wyniki. W każdym razie jestem jak same rozumiecie już bardzo zmęczona i pełna niedowierzania. Nie chcę za dużo pisać.
Wg moich wyliczeń i tego co wskazują badania, zaszłam w ciążę nie ok 14 dnia cyklu, jak pewnie większość z Was, a dopiero po 28, więc ciąża jest tak naprawdę min 2 tygodnie młodsza i być może (mam nadzieję) stąd te ciągłe rozbieżności.
Jestem generalnie ciągle zaniepokojona i zmartwiona, tym bardziej że ciąża z Mikołajkiem od początku do końca szła jak po maśle...
Poza tym hormony mi walą chyba jak cholera - puściłam sobie dziś płytę której zwykle słucham w aucie i ryczałam jak bóbr przy co drugim kawałku ;-) Wzruszam się z byle powodu.
Z synkiem tak nie było, więc może to dziewczynka?
Tak czy siak, trzymajcie za mnie kciuki, żeby to wszystko się rozjaśniło, uspokoiło i skończyło dobrze.
Całuję.
PS: Myślę, że sięgnąć po szklankę na regał można i jest to drobniutka przesada, a z tym podnoszeniem rąk to chyba chodzi o cośtam z ciśnieniem, ale nie mam teraz głowy i sobie nie przypomnę..