reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Dziewczyny ze starań 2022 - bez tabu

Jestem w stanie to sobie wyobrazić... Wróciła pewnie do chujowej pracy, być może miała ciężką noc z maleństwem, spieszyła się i zapomniała... Nie zrobiła tego przecież celowo.
Ile razy ja w pracy zastanawiałam się czy dzieci są w żłobku i przedszkolu! Kilka razy przejechałam żłobek bo zapomniałam że mam młodego odebrać 🤣 Musialam zawracać i sobie plułam w twarz co ze mnie za matka 😁
 
reklama
Kurcze już prawie 15.00 i zaraz fajrant 😁 Umówiłam się dziś z synem, że po pracy zabieram go na wypasione lody w ramach świętowania początku wakacji.
Świętujcie, pewnie! :-D
Ja też dziś urządzam moim uczniom "zakończenie roku" (unikając tego słowa, bo co prawda mają przyjść na spotkanie dzisiaj, ale do szkoły muszą chodzić do 8 lipca...). Tutaj nie ma takiej tradycji, a wydaje mi się to jednak fajne... Spotykamy się w całym polskim gronie, rozdaję im książki, jakieś pamiątki... to jednak o wiele bardziej personalne niż wysłanie kartki z ocenami pocztą (bo tak tu to wygląda). No a potem można też iść na lody :-D
 
Jestem w stanie to sobie wyobrazić... Wróciła pewnie do chujowej pracy, być może miała ciężką noc z maleństwem, spieszyła się i zapomniała... Nie zrobiła tego przecież celowo.
No mi np. ciężko… Ale ja patrzę pod moim kątem, bo pomimo różnych nieciekawych sytuacji jakich w życiu doświadczyłam to nie dopuściłam do takiej sytuacji, ale to jest mój punkt widzenia i wiem, że niektórzy są słabsi psychicznie, a ja jestem w stanie dużo znieść i pomimo zmęczenia zawsze dla dzieci miałam zmagazynowaną energię i jasność umyslu
 
I masz absolutną rację! Mówię to jako belfer... przerażony niektórymi historiami, które czasem przypadkiem słyszę... Dziecko, które nie dostaje kolacji, gdy ma ocenę niższą niż 17! (tu też nie ma pasków i jest inny system ocen - dostaje się punkty, max to 20, poniżej 10 jest niedostateczny; więc 16-17 to tak naprawdę "bardzo dobry"; powyżej 15 punktów średniej otrzymuje się "Gratulacje" - o ile nie ma problemów z zachowaniem, negatywnych ocen opisowych, itp).
A poza tym jakoś tak mam, że wbrew pozorom jako nauczyciel wcale nie mam żadnych "preferencji" dotyczących uczniów, tym bardziej "najlepszych"...
Ale fakt, że relacja rodzic-nauczyciel to aktualnie ciężki temat ;-)

Ja mam traumę z dzieciństwa. Kolację dostawałam, ale bicie było regularne.
Dodatkowo jeżeli np. ja dostałam 5 lub 6 to mi się udało, na piękne oczy, przypadkiem.
A ja mój brat dostał 4 to go nie docenili, nie mogli rozczytać itd.

W pewnym momencie miałam prawie same dwójki bo skoro nie miało to znaczenia czy dostanę 2 czy 5 bo to i tak za słabo to miałam to w dupie. To były też czasy bez dzienników elektronicznych więc zazwyczaj też nie informowałam o tych ocenach bo wolałam dostać jeden wpierdziel po zebraniu niż 10 i po zebraniu też.

Oczywiście w szkole miałam do tego łatkę - zdolnej ale leniwej.

Dla mnie szkoła i wymagania moich rodziców to była trauma. Dlatego obiecałam, że nigdy swoim dzieciom tego nie zrobię
 
Ja tez pamiętam moje pierwsze wizyty 😂 pamiętam jak odebrałam pierwszą cytologie w Hiszpanii i wyszło mi HPV (w pl nikt mi go nie wykrył) nie wiedziałam wtedy co to jest i jechałam w metrze i ryczałam że umieram i mam raka 🤦🏽‍♀️ teraz już niezle sobie radzę u lekarzy ale np na wizyty w szpitalu przy CP jechałam że starym, był moim backupem gdybym czegoś nie zrozumiała albo czegoś zapomniała. Wiem, że jak będę kiedyś rodzic to chce żeby był przy mnie. Bardziej żeby był świadomy co się dzieje z kobietą wtedy i dlaczego w połogu może coś boleć, krwawić itp. Przed CP on wogole nie miał pojęcia że usg na takim etapie robi się dowcipnie. Jak to zobaczył to momentalnie zmieniło mu sie myślenie. Wiedział dlaczego mnie boli, widział jak krwawie i stał sie super wyrozumiały w sekundzie . Niestety faceci nawet w połowie nie wiedzą co my przechodzimy 🤷🏽‍♀️ wiec skoro nie może poczuć to niech chociaż zobaczy 🤷🏽‍♀️
Właśnie, miałam Cię podpytać o Twoje wrażenia :-)
Co do cytologii, to tak jak wiele razy już mówiłam, tutaj wyniku nie obaczysz... podobnie z różnych biopsji i innych... lekarze traktują Cię jak tłumoka i tylko mówią: "Mam wyniki, wszystko OK". Nic konkretnego. Gdyby nie było OK, to może padłoby więcej informacji... Chociaż może też nie - koleżanka dowiedziała się o raku piersi słysząc: "To poważne, musi sobie pani znaleźć onkologa i mu to pokazać" :-(
Co do uświadamiania - dobra strategia... oni rzeczywiście często nie mają pojęcia o tym wszystkim :rofl:
 
No mi np. ciężko… Ale ja patrzę pod moim kątem, bo pomimo różnych nieciekawych sytuacji jakich w życiu doświadczyłam to nie dopuściłam do takiej sytuacji, ale to jest mój punkt widzenia i wiem, że niektórzy są słabsi psychicznie, a ja jestem w stanie dużo znieść i pomimo zmęczenia zawsze dla dzieci miałam zmagazynowaną energię i jasność umyslu

Ja myślę, że tu brakuje szczegółów. Niby też sobie nie wyobrażam, ale może to dziecko zasnęło, było cichutko, a ona na co dzień go nie woziła do żłobka?

U mnie np. jest tak że M. wozi dzieci do szkoły, ja to robię bardzo rzadko. Więc nie wiem może faktycznie mogłabym przegapić. Wiem, ze to inny kaliber, ale B. nam kiedyś wypadła z wózka bo ja byłam święcie przekonana że Stary jej zapiął pasy, a on że ja je zapięłam
 
Coś w tym jest. Mojego poznałam mając 14 lat i ponownie przypadkiem spotkaliśmy się na 18 (jak się później okazało wspólnej znajomej) Od tego czasu jesteśmy razem, czyli 18 lat. Takie jakby przeznaczenie skoro po 4 latach przypadkiem znów się spotkaliśmy i wtedy zaiskrzyło między nami. Jest 5 lat starszy a zawsze wolałam starszych chłopaków. Pierwsza ciąża 25 lat a druga 33. Mimo upływu lat jest nam razem cudownie i w łóżku i po prostu w szarej codzienności.
Piękna historia! Super, że tak Wam się ułożyło! To nasza historia zaczyna się dla mnie prawie w momencie, gdy Ty byłaś w drugiej ciąży... ;-)
 
reklama
Ja też tego totalnie nie ogarniam pomijam fakt, że dzieci siadają do fotelików, zapina im się pasy.... Itd
Starsze dziecko pewnie siedziało z nią z przodu, a małe z tyłu, w łupinie.

@pluto_nova no właśnie, każdy przez swój pryzmat. Ja jestem w stanie to sobie wyobrazić. Jakiś czas jeździła automatycznie do jednego miejsca a tu na mapie pojawił się drugi. Niemniej tragedia straszna, nie wiem czy bym była jeszcze na świecie, gdyby mi się coś takiego przytrafiło...
 
Do góry