Asia86Wro, my też do neurologa na nfz mamy odległy termin, bo dopiero po 20 września zapisałam się prywatnie na sierpień, a dziś pani zadzwoniła, że na 8 lipca zwolnił się termin prywatnie, więc skorzystamy. Czekać do września nie chcę, ale i tak pojedziemy do tego na nfz też, bo wolę, żeby 2 różnych lekarzy obejrzało Małgosię, co 2 opinie to nie 1... A składki płacimy, więc nie zamierzam rezygnować z terminu na NFZ.
Tabasia, u nas czasem też kup nie ma przez 2 dni, jak nie ma 1 dzień, to na drugi staram się dawać jej wodę do picia i wtedy na ogół popołudniu lub na trzeci dzień są 2-3 kupy pod rząd i czasem też jakby nie sikała przez kilka godzin.
W ogóle to mam wrażenie, że pampersy cięższe się robią od siuśków niż dady.
Do pupy używałam linomagu, a teraz bepanthen, bo kupiłam i to i to przed porodem. Sudocrem na specjalne okazje, jeszcze nie miałam potrzeby go używać. Jak teraz skończę bepanthen, to znów go kupię albo linomag/linoderm.
Doli, super, że Hubi taki dzielny
Pat, teść może jeszcze Was zaskoczyć... szkoda, że nic się nie zmienia
Ja dziś jak sierota, poszłam do szpitalnego laboratorium na pobranie krwi z Małgosią i nie wzięłam skierowania! na szczęście pani zgodziła się zrobić, a mąż dowiezie jutro skierowanie, jak będzie wyniki odbierał. Tylko że najpierw w tym szpitalu się zgubiłam (nie ma żadnej informacji/tablicy gdzie co jest!), potem ta pani powiedziała, że ona aż tyle krwi nie pobierze Małgosi z palca i że muszę z nią iść na oddział nowowrodkowy, a to w zupełnie oddzielnym budynku, trzeba przejść przez rondo kawałek dalej do szpitala ginekologiczno-położniczego, to poszłam tam, wjechałam na II piętro windą, tak jak mi kazali, a tam jest 1 gabinet lekarski, który był zamknięty i wejście na blok porodowy, gdzie wstęp jest wzbroniony i też było zamknięte. Stałam w takim małym korytarzyku i myślę sobie, że muszę na dół zjechać i kogoś zapytać, bo tam nikt nie przyjdzie przecież... W windzie były jakieś 2 położne, to zapytałam, a one mówią, że na drzwiach gabinetu jest telefon i żebym sobie zadzwoniła. A mi wczoraj środki w telefonie się skończyły i nie doładowałam. Nerwy mi puściły i się poryczałam tam, masakra, jaka słaba psycha... Jak przyszła jakaś pani od noworodków i mnie zobaczyła, to zaczęła pocieszać i wzięła Małgosię sama na oddział, kazała mi zaczekać i przyniosła mi ja już po wszystkim, także nie byłam przy kłuciu. Ale płakała, jak wróciły z główki musiała jej pobrać.
Tabasia, u nas czasem też kup nie ma przez 2 dni, jak nie ma 1 dzień, to na drugi staram się dawać jej wodę do picia i wtedy na ogół popołudniu lub na trzeci dzień są 2-3 kupy pod rząd i czasem też jakby nie sikała przez kilka godzin.
W ogóle to mam wrażenie, że pampersy cięższe się robią od siuśków niż dady.
Do pupy używałam linomagu, a teraz bepanthen, bo kupiłam i to i to przed porodem. Sudocrem na specjalne okazje, jeszcze nie miałam potrzeby go używać. Jak teraz skończę bepanthen, to znów go kupię albo linomag/linoderm.
Doli, super, że Hubi taki dzielny
Pat, teść może jeszcze Was zaskoczyć... szkoda, że nic się nie zmienia
Ja dziś jak sierota, poszłam do szpitalnego laboratorium na pobranie krwi z Małgosią i nie wzięłam skierowania! na szczęście pani zgodziła się zrobić, a mąż dowiezie jutro skierowanie, jak będzie wyniki odbierał. Tylko że najpierw w tym szpitalu się zgubiłam (nie ma żadnej informacji/tablicy gdzie co jest!), potem ta pani powiedziała, że ona aż tyle krwi nie pobierze Małgosi z palca i że muszę z nią iść na oddział nowowrodkowy, a to w zupełnie oddzielnym budynku, trzeba przejść przez rondo kawałek dalej do szpitala ginekologiczno-położniczego, to poszłam tam, wjechałam na II piętro windą, tak jak mi kazali, a tam jest 1 gabinet lekarski, który był zamknięty i wejście na blok porodowy, gdzie wstęp jest wzbroniony i też było zamknięte. Stałam w takim małym korytarzyku i myślę sobie, że muszę na dół zjechać i kogoś zapytać, bo tam nikt nie przyjdzie przecież... W windzie były jakieś 2 położne, to zapytałam, a one mówią, że na drzwiach gabinetu jest telefon i żebym sobie zadzwoniła. A mi wczoraj środki w telefonie się skończyły i nie doładowałam. Nerwy mi puściły i się poryczałam tam, masakra, jaka słaba psycha... Jak przyszła jakaś pani od noworodków i mnie zobaczyła, to zaczęła pocieszać i wzięła Małgosię sama na oddział, kazała mi zaczekać i przyniosła mi ja już po wszystkim, także nie byłam przy kłuciu. Ale płakała, jak wróciły z główki musiała jej pobrać.