cześć dziewczyny
ech jakoś nie miałam okazji żeby zajrzeć wcześniej, a znowu produkcja pełną parą poszła
co do mężów to w sumie nie narzekam, jak miał teraz wyjazdy jakieś "rozrywkowe" to pytał czy może, generalnie też nie pije sam, a w knajpie byliśmy ostatnio chyba w maju, nie okazuje może zbyt swoich uczuć, ale mam w nim wsparcie i pod tym względem jest super, w sumie nie wyraża jakiegoś entuzjazmu z tego powodu, że ja chcę by był przy mnie, ale też nie mówi że absolutnie nie, więc będziemy na porodówce razem
ale za to jestem zła na mojego tatę - mieszkamy póki co dom w dom, a mój tata to lubi popiwkować i ciągnie mojego męża, ostatnio przedwczoraj konsumowali winko własnej produkcji, a ja się wkurzam - mój brat jest kierowcą i często go w domu nie ma, tych dwóch po "konsumpcji" a poza nimi prawko mam tylko ja, a jakby trzeba było jechać do szpitala to kto mnie zawiezie? sama jak wsiadam to mam brzuch 3 cm od kierownicy
teraz w niedzielę mamy rocznicę ślubu, znając życie to znów będzie morze alkoholu [dobrze, że szwgierka nie pije, to chociaż rezerwowy kierowca będzie]
cieszę się że się przeprowadzamy, zawsze to 3 ulice dalej i przynajmniej nie będzie mi męża rozpijał
generalnie mnie wkurza takie podejście "ze mną się nie napijesz?" "no to po ostatnim" - nie wiem czy ja mam uczulenie na takie coś, że wszędzie widzę takie zachowanie, czy po prostu dalsza i bliższa rodzina ma tak, że impreza trwa do ostatniej kropelki
nie płacz Gustlicku... cierpliwości
jak tak czytam o tych waszych mężczyznach, to już nie wiem sama, czy mój jest wyjątkiem, czy jeszcze go za dobrze nie znam. przy porodzie to on musi być,bo jak mówię, że może niee, to się dąsa. swoją drogą boję się, że mi zemdleje,ale uparcie twierdzi,że chce być i koniec. ok, z piciem to nie ma problemu, bo on w ogole nie wychodzi na piwko. czasami kupi sobie i w domku popija albo przy jakiejś okazji. z tego akurat się cieszę.
obiecał mi, że do porodu zero alkoholu, bo koniecznie chce być wtedy ze mną... taki jest mój mąż. uparty
...oststnio gdzieś wyczytała,że buteleczki plastikowe są rakotwórcze...dla mnie to juz jest głupota...rozumiem, martwić się o zdrowie dziecka ale bez przesady,żeby tak panikować...
no to chyba coś pokręciła - owszem były jakieś informacje na ten temat, nie pamiętam dokładnie czy chodziło o przezroczyste, czy o barwione butelki - że jakiś składnik tego plastiku działa niekorzystnie np płodność, ale nie od razu rakotwórcze...
taaa, a może jeszcze skonsultujesz z nią cały kalendarz działań...
a czemu siostra nie skonsultowała z tobą, czy ty byś nie chciała pierwsza?
ja z teściową nie miałam takich problemów, ale w pracy to wyglądało tak, że szef chyba chciałby żeby w ciążę zachodzić w dogodnym dla firmy czasie...
uwielbiam ludzi którzy organizują życie innym