reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Dziewczyny ze starań 2022 - bez tabu

jak dla mnie zle myślisz. Nie ma czegoś takiego, ze jak ja umiem, to on tez musi umieć. Nie zrozum mnie zle, tez mnie zawsze irytowały te męskie problemy, ALE powodów takiego stanu rzeczy może być wiele i zwykle nie są to błahe sprawy. Wywieranie presji zwykle pogarsza problem niestety.
Mi tu nie chodzi o bagatelizowanie problemów. Mi chodzi bardziej o współodpowiedzialność. I mowie to z doświadczenia - było wiele takich miesięcy kiedy miałam Pawła odchote udusić czy utopić, bo jak przychodziła owu to on nie miał ochoty. A nie miał ochoty, bo się musiał zmusić.

Tyle, ze dla mnie to żaden argument : bo ja tez nie zawsze miałam ochotę.
 
reklama
po powrocie mam wizytę u mojego na pakiet, zobaczę co powie, ale zarejestruję się jeszcze na NFZ do mojego starego z rodzinnego miasta i niech mi daje skierowania na wszystko co możliwe. No bez przesady, że 3 poronienia (w tym dwa jedno po drugim), a każdy rozkłada ręce, bo niby wszystko ok. Juz dość wydawania swojej kasy 😂 Oczywiście w planach mam teombofilię, ale za to się chyba we wrześniu zabiorę
A jak to tylko jakis krwiaczek się oczyszcza?
 
dziewczyny, ale wiecie, ze mężczyźni tez maja emocje, uczucia, jakieś tam doświadczenia? Ze wychowuje się chłopców na twardych, nieplaczacych, silnych, a jednocześnie zamkniętych w sobie i nieumiejących sobie radzić ze swoimi obawami i emocjami? Strasznie spłaszczacie ich emocjonalność ☹️ to, ze maja tego rodzaju problemy zazwyczaj nie jest ich „widzimisie”. Gdyby sytuacja była odwrotna napewno nie chciałabyś, aby Twój partner mówił, ze ma ochote w Ciebie czyms rzucać.
Tak. Ale my TEZ mamy emocje. I TEZ mamy prawo być wściekłe. Dlaczego to MY mamy zrozumieć? Dlaczego nie ONI? Dlaczego nie WSPÓLNIE? Dlaczego wciąż trzeba kogoś usprawiedliwiać zamiast po prostu zrobić to co trzeba i nie dorabiać do tego filozofii?
 
Ja to wszystko rozumiem. Ale jak jego problemu i emocje itp pojawiają się zawsze w tym samym czasie mimo rozmów i wyjaśniona sytuacji to można się zdenerwować. Poza tym nie staramy się pół roku na luzie tylko 3 lata i jestem po lekach wiec zdaje sobie z tego sprawę. Ja próbowałam z nim rozmawiać o co chodzi o co się dzieje. I to nie jest tak, ze ja co miesiąc jestem zła. Bo były sytuacje ze był zamknięty, nie chciał rozmawiać i mnie przepraszal a ja nie byłam zła bo zależało mi na tym, żebyśmy się obije dobrze czuli i nie robili nic na sile. Ale teraz jest inna sytuacja.
I szczerze to jest to dorosły facet, który zdaje sobie sprawę z sytuacji wiec jeśli coś się stało to powinien ze mną o tym porozmawiać a nie fucze na mnie i wychodzić z domu, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie, a ja będę sie wkurzać bo nie wiem dlaczego tak postępuje.
ale może sytuacja jest wyjaśniona w Twojej głowie, a nie jego? On może mieć świadomość powagi sytuacji i dalej mieć jakiś nieprzepracowany wewnątrz siebie problem. Przecież nie chodzi o to, żeby obgadał to z Tobą tylko ze samym sobą, to ze pogadacie nie rozwiązuje jego problemu. Jego sposób reakcji (wychodzenie z domu, fuczenie) jest tak samo ujowy, jak Twój (zdenerwowanie), ale oboje macie wyuczone takie a nie inne reakcje. Nie bronię sposobu, w jaki on postępuje, absolutnie. Chodzi mi o samo podejście „jest dorosłym mężczyzna, wiec powinien…”. Każdy dorosły człowiek (mężczyzna i kobieta) „coś powinien”, a większość z nich w różnych sferach życia ma jakieś problemy, które te powinności utrudniają lub uniemożliwiają. Skoro wasze wielokrotne rozmowy nie pomogły mu rozwiązać problemu, to najwyraźniej nie jest to sposób, który u niego zadziała. Rozumiem skąd się bierze Twoja frustracja, ale zmuszanie kogokolwiek do nagięcia się do czyjejś woli jest tak samo słabe, jak jego nic nie robienie w tym kierunku.
 
Mi tu nie chodzi o bagatelizowanie problemów. Mi chodzi bardziej o współodpowiedzialność. I mowie to z doświadczenia - było wiele takich miesięcy kiedy miałam Pawła odchote udusić czy utopić, bo jak przychodziła owu to on nie miał ochoty. A nie miał ochoty, bo się musiał zmusić.

Tyle, ze dla mnie to żaden argument : bo ja tez nie zawsze miałam ochotę.
a powiedział Ci kiedys szczerze czemu nie ma „ochoty” akurat regularnie w okolicy owulacji?
 
ale może sytuacja jest wyjaśniona w Twojej głowie, a nie jego? On może mieć świadomość powagi sytuacji i dalej mieć jakiś nieprzepracowany wewnątrz siebie problem. Przecież nie chodzi o to, żeby obgadał to z Tobą tylko ze samym sobą, to ze pogadacie nie rozwiązuje jego problemu. Jego sposób reakcji (wychodzenie z domu, fuczenie) jest tak samo ujowy, jak Twój (zdenerwowanie), ale oboje macie wyuczone takie a nie inne reakcje. Nie bronię sposobu, w jaki on postępuje, absolutnie. Chodzi mi o samo podejście „jest dorosłym mężczyzna, wiec powinien…”. Każdy dorosły człowiek (mężczyzna i kobieta) „coś powinien”, a większość z nich w różnych sferach życia ma jakieś problemy, które te powinności utrudniają lub uniemożliwiają. Skoro wasze wielokrotne rozmowy nie pomogły mu rozwiązać problemu, to najwyraźniej nie jest to sposób, który u niego zadziała. Rozumiem skąd się bierze Twoja frustracja, ale zmuszanie kogokolwiek do nagięcia się do czyjejś woli jest tak samo słabe, jak jego nic nie robienie w tym kierunku.
Ja myśle ze nikt tu nikogo do niczego nie zmusza - bardziej myśle, ze jest to wyraz frustracji, ze komuś oferuje się wsparcie: jest się przy nim, próbuje się mu pomoc, samemu się faszeruje lekami, żeby było dobrze a nie widzi się żadnej reakcji po drugiej stronie.
 
Mi tu nie chodzi o bagatelizowanie problemów. Mi chodzi bardziej o współodpowiedzialność. I mowie to z doświadczenia - było wiele takich miesięcy kiedy miałam Pawła odchote udusić czy utopić, bo jak przychodziła owu to on nie miał ochoty. A nie miał ochoty, bo się musiał zmusić.

Tyle, ze dla mnie to żaden argument : bo ja tez nie zawsze miałam ochotę.
Jeśli facet np. 25 dni w miesiącu ma dobry humor a te 5 dni ma zły humor albo jest chory albo zmęczony albo cuda wianki to przepraszam ale nie wydaje mi się, żebym miała do niego podchodzić co miesiąc z taka sama strozniscia, bo co miesiąc soe nie udaje i ja co miesiąc mówię:
- ok nic się nie stało, nie miałeś ochoty i to jest ok, nie możemy się zmuszać,
- nic się nie stało byłeś chory rozumiem
- ok miałeś dola ( nie wiadomo dlaczego bo nie powiedział) ok rozumiem
I co miesiąc mówię ze musimy podejść do tego na poważnie a nie jestem seks w dni płodne bo tak się nie uda.
I to tez nie jest tak ze on ma dola a ja jestem obrażona.. nie. Ja chodzę koło niego na palcach i pytan co się stało, probobje poprawić mu humor, ja nawet w tym czasie nie wspominam o staraniach i ze ma się ogarnąć bo seks.
Ja mogłabym nie wywierać presji na niego jakby to był nasz początek starań. Ale ja tez dużo poświęciłam temu i tez mam problemy czy doły ale co miesiąc udręczać się jego humorkami czy złym samopoczuciem czy ch.. wie czym jeszcze to nie mam ochoty.
 
reklama
a powiedział Ci kiedys szczerze czemu nie ma „ochoty” akurat regularnie w okolicy owulacji?
Tak. Dlatego, że czuł się spięty właśnie dlatego, że wtedy musiał.
Inaczej: myśmy nigdy nie współżyli regularnie - P. zbierał siły na ten jeden porządny strzał. W udanym cyklu kochaliśmy się w sobote i we wtorek (owu według testów było we wtorek). Wcześniej opuściliśmy kilka cykli dlatego, że ja nie chciałam wywierać presji, ale sporo przepłakałam wtedy.
 
Do góry