Kiedyś obiecałam sobie że nie spocznę do póki nie osiągnę celu ... Walczyłam trochę .. miałam i inseminację i in vitro... W zasadzie nie działamy długo , pierw przez 6 lat staraliśmy się naturalnie ... W końcu zrozumieliśmy że coś jest nie tak ... Były badania i diagnoza że jedyna możliwość żebyśmy zostali rodzicami to on vitro bądź inseminacja . Dwa lata przerwy od starań ... Musieliśmy to przełknąć wszystko .... I tak 2,5 roku temu zaczęliśmy działać... Inseminacji mieliśmy 3 podejście , każde nieudane ... Później pierwsze podejście , pierwsza stymulacja i ciąża
jakiś było moje zdziwienie że się udało ... Niestety radość nie trwała długo ... Okazało się puste jajo
poronienie w 8 TC ... Później każdy transfer albo cb albo totalne 0... Wizyty u miliona specjalistów w tym immunolog . Dzięki Bogu dostaliśmy się do Paśnika ... Druga stymulacja przed pasnikiem też nieudana ..
.każdy transfer
.. i trzecia po paśniku ... Drugi transfer i mamy 12tc ...
Jak widać mija droga do macierzyństwa nie była wcale łatwa , wręcz wydaje mi się bardzo kręta i kamienista ... Ale najważniejsze że walczę , że mam tam siłę... I mimo leku i niepokoju czuję że teraz się uda .... Chodź lek jest ogromny
Największa wiarę daje mi to że udany transfer był w tym samym miesiącu w którym poroniłam dwa lata temu i dzień ten sam w którym zaczęło się poronienie ... Mój aniołek czuwa nad nami ....
Wiem że będzie dobrze ... A jednak się boje i lubię chyba marudzić