ariena87
Fanka BB :)
Cześć dziewczyny, trochę mnie nie było - jakoś od piątku, albo i czwartku nawet...?
Mam za sobą jakiegoś wirusa, czy co to było - w czwartek zaczęło mnie rozkładać, i tak rozłożyło, że w piątek na wieczór temp. na termo pokazała prawie 40st. Zła byłam jak cholera, bo miałam mieć taki przyjemny meeting na mieście, i nie wyszedł... :--( W sobotę za dnia było lepiej, a na wieczór odpuściło. Niby do teraz budzę się z jakimś katarem, ale "rozchodzę" trochę i go nie ma
W piątek mimo wszystko nie odpuściłam spotkania z szefową (byłą), polazłam do niej ledwo żywa, i wściekła na mojego, bo samochodu nie dał, tzn dałby ale z pustym bakiem. Wkurzył mnie, bo szkoda mu zatankować, żebym przejechała te 20km, a sam wieczór wcześniej żłopał piwo... :[:[
Co do rozmowy - spodziewałam się innego przebiegu... Na moją propozycję, a właściwie prośbę usłyszałam oschłe "a dlaczego niby miałabym się na to zgodzić? :/ No i nie wiem, moja ostatnia deska ratunku chyba zatonęła. Chociaż ma przemyśleć, dać znać...
I jestem podłamana tym wszystkim Przede mną wyprawka, a wiadomo, że to nie są groszowe sprawy. Jak tak dalej pójdzie kasa skończy mi się jeszcze przed lipcem. Mama mi brzęczy nad głową, że głupia byłam zwalniając się z pracy, że ona nie ma pieniędzy więc mi nie da, że mam znaleźć pracę bo ona na mnie liczy... :-( Do tej pory wspierałam ją finansowo, nawet jak nie pracowałam - nie powiedziałam jej od razu, a dopiero na święta. Na pracę nie mam szans, chociaż jej mimo wszystko szukam (wiem, wiem - kto przyjmie ciężarną...). Do tego mój jakoś nie wykazuje chęci do zakupów dla Maleństwa, tzn. kupić okej, ale płacę ja. A widzi, że mimo starań pracy nie mogę znaleźć, i nawet nie mam tego zapewnienia od niego, że damy radę. Do tej pory byłam samowystarczalna i zależna od siebie, a teraz jak przyszło co do czego, nie ma do kogo ręki wyciągnąć. I ryczę przez to co wieczór w poduchę.
Dobrze, że chociaż jakieś $ będą z UP w marcu, marne 400zł ale zawsze coś...
Już nie wytrzymuję tego
Do tego jutro po 15. wyniki testu PAPPA...
Przepraszam, że Wam tak nasmęciłam, ale nie mam komu
Mam za sobą jakiegoś wirusa, czy co to było - w czwartek zaczęło mnie rozkładać, i tak rozłożyło, że w piątek na wieczór temp. na termo pokazała prawie 40st. Zła byłam jak cholera, bo miałam mieć taki przyjemny meeting na mieście, i nie wyszedł... :--( W sobotę za dnia było lepiej, a na wieczór odpuściło. Niby do teraz budzę się z jakimś katarem, ale "rozchodzę" trochę i go nie ma
W piątek mimo wszystko nie odpuściłam spotkania z szefową (byłą), polazłam do niej ledwo żywa, i wściekła na mojego, bo samochodu nie dał, tzn dałby ale z pustym bakiem. Wkurzył mnie, bo szkoda mu zatankować, żebym przejechała te 20km, a sam wieczór wcześniej żłopał piwo... :[:[
Co do rozmowy - spodziewałam się innego przebiegu... Na moją propozycję, a właściwie prośbę usłyszałam oschłe "a dlaczego niby miałabym się na to zgodzić? :/ No i nie wiem, moja ostatnia deska ratunku chyba zatonęła. Chociaż ma przemyśleć, dać znać...
I jestem podłamana tym wszystkim Przede mną wyprawka, a wiadomo, że to nie są groszowe sprawy. Jak tak dalej pójdzie kasa skończy mi się jeszcze przed lipcem. Mama mi brzęczy nad głową, że głupia byłam zwalniając się z pracy, że ona nie ma pieniędzy więc mi nie da, że mam znaleźć pracę bo ona na mnie liczy... :-( Do tej pory wspierałam ją finansowo, nawet jak nie pracowałam - nie powiedziałam jej od razu, a dopiero na święta. Na pracę nie mam szans, chociaż jej mimo wszystko szukam (wiem, wiem - kto przyjmie ciężarną...). Do tego mój jakoś nie wykazuje chęci do zakupów dla Maleństwa, tzn. kupić okej, ale płacę ja. A widzi, że mimo starań pracy nie mogę znaleźć, i nawet nie mam tego zapewnienia od niego, że damy radę. Do tej pory byłam samowystarczalna i zależna od siebie, a teraz jak przyszło co do czego, nie ma do kogo ręki wyciągnąć. I ryczę przez to co wieczór w poduchę.
Dobrze, że chociaż jakieś $ będą z UP w marcu, marne 400zł ale zawsze coś...
Już nie wytrzymuję tego
Do tego jutro po 15. wyniki testu PAPPA...
Przepraszam, że Wam tak nasmęciłam, ale nie mam komu