Czesc Wszystkim.
Przeczytalam ostatnia strone co by wiedziec o czym ostatnio piszecie i sie usmialam. Pomijajac choroby oczywiscie.
Teraz relacja z pola walki:
Moje malenstwo nadal jest karmione piersia. Sniadania i kolacje to wielki problem, bo mleko nie bardzo lubi a krowiego cos boje sie dawac i wydaje mi sie, ze zle toleruje. Pozostaje jajo, ktore lubi i twarozek, ktory mu wciskam. Chlebek je z maslem tylko albo suchy a najbardziej pieczony z wedlina i serkiem zoltym. A dzis rzucil sie na moja jajecznice z makaronem i kielbacha. Tluste az mnie juz brzuch boli a on takie cos lubi. Tyle ze mu tego nie daje. Co do "sam" to na razie kiepsko idzie. Widelcem zjada miesko ale lyzka zupki nawet nie chce. Wcina wszystkie kasze, no moze jaglanej nie bardzo, bo sama jej nie cierpie wiec nie kupuje.
A ja jestem wykonczona i schudnieta. Nieregularne spanie, humorki malego i inne problemy mnie mecza i wszyscy prawia mi brzydke komplementy (normalnie wala, ze brzydko wygladam, ze chuda az czarna!). Nie znaja sie na sztuce...
Przewaznie dzieci spia ze swoimi rodzicami a u nas odwrotnie, ja spie z malym. A potem budze sie w nocy i wyskakuje z lozeczka umyc zabki i do tatusia...
No i na koniec nie pochwale sie, ze nadal Arturek nic nie gada konkretnie. Tylko pa pa i takie tam... No mowi bardzo wyraznie: na kwiatek - tatat, na kotka titit, na lampe- bapa i tak juz od dawna, ale czuje, ze niebawem zacznie klekotac jak wiatraczek. Za to jest malym cyrkowcem. Wszedzie wlazi, nie ma przeszkody do nie-pokonania. Bedzie z niego czlowiek - guma )))
To tyle relacji z ostatnich miesiecy.
Pozdrawiam wszystkich wiosennie i do nastepnego razu )