Paalinaa jak ja latałam z Anglii to do 28 tygodnia nie trzeba było mieć zaświadczenia, ja jaeszcze ubrałam szeroki sweter i nic nie było widać, nikt mnie nie pytał a byłam w 28 tygodniu. Sprawdź co pisze w regulaminie linii którymi chcesz lecieć. A dlaczego masz nie dostać zaświadczenia ?
Ja będę w 32/33 tygodniu, zaświadczenie od 28go tygodnia, brzucha nie da się ukryć końcem kwietnia/początkiem maja oni nie chcą dać fit-to-fly bo to ich jakby zobowiązuje do odpowiedzialności w razie jakichś problemów z ciążą w trakcie lotu, zaświadczenie jako takie chciała mi dać,ale o tygodniu ciąży i dacie rozwiązania. Nie chcę ryzykować.
Co do pracy na hali, na szczęście nie żadna taśma,więc wstać i przejść się będę mogła,ale obiecałam sobie,że nic ponad moje siły,więc jeśli tam mi będzie ciężko to niestety L4, a nie chcę, jeszcze nie teraz. Na magazynie mogę chodzić, odpocząć, odsapnąć, usiąść, tylko niestety mrozy wróciły i jest ciężko. Dzisiaj czułam się paskudnie i wyczuwam nadchodzącą chorobę
U mnie na początku ruchy były raczej z lewej strony (tam miał tyłek i nóżki), a teraz już całe podbrzusze,ale w dalszym ciągu poniżej pępka.Ja ruchy tez nisko czulam teraz juz blizej pepka ale poczatkowo nisko i zdecydowanie w prawym boku.
Początki dokładnie jak bulgotanie, ale na tyle różniące się od ruchów jelit,że dało się rozpoznać, a teraz to się już rozpycha z całych sił.
My chociaż mamy blisko rodziców mojego M. , mój brat mieszka jakieś 70km. ode mnie i moja mama często jest u niego,bo też przyjeżdża do pracy, to i tak brakuje rodzeństwa, do których można pojechać i spędzić czas razem,czy przyjaciół, bo tych prawdziwych niestety zostawiłam w Polsce. Jak długo nie pojadę do Polski,to świruję. Problemy z nieba, dosłownie, co mój M. musi czasem znieść. Ten kwiecień miał nas przed tym ustrzec,bo ostatnio w Polsce byłam w maju tamtego roku i do grudnia będzie mi ciężko wytrzymać. Dlatego M. sam mnie namawiał na wyjazd,bo wie,że będę miała bardzo ciężkie dni jak nie pojadę. O tyle dobrze,że on rozumie,że mogę go kochać najbardziej na świecie,ale nie jest w stanie zastąpić mi całej rodziny i przyjaciół. Czasami w ogóle czuję się winna, bo to tak jakbym zostawiła swoją rodzinę dla nich, jakbym swoich zamieniła na rodzinę M. Co święta płaczę,że spędzam je z rodziną partnera, a nie swoją. 3 lata pod rząd byłam tutaj na Boże Narodzenie, w tym roku chcemy jechać do Polski.My mieszkamy sami..miałam 20 lat jak wyjechałam do Holandii i się usamodzielniłam..Jest to fajna sprawa jednakże brakuje rodziny..dziadków dla wnuka..a takie spotkania 2 razy do roku to nie to samo niestety..
A tutaj faktycznie rodziny raczej trzymają się razem. My mieszkamy w małej wsi, a tyle ile mój M. ma tu rodziny, wujków, ciotek, kuzynów... w Polsce ludzie chcą być blisko,ale nie za blisko. Tutaj mnie nadmierna bliskość przytłacza.
No to witaj w moim świecie Mi często teściowa i siostra mojego przejeżdżają koło domu, a tutaj okna są ogromne, niemal na cała ścianę i mamy firanki po bokach, po środku jest prześwit i czasem siedzę na sofie i widzę jak jadą, zwalniają i zaglądają co się u nas dzieje Nim powiesiłam firanki to zamiast w drzwi pukali mi w okno i widzieli co się dzieje, śmiałam się tyle razy z moim M. że kiedys któraś z nich się zdziwi co zobaczy hahaczasami to czuje sie podgladana jak wyjezdzam popoludniu z domu a ona w oknie z podniesiona firankaalbo jak mamy gosci i przychodza i pytaja pozniej kto u nas bylgdyby nie kredyt to dzisiaj bym sie wyprowadzala.
Maziajka, piękna kuchnia !