Ja też się dzisiaj wściekłam i muszę się wyżalić.
Na początek, czekając na lekarza, miałam rozmowę z położną, która stwierdziła, że to mja wina, że maluszek nie chce jeść z butelki, bo mu ciągle cycem karmiłam i nie podawałam nic innego. A przecież w szkole rodzenia i szpitalu mówiły, że do 6 miesiąca nic. Poza tym to mój Kajetanek od początku był nastawiony na nie do gum i silikonów, bo już jak miał parę dni to nie chciał ssać cyca przez nakładki sylikonowe, po 3 tygodniu próbowałam dawać smoczka i też nic, no i oczywiście z butli też nie chciał nic pić.
Potem lekarka wyraziła niezadowolenie, że się jeszcze nie podciąga za rączki do siedzenia:-(
Następnie szukali karty szcepień chyba z pół godziny, a ja czekałam z rozebranym i zasypiającym dzieckiem. po drodze sugerowały mi, że to może ja zabrałam tą kartę, np na wakacje. Jakiś absurd!!
W końcu karta się znalazła a ja dostałam ochrzan, że dziecko mi zasypia.
Potem pani szczepiąca powiedziała mi, że Emlę(taką maść znieczulającą) to mu przykleiłam dla siebie, bo jemu to nie pomaga za bardzo i to działa tylko na sumienie mam:-(
no i nie dała mi rura przystawić na chwilę do pirsi, żeby się uspokoił po szczepionce, tylko kazał mi wyjść na krytarz i tam to zrobić.
Biedny maluszek, a teraz ma jeszcze taką straszną gulę po tym zastrzyku:-----(
No to sobie trochę ulżyłam.
Na początek, czekając na lekarza, miałam rozmowę z położną, która stwierdziła, że to mja wina, że maluszek nie chce jeść z butelki, bo mu ciągle cycem karmiłam i nie podawałam nic innego. A przecież w szkole rodzenia i szpitalu mówiły, że do 6 miesiąca nic. Poza tym to mój Kajetanek od początku był nastawiony na nie do gum i silikonów, bo już jak miał parę dni to nie chciał ssać cyca przez nakładki sylikonowe, po 3 tygodniu próbowałam dawać smoczka i też nic, no i oczywiście z butli też nie chciał nic pić.
Potem lekarka wyraziła niezadowolenie, że się jeszcze nie podciąga za rączki do siedzenia:-(
Następnie szukali karty szcepień chyba z pół godziny, a ja czekałam z rozebranym i zasypiającym dzieckiem. po drodze sugerowały mi, że to może ja zabrałam tą kartę, np na wakacje. Jakiś absurd!!
W końcu karta się znalazła a ja dostałam ochrzan, że dziecko mi zasypia.
Potem pani szczepiąca powiedziała mi, że Emlę(taką maść znieczulającą) to mu przykleiłam dla siebie, bo jemu to nie pomaga za bardzo i to działa tylko na sumienie mam:-(
no i nie dała mi rura przystawić na chwilę do pirsi, żeby się uspokoił po szczepionce, tylko kazał mi wyjść na krytarz i tam to zrobić.
Biedny maluszek, a teraz ma jeszcze taką straszną gulę po tym zastrzyku:-----(
No to sobie trochę ulżyłam.