akozka
Misia Kosia 3.12.09
Hej dziewczyny! Nie mam pojęcia co u Was i sądzę, że nie ma szans żeby to nadrobić. Daję znać, że żyjemy, choć jest ciężko. Jednak jeżdżenie z małym dzieckiem przez pół Polski co parę dni to katorga. Do tego tysiące lekarzy, na wszystko po kolei - neurolog dla Małej ("bo ona coś tak jakoś słabo się rozwija chyba..." - Teściowa), okuliści dla niej (bo trzeba przetkać kanalik, sprawdzić wszystko co się da, itd), ginekolog (to już dla mnie ;-)), dentyści, cuda na kiju... I to wszystko w kilka dni! Obłęd jakiś! Myślałam, że przyjadę, odpocznę, spotkam się ze znajomymi, wyśpię się zostawiając opiekę nad dzieckiem babciom... Efekt jest taki, że znajomych i bratostwo widziałam niemal w przelocie, oczy mam podkrążone jak nigdy w życiu, sen to chyba jakaś złuda jest, a żeby mi było "lżej" to biorę tabletki żeby nie czuć bólu zębów po kanałówkach, dorobiłam się zapalenia zatok (bo po co grzać w domu, skoro jest ciepło na zewnątrz?) i zaraziłam Misiulkę, tak że teraz kicha i prycha :-( Baaaardzo jestem zadowolona z tego wyjazdu... Lżejsza o kilka tysiączków przez tych lekarzy, bo wszystko prywatnie przecież, bielsza o połowę siwych włosów, chora i z chorym dzieckiem... i tylko marzę żeby dotrwać do czwartku i polecieć wreszcie do domu i odpocząć po "wakacjach"! ;-)
Następne takie dopiero w czerwcu ;-)
Mam nadzieję, że Wam święta minęły lepiej ;-) Tak czy inaczej, za parę dni wracam do Was i może nawet przelotnie nadrobię to co pisałyście przez ostatnie 2 tygodnie ;-)
Następne takie dopiero w czerwcu ;-)
Mam nadzieję, że Wam święta minęły lepiej ;-) Tak czy inaczej, za parę dni wracam do Was i może nawet przelotnie nadrobię to co pisałyście przez ostatnie 2 tygodnie ;-)