Tinulka
Moderator
- Dołączył(a)
- 22 Kwiecień 2021
- Postów
- 5 777
Ja z moim poznałam się w 2015 na koncercie Acid Drinkers w piątek 13 marca w czerwcu też 13(to była sobota- wróciłam po znanymi egzaminie na studiach) pierwszy raz się kochaliśmy i tak już poleciało. W grudniu 2015 Piotrek mi się oświadczył i postanowiliśmy że postaramy się o dziecko bo większość znajomych starą się latami i nam szkoda czasu, i tak w styczniu 2016 roku na teście zobaczyłam dwie kreski, tak nam się długo zeszło z tym staraniemTak was czytam i tak sobie myślę, że my to jednak zbyt krótki staż mamy (niecałe 6 lat, jakieś może max 2 lata jesteśmy kochankami) , dlatego podniecenie na tym samym poziomie
Moja mama też jestem mi bardzo bliska, chociaż teraz zauważam że trochę mi życie zniszczyła. Jestem jedynaczką i od dziecka zawszę dużo razy słyszałam że rodzice mnie kochają, rozpieszczali mnie na ile nasz skromnym budżet pozwalał, ale zawsze też słyszałam że nie mogę ich zostawić, że oni mnie potrzebują itp. więc większość mojego życia była ustawienia pod rodziców. Nigdy nie sprawiałam im problemów, zawszę grzeczna i ułożona, pomagałam itd. nawet nie poszłam do wymarzonej szkoły bo tata mi nie pozwolił, chciałam zostać mechanikiem samochodowym. Potem marzyła mi się policja, ale plany pokrzyżowało zdrowie. Potem rodzice przejęli po dziadkach gospodarstwo rolne i tam też pomagałam. Wiecie, że byłam specjalistą na wsi od pomocy krową przy porodach. Dziadek mnie nauczył. Nie będę opisywał jak to wygląda, ale czasem trzeba pomóc bo cielątko się zablokuje i jest dramat. Chyba dlatego boję się porodu snMi mama okazuje miłość i ogromne wsparcie na każdym kroku, jest moja najlepszą przyjaciółką i powierniczką. Tatę oczywiscie tez kocham, ale tata to tata i jeszcze oboje mamy skrajne charaktery
Ale jakoś nigdy nie chciałam być weterynarzem, a z perspektywy czasu widzę że byłabym w tym dobra, zwłaszcza jeśli chodzi o opiekę nad bydłem.
Na studia poszła zaocznie żeby rodziców nie zostawiać samych na gospodarce. Bo nawet mi to mama sugerowała. Żałuję że wtedy nie postawiłam na swoim ale chłopcy się mną nie interesowali, przyjaciółke miałam jedną więc tak na prawdę nie miał nikogo poza nimi,a najbardziej w świecie bałam się że będę sama. I tak tkwiłam trochę w tej chorej relacji. Aż poznał obecnego męża i tak już jesteśmy razem 7 lat.
Moja mama sama kiedyś przyznał, że zniszczyli mi życie bo mogłam na prawdę wiele osiągnąć, (liceum kończyłam że średnia 4,95, matura zdana bez problemowo, nawet rozszerzona matematyka na 89%) a oni nie dali mi żyć po swojemu.
Dlatego ja wiem że moja córka ma swoje życie, i mimi iż powtarzamy Gabi, że ją kocham setki razy dziennie, że to małe bobo też będzie odrębną jednostką niż ja i postaram się aby żyli własnym życiem nie naszym. Niech popełniają błędy, bo ja żałuję nie tego co mi nie wyszło, a tego czego nie zrobiłam.
Sorry za te wypociny, ale zrobiło mi się na serduchu lżej
Miłej niedzieli dziewczyny. Dziś jedziemy na chrzciny więc aż się boję ile będę musiała nadrobić stron wieczorem