Wczoraj byliśmy na pierwszej wizycie (5 miesięcy czekania - NFZ) w szpitalu, w którym chciałam rodzić.
I jesteśmy z małżonkiem dogłębnie rozczarowani... :/ A nieoczekiwałam zbyt wiele.
Niby pani dr miła. Ale sama wizyta i to w 20 tc "orient express". Baardzo szybkie USG, typu: tu nóżki, rączki, serduszko. I tyle.
Zero info o nadżerce, mięśniakach czy łożysku na mięśniaku, nie widziałam robionych pomiarów czy bicia serduszka. Tylko usłyszałam 480 gr, ale to chyba za dużo...
Już nie mówiąc o jakimś zdjęciu z USG. Weszłam i wyszłam, pacjentka zaliczona. CC w 39 tc, czyli jak u mnie na miejscu. Chyba, że wcześniej coś się zacznie, to przyjechać dopiero wtedy (90km).
No i tak. Odechciało mi się tam rodzić...
Muszę, pomyśleć co dalej.
Co do L4 wydaje mi się, że u mnie jest "chodzące".