Kochana... Przeżyłam największy dzień grozy od początku tej ciąży
zawał powiedzieć to za mało
... Tak jak pisałam dziś o 15 miałam mieć USG w Warszawie. Wczoraj głupia kretynka pojechałam z mężem na groby i dość sporo jak na mnie chodziłam ( odkąd mam zdiagnozowanego krwiaka to staram się głównie leżeć).. ponad 10 000 kroków po leżeniu dzień w dzień to trochę sporo...
Dziś byliśmy jeszcze na jednym cmentarzu ... Po powrocie do domu tuż przed wyjazdem poszłam do ubikacji ...i zamarłam...cała wkładkę miałam poplamiona na beżowo/ jasno brązowo....
Później po przyjeździe do Warszawy było tego coraz więcej ...jak na moje oko kolor był coraz bardziej różowy ..dostrzeglam nawet nitkę krwi... Byl to już był gwóźdź do trumny. Wpadłam w panikę, że to na pewno koniec ... Że już po wszystkim
..
Odebraliśmy wynik pappa ( o dziwo wyszedł bardzo dobrze ku mojemu zaskoczeniu
) i pojechaliśmy z nim do mojego gina ... Moje ciśnienie przed wizytą 160/95 ( a jestem niskociśnieniowcem
) ...
Ja serio szłam jak na ściecie... W głowie sobie tylko powtarzałam że jestem silna i co nie zobaczę na tym USG to dam radę ....byłam na 90%pewna, że to koniec.... To lepsze samopoczucie - wszystko zaczęło mi się zgrywać w całość ...
Mój gin najpierw obejrzał wyniki, stwierdził, że wszystko wygląda super więc czemu miałoby być coś nie tak ....
Od razu wziął mnie na USG ...
A na nim mój maluch sobie kopał i machał rękami w najlepsze, serduszko pięknie bilo... Myślałam , że popłaczę się że szczęścia ..
Gin zbadał mi szyjkę - długa, wysoko, szczelnie zamknięta, zero śladów po jakimkolwiek plamieniu a już tym bardziej krwi ... Krwiak na USG nadal jest ale nie zagraża małemu wg mojego gina bo jest po stronie tego 2 pęcherzyka ciążowego co się nie rozwinął ... Sam nie wie skąd to plamienie. Obstawia, że może przy lutinusie coś uszkodziłam ( zwłaszcza, że mam bardzo sucho)..a może ten krwiak się wchłania i trochę treści się wydała ...tak czy siak
..najważniejsze, że młody cały i zdrowy
...co to był za dzień