Ale mam pecha! Mam dziś taki dzień, że do niczego się nie nadaję, ciężko mi się myśli, ledwo żyję przez niskie ciśnienie i akurat dziś mnie zaskoczył telefon w sprawie pracy, na który czekałam 2 tygodnie temu. Nie byłam totalnie na to gotowa. Co gorsza, nie mam dziś dostępu do swojego komputera, a facet chciał próbki tekstów. Na dysku google wyskoczył mi jakiś błąd i nie mogłam się dostać do swojego portfolio. Napisałam 3 teksty na szybko. Na szybko to synonim słowa chu***o, przynajmniej w porównaniu z tymi perełkami, które mogłam mu przesłać, gdyby nie bunt maszyn.
Teraz idę sama (chłop w robocie) do ulubionej burgerowni w ramach głaskania się po głowie. Mam wrażenie, że ten wysiłek zużył tyle mojej energii i zasobów, że jeśli się nie nawpieprzam jak świnia to zniknę.