Natis - super, ze opiekunka pomaga. Szkoda, że musicie szukać nowej (a może coś się zmieniło i nie musicie?).
Ja dziś chodzę z nerwem. Co mnie Mikołaj rozładuje (dumna normalnie z niego jestem), zaraz coś znowu mnie rozdrażnia. Do południa czekałam na przesyłkę (Sa_raa - doszło, dziękuję), ale że ładna pogoda to poszliśmy na spacer. Specjalnie celowałam, zęby przyjść zanim przyjdzie listonosz i co? - awizo w skrzynce. Wrrr
Mało tego. Wchodzę na nasze pięterko i co? Widzę przesyłkę (inną) zawieszoną na naszej klamce. Nosz kurde mol - była to drewniana ciuchcia i dołączony był rachunek do zapłacenia. Może i listonosz chciał dobrze, ale ja nie znam tu wszystkich sąsiadów, oni nie znają mnie - a gdyby to ktoś sobie wziął? Mnie by potem ciągali za niezapłaconą zabawkę (pewnie i naliczali odsetki). To już lepiej jakby to przyłączył do tej awizowanej - odebrałabym obie na poczcie. Wnerwiona czekałam tylko aż Aro wróci z pracy z zamiarem wybrania się na pocztę (odebrać awizowaną przesyłkę) i opierdzielić kogo trzeba. Ale złagodniałam, jak Mikuś wchłonął cały słoiczek dyni z ziemniaczkami (miałam dać połowę i dokarmić mm, ale On nie chciał mm, tylko domagał się jeszcze dyni)
:-) Humor poprawiony, więc miałam odpuścić listonoszowi. Aro wrócił z pracy, obiad zjedzony - jadę po paczkę. Podchodzę do samochodu i co? - autko stuknięte
Telefon do Ara - on nic nie wie, zarysowanie świeże. Nosz WRRRRRR.... Dopiero co Aro włożył w niego 3,5 tys, żeby byłcycuś glancuś na dobre kilka lat, a tu pod "prawym okiem limo"
Znowu wnerw, trzeba było rozładować. No to złożyłam u kierownika poczty pisemną skargę na listonosza.
A teraz zamierzam poprawiać sobie humor - otwieram paczuszkę