reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lipcowe mamy 2019

I taka postawa mi sie podoba[emoji4] trzeba wierzyc, zreszta juz kiedys o tym pisalam. A Ty Plastulinka, przeszlas bardzo duzo a mimo to jestes pelna optymizmu. Trzymam kciuki za Ciebie Wojowniczko[emoji8]Mnie jutro czeka hematologia, nawet nie wiem gdzie mam isc. Czy badania zrobia mi tam gdzie wszystkie ciezarne, czy bede musiala isc do kliniki hematologicznej. Szlyszalam o takim ginekologu co przyjmuje do pozna w nocy. Z jednej strony fajne, ale z drugiej gdzie sie podziewa jego zmeczenie? Przeciez oni pracuja w dzien tez. My tez 38 tydzien, gora 39. Z Julka dali mi 2 dni po terminie i mialam sie wstawic na wywolanie. Psychika zadziala, zaczelam rodzic w noc przed wstawieniem sie do szpitala.
A propo porodu pierwszego, dzwonimy na odzial ze mam skurcze co 2 min, a babka w telefonie kaze mi wziac paracetamol i jeszcze polezec w wannie [emoji849]
Niezła babka [emoji23] ja mam 2h do szpitala więc nawet nie będę czekać na te skurcze co 2 min. Najwyżej urodze po drodze.

A w liście nie pisze gdzie masz iść?
 
reklama
Chyba wszystkie się denerwujemy bez względu na okoliczności.
Trzymam kciuki za wizyty i prenatalne. Ja swoje mam w poniedziałek.
@natka_z dobrze, że wszystko ok.
 
Niezła babka [emoji23] ja mam 2h do szpitala więc nawet nie będę czekać na te skurcze co 2 min. Najwyżej urodze po drodze.

A w liście nie pisze gdzie masz iść?
No wlasnie listu nie dostalam, tylko smsa. Do szpitala mam 5 min drogi, wiec musze przyjechac na sam porod. W Twoim przypadku, juz nie odesla Cie do domu.

A propo przebijania wod, moja znajoma rodzila 2 tyg przede mna. Byla 2 tyg po terminie i dopiero wzieli ja do szpitala. Tam jeszcze lezala 2 dni, bo nie mial kto sie nia zajac. W koncu dostala oxsy, pomeczyla sie i wyciszylo sie. Przebili jej wody i probowala urodzic normalnie. W koncu skonczyla cesarka, a na koniec transfuzja krwi. Wina bylo to ze maly byl juz duzy, ponad 4 kg i urodzic nie mogla. Dlatego ja zdecydowalam sie ma masarz szyjki w dzien terminu i wieczorem odszedl mi czop. Rano wstalismy i pojechalismy do centrum handlowego i tam lazilam po schodach, zjadlam pizze i poszlismy na bardzo dlugi spacer. Juz jak wracalismy popoludniu, to mialam skurcze co 15 min. Ale powiedzialam sobie ze urodze bez "wspomagaczy". Oczywiscie potoczylo sie jak potoczylo, tez dramatycznie jak u znajomej, tyle ze uniknelam transfuzji. Po mnie rodzila znajoma szwagra, niestety nie miala tyle szczescia co my i jej synek byl niedotleniony. Po prostu zwlekali z ta cholerna cesarka za dlugo. Potem nafaszefowali jaj tabsami i dali papiery do podpisania, zeby odlaczyc malego od respiratora [emoji20]. Tak wiec, juz na pierwszysm spotkaniu poprosilam o cesarke. Zero wywolywania, zero zmuszania do rodzenia sn. Zazdroszcze tym mamom, co rodza bez problemu ale ja do nich niestety sie nie zalicza.
 
No wlasnie listu nie dostalam, tylko smsa. Do szpitala mam 5 min drogi, wiec musze przyjechac na sam porod. W Twoim przypadku, juz nie odesla Cie do domu.

A propo przebijania wod, moja znajoma rodzila 2 tyg przede mna. Byla 2 tyg po terminie i dopiero wzieli ja do szpitala. Tam jeszcze lezala 2 dni, bo nie mial kto sie nia zajac. W koncu dostala oxsy, pomeczyla sie i wyciszylo sie. Przebili jej wody i probowala urodzic normalnie. W koncu skonczyla cesarka, a na koniec transfuzja krwi. Wina bylo to ze maly byl juz duzy, ponad 4 kg i urodzic nie mogla. Dlatego ja zdecydowalam sie ma masarz szyjki w dzien terminu i wieczorem odszedl mi czop. Rano wstalismy i pojechalismy do centrum handlowego i tam lazilam po schodach, zjadlam pizze i poszlismy na bardzo dlugi spacer. Juz jak wracalismy popoludniu, to mialam skurcze co 15 min. Ale powiedzialam sobie ze urodze bez "wspomagaczy". Oczywiscie potoczylo sie jak potoczylo, tez dramatycznie jak u znajomej, tyle ze uniknelam transfuzji. Po mnie rodzila znajoma szwagra, niestety nie miala tyle szczescia co my i jej synek byl niedotleniony. Po prostu zwlekali z ta cholerna cesarka za dlugo. Potem nafaszefowali jaj tabsami i dali papiery do podpisania, zeby odlaczyc malego od respiratora [emoji20]. Tak wiec, juz na pierwszysm spotkaniu poprosilam o cesarke. Zero wywolywania, zero zmuszania do rodzenia sn. Zazdroszcze tym mamom, co rodza bez problemu ale ja do nich niestety sie nie zalicza.
Ja mam za tydzień wizytę u konsultanta I też będę gadać że chce cesarke. Boję się porodu naturalnego że właśnie coś się dziecku stanie bo raczej duże będzie przez cukrzycę. Jedne dziecko straciłam w 30t drugi raz nie chce tego przechodzić. Neurolog też był za cesarka
 
Ennis, dlatego beda Cie monitorowac caly czas. U znajomej nikt nie zrobil badan na cukrzyce, bo tu robia tylko jak jest obciazenie genetyczne. Tak sie tlumaczyli, ze pewnie miala cukrzyce. Ale ja mysle, ze za dlugo ja przetrzymali. Mi w trakcie porodu odmawiali cc, a nawet jedna ze starzystek powiedziala, ze cesarka to nie jest zyczenie. A jak cos pojdzie nie tak, to zaraz moge sie starac o kolejne dziecko. Wpadlam w taki szal, ze w koncu ordynatorka przyszla. Zabrala mnie na inna sale i znieczuli, wsadzila lapy i przekrecila mala. Szczypcami probowali ja wyciagnac az zaczela tracic tetno. Wcisnela.ja z powrotem do srodka i zrobila cesarke. Przy tym zjebke zrobila mojej poloznej ze za pozno ja zawolala. Ze 2 godziny wczesniej urodzilabym bez cc. Serio jak cala opieke przed i po porodzie oceniam na duzy plus, tak samo rodzenie - dramat. Dlatego tez, tyle zwlekalismy z kolejnym dzieckiem.
 
No wlasnie listu nie dostalam, tylko smsa. Do szpitala mam 5 min drogi, wiec musze przyjechac na sam porod. W Twoim przypadku, juz nie odesla Cie do domu.

A propo przebijania wod, moja znajoma rodzila 2 tyg przede mna. Byla 2 tyg po terminie i dopiero wzieli ja do szpitala. Tam jeszcze lezala 2 dni, bo nie mial kto sie nia zajac. W koncu dostala oxsy, pomeczyla sie i wyciszylo sie. Przebili jej wody i probowala urodzic normalnie. W koncu skonczyla cesarka, a na koniec transfuzja krwi. Wina bylo to ze maly byl juz duzy, ponad 4 kg i urodzic nie mogla. Dlatego ja zdecydowalam sie ma masarz szyjki w dzien terminu i wieczorem odszedl mi czop. Rano wstalismy i pojechalismy do centrum handlowego i tam lazilam po schodach, zjadlam pizze i poszlismy na bardzo dlugi spacer. Juz jak wracalismy popoludniu, to mialam skurcze co 15 min. Ale powiedzialam sobie ze urodze bez "wspomagaczy". Oczywiscie potoczylo sie jak potoczylo, tez dramatycznie jak u znajomej, tyle ze uniknelam transfuzji. Po mnie rodzila znajoma szwagra, niestety nie miala tyle szczescia co my i jej synek byl niedotleniony. Po prostu zwlekali z ta cholerna cesarka za dlugo. Potem nafaszefowali jaj tabsami i dali papiery do podpisania, zeby odlaczyc malego od respiratora [emoji20]. Tak wiec, juz na pierwszysm spotkaniu poprosilam o cesarke. Zero wywolywania, zero zmuszania do rodzenia sn. Zazdroszcze tym mamom, co rodza bez problemu ale ja do nich niestety sie nie zalicza.
To niezłe przeżycia.
Moje bable duże ale na szczęście rodzilam bez komplikacji. Nawet po oksy ładnie poszło mimo że często kończy się cc.
Mam nadzieję że wszystkie szybko i sprawnie urodzimy;)
 
reklama
Do góry