no chodzi o pierwsza kąpiel dziecka. Bo w Polsce to raczej położne robią, przynajmniej u nas tak jest.
Ja urodziłam w Szczecinie Zdroje. Tu nie masz prawa wykąpać dziecka. Tylko położne mogą.
Po porodzie CC, na dwie minuty kładą ci zwazone i zaszczepione dziecko przy twarzy i zabierają . ja urodziłam o 18.57 a na karmienie do sali przyniosły o 21.38
Położyły na cycki i poszły. Myślałam że że strachu umrę. W jednej ręce kroplówka, druga podłączona do aparatury, leży się płasko bo znieczulenie działa. Mały oderwał się od piersi i nie wiedziałam co robić. Po 20 minutach przylazla pielęgniarka, bez słowa zabrała dziecko i tyle....nawet nie zapytała czy coś mały jadł.
O chyba 1 w nocy przyszła inna położna i kazała mi wstać. Zdjęła cewnik i worek z piaskiem , założyła rece z tyłu i ja miałam sama się udźwignąć, bez znieczulenia nic kompletnie. Nie dałam rady, bo przecież mięśnie rozcięte i ból jak cholera. Zaczęła na mnie krzyczeć, że zachowuje się jak księżniczka. Nie chciała mi nawet ręki podać (niby taka praktyka jest po CC). Nie wiem ile mi to zajęło ale jakimś cudem zaryczana wstałam. Łaskawie podała mi rękę bym do prysznica doszła. Pod prysznicem z bólu zemdlalam. I oczywiście znów darla jape, że jak mogłam zemdleć nic jej nie mówiąc o moim stanie!
Wytarlam się ręcznikiem, poszłam do łóżka. A wejść to był koszmar.
Dostałam baby blusa, również przez tak okrutne traktowanie.
O 7 rano dowiedziałam się, że jak chce dziecko zobaczyć to muszę sobie do niego pójść....
80 m korytarzem szłam 40 minut... Ryczalam z bólu, jedną pielęgniarka podeszła do mnie i zapytała czy chce paracetamol na ból... Ja pierdole myślałam że jebne... W połowie korytarza kazały mi się wracać do swojego kantorka bym sobie jeden paracetamol wzięła, bo podać mi nie mogły. Oczywiście nie wróciłam bo już połowę drogi zeobilam do dziecka. Nie wiem jak doszłam, ale doszłam. Zabrałam małego do siebie, oparlam się na tym łóżeczku i już powrót był nieco lżejszy.
Dziewczyny sikanie i kupa po CC... Masakra, Boże coś strasznego... A kaszel lub kichniecie ? Piekło....
W 3 dobie miałam zapalenie piersi, znów brak pomocy, lekarz powiedział że przez dobę mam nic nie pić by nie produkować mleka. A pielegniarki powiedziały że ktoś z rodziny ma mi kupić kapustę na te piersi.
To mówię że rodzina jest 150 km od Szczecina a mąż w delegacji na drugim końcu Polski w Lublinie. To mi powiedziały że je to nie obchodzi i mam chodzić do pokoju laktacyjnym i ściągać pokarm. A pokarm nie chciała chodzić.
W nocy przyszłam do nich z gorączką, one herbatke sobie Sączyly i tylko wzruszyly ramionami. To ja bezczelnie podniosłam koszule do góry by pokazać sino-czerwobe piersi że strasznymi grudami. Jedna młoda pielęgniarka się wystraszyła, wzięła rękawiczki i wymasowala mi piersi. Myslalam że jej ręce wycaluje z wdzięczności. 30 minut mnie masowala i zaczął pokarm trochę schodzić, doradziła mi bym brała ciepły prysznic na piersi przed karmieniem i ściąganiem pokarmu, a po karmieniu chłodny prysznic na piersi. Na 5 dobę przyjechał mój mąż, dostał ojcowski urlop i troszkę mi pomagał. Syn nie chciał jeść, nie wolno mi było go dokarmiać, doszła żółtaczka patologiczna, schudł poniżej 3 kg. Mąż zrobił awanturę u pielęgniarek to dostał raz mleko. Potem ją w nocy bralalam dla malutkiego. Mąż pomagał mi robić okłady na piersi.
Ja nie chcę cesarki to koszmar, horror, bynajmniej dla mnie. Nie cieszyłam się macierzyństwem przez te szmaty w Szczecinie. Nie chcę tam rodzić i nie będę. Zero pomocy, totalne zero, a szpital jeszcze a certyfikat "rodzić bez bólu".
Już wolę brzydszy szpital a z zajebistą załoga.
Ja ma bardzo złe wspomnienia ze Szczecina, bardzo źle.