Hello,
W pracy dziś wywaliło nam prąd o 11 i było po pracy...
Jeszcze tylko jutro.
Zastanawiam się, czy nie pojechać na drugi dzień świąt aż do Sylwestra do moich rodziców- D właśnie dziś mi oświadczył, że jednak będzie musiał pracować w tym czasie a ja mam już tak serdecznie dość, że by zachować zdrowy umysł chyba muszę się wynieść. Bo inaczej będzie mord. Normalnie chłopa ukatrupię a mamusię przy okazji. Od 3 dni leń patentowany śmieci wynosi (śmierdzą jak nie wiem ale to JEDYNY obowiązek mojego D (no i jeszcze zajmowanie sie autem) i choćby miały skisnąć to ich nie tknę- w ostateczności wystawię na klatkę, wtedy pewno będzie mu wstyd przed sąsiadami i wyniesie), pudła z choinki leża na korytarzu i czekają na wyniesienie do piwnicy... Niania mi mówi, że zabrał się ok 11 i pojechał do mamusi bo obiad mu ugotowała by zjadł przed pracą
a ja ugotowane jedzenie wywalam bo on nie głodny. Po prostu będzie dębicka masakra wałkiem do ciasta... Najsmutniejsze jest to, że nawet się z Julkiem nie bawi ostatnio... a jak zacznę mu cos gadać to słyszę, że przecież on ciągle pracuje, zajmuje sie dzieckiem kiedy może (akurat, kiedy może to siedzi na necie) ja się czepiam, on MUSI pozałatwiać przed pracą bo nie ma kiedy... Eh, już mi się tak zbiera od kilku dni...
Do tego jeszcze moja teściowa stwierdziła, że wigilię robią u siebie (miała być u jej siostry, która jest super i dlatego stwierdziłam, że przyjdziemy a nie będziemy do moich rodziców jechać...) bo Julek zostaje a u ciotki UWAGA jest pies
no i będzie WSPANIALE i wszyscy oprócz mnie się będą dobrze bawić, a potem (ponieważ będzie mi teściowa wiecznie zaglądać w talerz cobym nie zjadła za dużo bo ZNOWU przytyję) wyjdę na gbura bo będę siedziała ze sztucznym uśmiechem i modliła sie by już iść do domu...
Do tego zblizają się moje urodziny a dla mnie urodziny to taki dzień, że komuś się robi drobne przyjemności i ogólnie robi sie Halo z czyiś urodzin, by tej osobie było miło (zawsze tak było u mnie w rodzinie) a mój D zapewne kupi mi jakąś biżuterię, bo przez 11 lat znajomości nie zauważył, że nie noszę a przy dziecku to już w ogóle i potem będę wysłuchiwać przy byle okazji, że on się starał, a ja nie doceniam. Tylko moja rodzinka zadzwoni by zrobić raban i to będzie dołujące...