reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

czy robic badania na DOWNA ?

Zrobic badania na DOWNA czy nie?


  • Wszystkich głosujących
    31
  • Ankieta zamknięta .
Wiesz jest wiele chorób które nie zostają wykryte,albo mogą wystąpić po urodzeniu dziecka i co wtedy?
Nikomu tego nie życze,ale wiem jak się człowiek wtedy czuje...i wcześniejsze badania tu nic nie pomogą.
I czy masz świadomość czy nie i tak jednakowo reagujesz
Idac tym tokiem myslenia rownie dobrze kobieta nie musi sobie robic cytologii i w pewnym wieku mammografi, bo i tak moze umrzec na 100 tys innych chorob, na ktore akurat nie zrobi badan. Ale jezeli sa dostepne badania, ktora maga wykryc jakies choroby, ktore wczesnie leczone sa uleczalne to chetnie je zrobie.
 
reklama
Nie wypowiadaj sie za każdego. Sa rozne kobiety, rozne charaktery, rozna psychika i madrosc. Rozne tez maja wsparcie ze strony rodziny a w szczegolnosci meza, wiexcc nie mozna wrzucac wszytskich kobiet do jednego worka.
A jeszcze jedno widze,że jeszcze nie znasz życia od podszewki i nie wiesz jakie niespodzianki potrafi ono szykować.Zyczę ci,żebyś je miała beztroskie.Ale wiedz jedno,że znam troche psychike i nie zawsze wsparcie rodziny wystarcza.Nie zrozum mnie żle.Nie chodzi mi o to,żeby kogoś obrażać wręcz przeciwnie,ale o to,że jak kogoś spotka jakieś nieszczęście to nie zawsze potrafi trzeżwo myśleć.
 
Idac tym tokiem myslenia rownie dobrze kobieta nie musi sobie robic cytologii i w pewnym wieku mammografi, bo i tak moze umrzec na 100 tys innych chorob, na ktore akurat nie zrobi badan. Ale jezeli sa dostepne badania, ktora maga wykryc jakies choroby, ktore wczesnie leczone sa uleczalne to chetnie je zrobie.
Kochana tu nie chodzi o takie badania.Tu chodzi o nienarodzone dzieci,a to jest różnica.
 
.Ja wychodze z tego założenia jeżeli Bozia dałabymi takie dziecko to znaczy,że miała w tym swój cel i kochałabym je tak samo jak dziecko zdrowe,a nawet jeszcze bardziej.
Ja zawsze wychodzę z takiego założenia-że skoro Bozia dała nam rozum i możliwości rozwoju medycyny w kwestii podoszenia jakości naszego życia oraz ratowania go-to chyba po to abyśmy to wykorzystywali. w innym przypadku nie dałaby nam Bozia takiego rozumu tylko pozostawiła na poziomie innych ssaków.Byc może szczęśliwszych w ich prostym świecie.
Zgadzam się z tobą w 100%.Te badania niosą za sobą pewne ryzyko i skoro nie ma takiej potrzeby to się ich nie robi.Ja swoje dziecko urodziłam póżno i nikt nie proponował mi takich badań nawet gdyby była taka potrzeba to i tak nie robiłabym ich bo nie chciałabym wiedzieć o tej strasznej chorobie.
A ja nie wyobrażam sobie tych badań nie zrobic. Miałam złe wyniki przezierności karku, zrobili test z krwi-wyszło źle i ja zdecydowałam się na amniopunkcję, bo mój dzidziuś był obrzęknięty. Przyczyn mogło byc tysiąc i ja postanowiłam je wykluczac po kolei, Zawsze wybiera się mniejsze ryzyko-w moim przypadku ryzyko poronienia było mniejsze niż ryzyko chorego dzidziusia.Amnipunkcję przeżyliśmy-zabieg robił wspaniały lekarz-mój synuś w brzuszku złapał igłę:tak:, czekalam na wyniki jak na zbawienie, ale na szczęście wyszły dobre o czym dowiedzieliśmy się na 4 dni przed Bożym Narodzeniem. Obrzęk sam zanikł. Nie wiem co by było gdyby wyniki były złe, ale nie będę się zastanawiac, człowiek nie może postawic się w jakiejś sytuacji i imaginowac jak by się zachował. To się dzieje samo i często możemy sami siebie zadziwic.
Podsumowanie-badania są potrzebne, w najgorszym przypadku masz czas aby dowiedziec się o formach pomocy finansowej, medycznej, co się nalezy, na co nie można liczyc i przygotowac siebie przede wszystkim. Ale to oczywiście moje zdanie i nikogo nie zmuszam do akceptacji.
 
Nie całkiem przypadkowo trafiłam na ten akurat wątek i pozwolę sobie dorzucić kilka kamyków do tego ogródka.

  1. Ludzie dzielą się na 2 podstawowe kategorie - na tych którzy chcą wiedzieć wszystko o swojej chorobie / czy też chorobie najbliższych - to ich może albo moblilizować do działania (np. czytania, przygotowania domu, przygotowania innych najbliższych, podjęcia działań naprawczych) albo popadnięcia w depresję i apatię czy też gniew; drugą kategorią ludzi są ci którzy absolutnie nie chcą nic wiedzieć - może być to podyktowane strachem, niechęcią czy też tym że przyjmują wszystkie tego rodzaju zdarzenia ze swoistym spokojem i przyzwoleniem.
  2. Kłócenie się z osobami o różnym poglądzie uważam za lekkie nieporozumienie - oczywiście można dyskutować, można a nawet należy pokazywać różne drogi jakimi można pójść - poza tym przecież po to jest BB - ale wychodzenie poza te ramy jest chyba odrobinę bezsensowne i bezproduktywne
  3. Moja sytuacja była trochę inna ale ją napiszę - pod koniec ciąży dowiedziałam się że mała jest owinięta w pępowinę i nie ma szans że urodzi się naturalnie ale jest spora szansa że się udusi przed zaplanowanym cc. Ja należę do osób które lubią wiedzieć - zawsze tak było - po otrzymaniu takich wiadomości - byłam załamana ale postanowiłam że przeczytam wszystko zarówno o tej sytuacji jak i o samym cc (nie myślałam że będę tak "rodzić") - dowiedziałam się 18 stycznia a cc wyznaczono na 26.01 - lekarze wypuszczając mnie z oddziału przestrzegali że jak coś - jeśli nie poczuję ruchów jeśli tylko coś będzie nie tak to natychmiast do nich.... - tak też było 2 razy - mała lekko się podduszała ale na szczęście wszystko skończyło się w porządku. Dla mnie ważne było to by zdobyć informacje, by wszystko wiedzieć to mnie uspokajało bo wiedziałam co może się stać i jak wtedy reagować ale przecież każdy jest inny i jeśli ktoś decyduje się na niewiedzę to jest jego wybór - przecież jeśli taka osoba zostanie "zbombardowana" informacjami może / a nawet na pewno wpłynie to negatywnie na niego i dziecko.
  4. A tak na koniec - jestem psychologiem i podczas studiów natrafiłam na takie badania - na oddziale pooperacyjnym przeprowadzono testy - które miały zbadać zależność pomiędzy odczuwanym stresem a procesem zdrowienia. Okazało się że osoby z grupy - nie chcę nic wiedzieć (tak ich nazwijmy teraz) - kiedy nie wiedziały szczegółów swojej choroby - odczuwały nie tylko mniejszy stres, ale również brały mniej leków przeciwbólowych oraz szybciej wychodziły ze szpitala w stanie zadowalającym - bardzo podobne wyniki otrzymywały osoby - chcę wszystko wiedzieć - też stres był mniejszy, też brały mniej leków i też szybciej wychodziły do domu - najgodzej wypadły grupy osób - nie chcę wiedzieć - które dowiadywały się wszystkiego o swojej chorobie i osoby z grupy - chcę wiedzieć - które nie dostawały żadnych informacji na temat swojej choroby

Przepraszam za tak długiego posta
 
Mylisz sie. Moje zycie nie zawsze bylo beztroskie i wierz mi, ze doswiadczylam tragedii. Ale jakos sie podnioslam i zyje. Spotkalam tez wielu ludzi, ktorzy doswiadczyli nieszczesc. Masz racje, nie znam zycia od podszewki ale nikt nie zna, wszytskiego uczymy sie po drodze. Nie twierdze, ze mam 100% racje. I, ze nawet bardzo silna kobieta by sie nie zalamala. Ale Ty z gory zakladasz, ze kazda kobieta sie zalamie i wpadnie w depresje. Dlatego jeszcze raz powtarzam. Tego typu badania sa dowolne i kobieta decyduje czy chce wiedziec czy nie.
 
A jeszcze jedno widze,że jeszcze nie znasz życia od podszewki i nie wiesz jakie niespodzianki potrafi ono szykować.Zyczę ci,żebyś je miała beztroskie.Ale wiedz jedno,że znam troche psychike i nie zawsze wsparcie rodziny wystarcza.Nie zrozum mnie żle.Nie chodzi mi o to,żeby kogoś obrażać wręcz przeciwnie,ale o to,że jak kogoś spotka jakieś nieszczęście to nie zawsze potrafi trzeżwo myśleć.

To jest obraźliwe. Mnie takie wypowiedzi obrażają.
Nie przeżyłam 100 lat, ale moje życie to nie jest tylko beztroska. Znam siebie i znam swoje granice. Wiem jak funkcjjonuję w stresie itd.
I tak się składa,że stres na mnie działa mobilizująco.
Nie każdy jest taki sam jak Ty.
Dziecko może zachorowaćpo narodzinach to jasne, ale każdy lekarz Ci powie,że najważniejsza jest profilaktyka i wczesne wykrycie.
Ta dyskusja jest bezsensowna.
Bo nagle okzuje się zaczyna mi ktoś dywagacje na temat moich potencjalnych reakcji.
Uwierz mi MamJulci ja znam siebie i niejedno przeszłam.

Ja postrzegam to tak, Ty wolisz nie wiedzieć, bo jest Ci wygodniej. ( pomijam kwestię amniopunkcji) Ja wole wiedzieć bo mam szansę działać, zapobiegać.
 
Kłócenie się z osobami o różnym poglądzie uważam za lekkie nieporozumienie - oczywiście można dyskutować, można a nawet należy pokazywać różne drogi jakimi można pójść - poza tym przecież po to jest BB - ale wychodzenie poza te ramy jest chyba odrobinę bezsensowne i bezproduktywne

Nie kłócimy sie i wydaje mi sie, ze nie wychodzimy poza te ramy
 
reklama
Nie kłócimy sie i wydaje mi sie, ze nie wychodzimy poza te ramy

To jest obraźliwe. Mnie takie wypowiedzi obrażają.
Nie przeżyłam 100 lat, ale moje życie to nie jest tylko beztroska. Znam siebie i znam swoje granice. Wiem jak funkcjjonuję w stresie itd.
I tak się składa,że stres na mnie działa mobilizująco.
Nie każdy jest taki sam jak Ty.
Dziecko może zachorowaćpo narodzinach to jasne, ale każdy lekarz Ci powie,że najważniejsza jest profilaktyka i wczesne wykrycie.
Ta dyskusja jest bezsensowna.
Bo nagle okzuje się zaczyna mi ktoś dywagacje na temat moich potencjalnych reakcji.
Uwierz mi MamJulci ja znam siebie i niejedno przeszłam.

Ja postrzegam to tak, Ty wolisz nie wiedzieć, bo jest Ci wygodniej. ( pomijam kwestię amniopunkcji) Ja wole wiedzieć bo mam szansę działać, zapobiegać.


Tak myślisz...:confused:
 
Do góry